Ostatnie lata do dobry czas dla poznańskiego przewoźnika, pod względem ilości i stanu taboru. Poznań, jako jedyne polskie miasto nie ma już na ulicach wysokopodłogowych autobusów, a w dodatku flota tramwajów także jest sukcesywnie odmładzana.
Cały czas trwa dostawa 45 nowych, niskopodłogowych solarisów tramino, przybywa także zmodernizowanych moderusów, w tym, częściowo niskopodłogowych moderusów beta. Ale nowe pojazdy, choć cieszą pasażerów, dla MPK są także, o dziwo, zmartwieniem. Nie można na nich bowiem umieszczać reklam.
Nie tylko najnowsze autobusy i tramwaje, ale także te nieco starsze – jak siemens combino, wciąż cieszą oko pięknymi zielono-żółtymi barwami. Z ich okien można podziwiać miasto, w przeciwieństwie do zaklejonych „stopiątek”. Czy to oznacza, że na nowych pojazdach reklam nie zobaczymy?
– Brak reklam wynika przede wszystkim z warunków gwarancji producenta na powłokę lakierniczą – wyjaśnia Iwona Cieślik, kierownik Biura Promocji MPK. – W zależności od konkretnego pojazdu reklam nie można umieszczać przez 10 lub nawet kilkanaście lat.
Ale brak nadruków to także skutek ograniczeń narzucanych przez Unię Europejską. Ponieważ nowy tabor w większości dofinansowywany był z funduszy europejskich, przez 5 lat nie może być wykorzystywany poza swoim nominalnym przeznaczeniem. Kiedy gwarancja się kończy, reklama najczęściej trafia na bok lub tył pojazdu.
Ale w związku z trwającą ofensywą zakupową MPK, w krótkim czasie na ulicach miasta pojawi się łącznie kilkaset nowych pojazdów, których nie można wykorzystać jako nośnika reklamy. A to oznacza dla przewoźnika straty.
– W 2011 roku zanotowaliśmy spadek przychodów z tzw. reklamy tranzytowej na poziomie 14 proc. – przyznaje Iwona Cieślik. Jak jednak dodaje, odpowiada za to nie tylko zmniejszająca się ilość możliwej do wykorzystania powierzchni.
– W przypadku tramwajów wciąż mamy dużo starszych wagonów, na których można by umieszczać reklamy, ale ze względu na brak miejsca w zajezdniach nie ma gdzie tego robić – tłumaczy. W dodatku ogólna tendencja rynku pokazuje, że przychody z tego typu reklam są coraz mniejsze.
– Niektóre miasta wprowadzają ograniczenia, np. Gdańsk i Warszawa zakazały reklam na oknach pojazdów – mówi Iwona Cieślik. - My jesteśmy między młotem a kowadłem. Z jednej strony rozumiemy głosy niezadowolenia pasażerów z reklam całopowierzchniowych, ale z drugiej, musimy mieć na uwadze każde źródło przychodu.
**
**
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?