Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

STRAŻ MIEJSKA - Nie zawoź potrąconego zwierzęcia leśnego do weterynarza

Maciej Roik
Co zrobić, kiedy pod koła naszego samochodu wpada dzikie zwierzę? Dzwonić do weterynarza, zawieźć „ofiarę” do lecznicy, czy może tylko wezwać straż miejską? Jak się okazuje, najrozsądniej wezwać odpowiednie służby, czyli w tym przypadku strażników miejskich. W innym razie możemy narazić się na niepotrzebne kłopoty i nieprzespaną noc.

Przekonała się o tym jedna z mieszkanek Poznania. Jadąc wieczorem samochodem, zauważyła leżącą przy drodze potrąconą kunę. Widziała, że zwierzę żyje, więc postanowiła mu pomóc.

– Nie bardzo wiedziałam, co zrobić – mówi Agnieszka Gołębiewska. – Telefon alarmowy dla takich spraw nie istnieje, więc pojechałam do kliniki. Tam młody weterynarz stwierdził, że dzikich zwierząt nie leczą, ale kunę zbadał. Orzekł złamane żebra i za uśpienie zażądał 100 złotych plus dodatkową opłatę za utylizację – opowiada Agnieszka Gołębiewska, która, nie godząc się z diagnozą nie widziała innego wyjścia i mimo wieczornej pory pojechała na Maltę do nowego zoo.
– Trafiłam na stróża. Pokazał mi on zarządzenie prezydenta Poznania, mówiące o tym, że pracownicy zoo mogą tylko ratować ptaki, a resztą zwierząt zajmuje się straż miejska – mówi nasza czytelniczka.

Dlatego pani Agnieszka zadzwoniła do straży miejskiej, która sprawę przekazała... Jarosławowi Paryzkowi – lekarzowi weterynarii, zajmującemu się pomocą zwierzynie leśnej potrąconej w Poznaniu. Ten natychmiast zadzwonił, doradzając naszej czytelniczce, że jedyne, co można zrobić, to... odwieźć zwierzę w miejsce, gdzie się je znalazło.

– W tym momencie było już bowiem wiadomo, że kuna została wcześniej przewieziona do lecznicy i uznałem, że nic innego nie można zrobić – twierdzi J. Paryzek. W efekcie kuracją rannego zwierzaka zajęli się weterynarze z zoo, choć nie mieli takiego obowiązku.

W przypadku znalezienia potrąconego zwierzęcia leśnego procedura jest taka, że trzeba wezwać straż miejską, która powiadomi weterynarza. Ten sprawdza, w jakim stanie jest zwierzę. Na miejscu zapada decyzja o tym, czy powinno zostać uśpione, czy pozostawione w bezpiecznym miejscu (gdzie odzyska siły i samo sobie poradzi). Jeśli zwierzak jest martwy, wzywane jest pogotowie czystości, które odwozi truchło do utylizacji, a jego próbkę do przebadania. Ma to wykluczyć groźbę wścieklizny.

– W Poznaniu nie ma bowiem specjalnego szpitala przeznaczonego do leczenia zwierząt leśnych – tłumaczy Paryzek.
Ofiary wypadku nie wolno samemu zawozić do lecznicy czy zoo, a w żadnym wypadku próbować udzielać jej pomocy na własną rękę. Ranne zwierzę, nawet jeśli wydaje się niegroźne, przy próbie kontaktu może się okazać nieobliczalne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto