W poznańskim urzędzie system wydawania numerków nie zawiódł. I sprawił, że większych kolejek nie było. O 15.20 do wydziału wchodziło jeszcze kilkanaście osób. Większość właśnie po to, by wziąć zaświadczenie. Łącznie w Poznaniu zrobiło to około 19 tysięcy wyborców.
- Wyjeżdżamy z kolegami na wakacje do Kołobrzegu, więc przyszliśmy odebrać zaświadczenia, by móc tam zagłosować - mówił nam wychodzący z wydziału Leszek Malchrowicz. - Sprawę załatwiliśmy w kilka minut. Pobraliśmy numerek i po chwili byliśmy już przy okienku.
Kłopot mieli jednak ci, którzy przyszli na kilka minut przed zamknięciem urzędu. O 15.25 wejść mogły bowiem ostatnie osoby. Potem przed drzwiami stanął ochroniarz. I nie chciał już nikogo wpuścić. Wyborcy odchodzili więc... bez kwitka potrzebnego do głosowania.
Nie wszyscy jednak chcieli się poddać. O 15.27 przed ochroniarzem stanął mężczyzna, który był bardzo zdeterminowany, by wejść do wydziału. Po ostrej wymianie zdań, zażądał wezwania kierownika. I wtedy ochroniarz go wpuścił. Mężczyzna miał jednak do pokonania jeszcze jedną przeszkodę - tłum wychodzących z urzędu pracowników.
Taką sytuację potwierdził inny wyborca. - Przyszedłem po zaświadczenie dla żony - tłumaczył Piotr Kaźmierczak. - Na pięć minut przed zamknięciem pani w okienku powiedziała, że właśnie skończyła pracę. Kiedy zwróciłem jej uwagę, że jeszcze nie ma godziny 15.30, odparła, że dla niej już jest. To jakieś żarty! - dodał wzburzony mężczyzna.
Ci wyborcy, którzy nie chcieli dyskutować ze stojącym przed wejściem ochroniarzem, mogą zagłosować już tylko w miejscu zameldowania.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?