– Urzędnicy wciąż wynajdują nowe problemy – twierdzi właścicielka działki. Pani Irena już trzy razy kierowała sprawę do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a po ostatniej negatywnej decyzji SKO, do sądu. Pisała także do prezydenta miasta, ale na nic to się zdało. Sąd uznał, że zaskarżone decyzje zostały wydane „z naruszeniem powołanych przepisów regulujących postępowanie administracyjne w stopniu mającym wpływ na wynik sprawy”.
– Zarówno w uzasadnieniu SKO, jak i sądu zarzuty stawiane urzędnikom naszego wydziału mają charakter formalno-prawny – podkreśla Tadeusz Jurga, zastępca dyrektora WUiA UMP. – Na przykład w swoim rozstrzygnięciu sąd odnosi się do „braku argumentu dla zawężenia kręgu stron postępowania” w naszej decyzji. Znaczy to tyle, że nie uzasadniliśmy, dlaczego jeden z mieszkańców nie brał udziału w postępowaniu. Osoba ta po prostu zmarła. Teraz to wykażemy. W ponownym postępowaniu podtrzymamy nasze zarzuty. Argumentem jest to, że w sąsiedztwie nie ma zabudowy mieszkalnej, a są gospodarstwa rolne lub prowadzące hodowlę. Te domy mają status zagrody wiejskiej. Nie do nas należy kontrola, czy faktycznie spełniają tę rolę – dodaje dyrektor.
Według wpisów w dokumentach są to gospodarstwa, choć nie ma tam krów ani stada kurek.
– W odległości kilkudziesięciu metrów od mojej działki stoją trzy wille, to normalne mieszkalne domy. To dlatego, choć teren jest objęty miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, mnie nie obowiązuje – mówi pani Irena. – Urzędnicy żądali ode mnie umów z Aquanetem i Eneą. Pracownicy tych firm dziwili się, ale je wydali, a ja dostarczyłam pisma do urzędu w ciągu 14 dni, tak jak mi kazano – podkreśla nasza rozmówczyni.
Niedawno wyniknął problem z drogą dojazdową. Wcześniej pisano, że wiodąca w bok od Naramowickiej droga jest publiczna, wszak za działkami pani Ireny zbudowany jest dom. Tą drogą dojeżdżają jego mieszkańcy. Okazało się jednak, że pani Irena nie będzie mogła z niej korzystać, choć owa droga zachodzi na jej działkę.
– To jakaś paradoksalna sytuacja! Oczywiście jestem w stanie zrobić dojazd z Naramowickiej na własnej działce. Z drugiej jednak strony ogrodzę dokładnie działkę, a to z kolei spowoduje zmniejszenie szerokości dotychczasowej drogi – tłumaczy kobieta. Jest rozżalona i załamana.
– Przez pięć lat zwodzono mnie, słyszałam: proszę przygotować to, donieść tamto, nawet mapę, która przecież jest dostępna w urzędzie, a za którą obywatel musi zapłacić. Od pięciu lat słyszę „nie, bo...” .
– Doskonale zdaję sobie sprawę, że wiele rozstrzygnięć jest niekorzystnych dla petentów. Ale musimy postępować zgodnie z literą prawa. W tym przypadku wydanie warunków zabudowy dla willi mieszkalnej jest niemożliwe – mówi T. Jurga.
A gdyby tak pani Irena założyła hodowlę złotych rybek? Pewnie szybciej mogłaby zrealizować swoje trzy marzenia.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?