Przekonała się o tym jedna z mieszkanek Poznania. Jadąc wieczorem samochodem, zauważyła leżącą przy drodze potrąconą kunę. Widziała, że zwierzę żyje, więc postanowiła mu pomóc.
– Nie bardzo wiedziałam, co zrobić – mówi Agnieszka Gołębiewska. – Telefon alarmowy dla takich spraw nie istnieje, więc pojechałam do kliniki. Tam młody weterynarz stwierdził, że dzikich zwierząt nie leczą, ale kunę zbadał. Orzekł złamane żebra i za uśpienie zażądał 100 złotych plus dodatkową opłatę za utylizację – opowiada Agnieszka Gołębiewska, która, nie godząc się z diagnozą nie widziała innego wyjścia i mimo wieczornej pory pojechała na Maltę do nowego zoo.
– Trafiłam na stróża. Pokazał mi on zarządzenie prezydenta Poznania, mówiące o tym, że pracownicy zoo mogą tylko ratować ptaki, a resztą zwierząt zajmuje się straż miejska – mówi nasza czytelniczka.
Dlatego pani Agnieszka zadzwoniła do straży miejskiej, która sprawę przekazała... Jarosławowi Paryzkowi – lekarzowi weterynarii, zajmującemu się pomocą zwierzynie leśnej potrąconej w Poznaniu. Ten natychmiast zadzwonił, doradzając naszej czytelniczce, że jedyne, co można zrobić, to... odwieźć zwierzę w miejsce, gdzie się je znalazło.
– W tym momencie było już bowiem wiadomo, że kuna została wcześniej przewieziona do lecznicy i uznałem, że nic innego nie można zrobić – twierdzi J. Paryzek. W efekcie kuracją rannego zwierzaka zajęli się weterynarze z zoo, choć nie mieli takiego obowiązku.
W przypadku znalezienia potrąconego zwierzęcia leśnego procedura jest taka, że trzeba wezwać straż miejską, która powiadomi weterynarza. Ten sprawdza, w jakim stanie jest zwierzę. Na miejscu zapada decyzja o tym, czy powinno zostać uśpione, czy pozostawione w bezpiecznym miejscu (gdzie odzyska siły i samo sobie poradzi). Jeśli zwierzak jest martwy, wzywane jest pogotowie czystości, które odwozi truchło do utylizacji, a jego próbkę do przebadania. Ma to wykluczyć groźbę wścieklizny.
– W Poznaniu nie ma bowiem specjalnego szpitala przeznaczonego do leczenia zwierząt leśnych – tłumaczy Paryzek.
Ofiary wypadku nie wolno samemu zawozić do lecznicy czy zoo, a w żadnym wypadku próbować udzielać jej pomocy na własną rękę. Ranne zwierzę, nawet jeśli wydaje się niegroźne, przy próbie kontaktu może się okazać nieobliczalne.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?