Poproszę nadmuchiwanego tira w skali 1:1...

Specjaliści z branży reklamy, marketingu i poligrafii z całego świata przyjechali do Poznania na targi Poligrafia/Euro-Reklama. Zwiedzając stoiska na Międzynarodowych Targach Poznańskich, można dojść do wniosku, że reklamy można zamieścić na wszystkim – od zapalniczek, pendrive’ów, smyczy, poprzez koszulki i samochody, aż po gigantyczne ekrany LED-owe.

W pierwszym dniu targów odbyły się nawet II Mistrzostwa Polski w Aplikacjach Samochodowych, czyli oklejaniu aut materiałem reklamowym.

W pawilonach nie sposób nie zauważyć ogromnych balonów pneumatycznych, a zwłaszcza nadmuchiwanego tira naturalnej wielkości.
- Rzucają się w oczy? To jest właśnie najważniejsze w reklamie – mówi z uśmiechem Maciej Staciwa, dyrektor handlowy polskiego oddziału firmy Studio55. – Taki tir to koszt rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, ale zapewniam, że z naszej oferty korzystają nie tylko wielkie korporacje, ale także przysłowiowy pan Kowalski prowadzący niewielką działalność gospodarczą.

Duże rozmiary balonów, które czynią je bardzo widocznymi, a także łatwość w ich rozstawianiu to największe zalety takiej formy reklamy. Nie ma też obaw, że wystarczy ostry gwóźdź, aby taki balon pękł i stał się bezużyteczny.
- To systemy pneumatyczne, w których dmuchawa przez cały czas napełnia balon powietrzem – wyjaśnia Staciwa. – Aby zniszczyć balon, rozdarcie w nim musiałoby być naprawdę bardzo dużej wielkości.

Dyrektor firmy przyznaje, że mieli już bardzo wiele zamówień, które stanowiły spore wyzwanie, np. świnka wielkości 30 metrów albo słynne billboardy z przymocowanymi do nich nadmuchiwanymi ciężarówkami, którymi przed rokiem reklamował się jeden z browarów.
- Są jednak takie rzeczy, których nie odważylibyśmy się zrobić w postaci balonu – mówi Staciwa. – Chodzi o produkty ekskluzywne takie jak ferrari czy royce-rolls, gdzie trzeba by odwzorować wiele bardzo drobnych elementów.

Na targach reklamuje się także firma RoweRes specjalizująca się w tworzeniu bezobsługowych wypożyczalni rowerów miejskich. Jedną z nich otwarto z początkiem kwietnia w Rzeszowie.
- System obejmuje 100 rowerów, które można wypożyczać z 20 stacji rozmieszczonych na terenie całego miasta – wyjaśnia Wacław Mac, menedżer firmy. – Na stacji wystarczy włożyć wyrobioną wcześniej kartę, aby odpiąć rower, który później można zostawić w innej stacji, ponownie wkładając kartę tak, żeby system wiedział o zakończeniu korzystania z usługi.

Karta zezwalająca na 20 godzin jazdy rowerem kosztuje 50 zł. System nie wymaga zatrudnienia nikogo do obsługi, a stacje są niewielkie – to właściwie stojaki na 10 rowerów oraz urządzenie z czytnikiem kart wielkości naszego biletomatu.

A ile taki system warty około miliona złotych kosztował władze Rzeszowa? Okazuje się, że... nic.
- Miasto musiało jedynie udostępnić teren, na którym mogły powstać stacje wraz z tablicami reklamowymi – tłumaczy Mac. – Tablice reklamowe oczywiście nie powstały przy wszystkich stacjach, np. na terenie starówki było to niemożliwe.

Firma zarabia na reklamach, stąd jej obecność na targach. Reklamy są umieszczane nie tylko na tablicach przy stacjach, ale także na samych rowerach.
- Może Poznań też będzie zainteresowany taką wypożyczalnią? – pyta Wacław Mac.

To już jednak pytanie nie do nas....

Targi potrwają do 15 kwietnia i można na nich podziwiać także m.in. eksponaty z filmów Stanisława Barei z głową tytułowego "Misia" na czele.
Aby obejrzeć wszystkie zdjęcia, przejdź do galerii.
Czytaj więcej wiadomości z Poznania