Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wasze najwspanialsze ferie - rozstrzygnięcie konkursu

Redakcja
W nadchodzącym tygodniu w kinie Rialto zobaczymy dwie wielkie premiery: "Nine - Dziewięć" i "Pożegnania", a także filmy w ramach cyklu Ferie w Rialto. Zobaczą je także Użytkownicy MMPoznan.pl, którzy wygrali zaproszenia w naszym konkursie.

„Pożegnania” to nagrodzony Oscarem dla najlepszego nieanglojęzycznego filmu obraz w reżyserii Yôjirô Takity.

Daigo Kobayashi (Masahiro Motoki) – zdolnego wiolonczelistę poznajemy, kiedy traci pracę, gdy rozwiązuje się jego orkiestra. Postanawia wraz z żoną (Ryoko Hirosue) powrócić do rodzinnego miasteczka i tam poszukać dla siebie nowej pracy i nowego życia. Odpowiada na ogłoszenie zatytułowane „Okuribito” (ang. „Departures") w nadziei na pracę w agencji turystycznej. Kiedy się jednak okazuje, jest to praca w domu pogrzebowym, Daigo zostaje tzw. „nokanshi" (osobą, która składa ciało zmarłego do trumny). Choć całe jego otoczenie patrzy raczej niechętnie na nową pracę Daigo, on odnajduje się w nowej roli strażnika bram życia i śmierci, pośrednika i przewodnika ku zaświatom. Jednocześnie paradoksalnie uczy się odkrywać radość i piękno życia.

Reżyser najlepszego musicalu ostatniej dekady – obsypanego nagrodami „Chicago” (m.in. 6 Oscarów i 3 Złote Globy), które przywróciło dawną świetność temu gatunkowi filmowemu – powraca z jeszcze bardziej imponującym zestawem gwiazd w musicalu „Nine - Dziewięć”.

Guido, światowej sławy egocentryczny reżyser filmowy, próbuje uporządkować swoje życie prywatne i odzyskać utraconą wenę twórczą. W zmaganiach z problemami pomaga mu - i przeszkadza - grono kobiet jego życia: zdradzana żona Luisa (Marion Cotillard), kochanka Carla (Penelope Cruz), muza Claudia (Nicole Kidman), przyjaciółka Lily (Judi Dench), dziennikarka modowa Stephanie (Kate Hudson) oraz duch jego matki (w tej roli jak zawsze boska Sophia Loren).

Przedpołudniami kino Rialto zaprasza dzieci korzystających z zimowych ferii – zobaczyć możemy „Mikołajka” oraz „Artura i zemstę Maltazara”.

Mikołajek wiedzie spokojne życie. Ma rodziców, którzy go kochają, bandę fajnych kolegów, z którymi dobrze się bawi – i wcale nie chce, aby to się zmieniło! Lecz pewnego dnia podsłuchuje rozmowę swoich rodziców, z której wnioskuje, że jego mama spodziewa się dziecka. Mikołajek wpada w panikę i wyobraża sobie najgorsze: wkrótce pojawi się mały braciszek, którzy zajmie tyle miejsca w życiu rodziców, że jego, Mikołajka, porzucą samego w lesie jak Tomcia Palucha…

Zbliża się koniec dziesiątej fazy księżyca i Artur przygotowuje się do ponownych odwiedzin krainy Minimków, w tym swojej ukochanej Selenii. Nagle mały pająk podrzuca do ręki chłopca ziarenko ryżu z napisem S.O.S. Nie ma wątpliwości – najwyższy czas udać się Minimkom na pomoc! Artur wyrusza w podróż do mikroskopijnego świata, ucieka przed wartownikami, stacza pojedynek za pojedynkiem z groźnymi szczurami, żabami i kosmatymi pająkami. Kiedy przybywa do wioski Minimków, okazuje się, że nikt z nich nie wzywał pomocy. Czyżby ktoś zastawił pułapkę na małego bohatera?

A teraz czas na rozwiązanie naszego konkursu

Poprosiliśmy Was o opisanie swoich najleoszych, najciekawszych ferii - takich, które były, albo będą... Zaproszeniami do kina Rialto zdecydowaliśmy się nagrodzić:

wantsky

Nigdy z Rodzicami nie uprawialiśmy turystyki zimowej, raczej letnią, więc nie jeździłem na narty ani obozy ani kolonie ani inne ferie. Jeździłem za to do rodziny pod Warszawę. Najlepiej wspominam chyba te krótko po zawaleniu się stodoły (kiepsko brzmi tym bardziej, że dal rodziny była to tragedia - rozwalona stodoła, mnóstwo straconych rzeczy w środku, poobijany samochód). Miałem jakieś 13, może 14 lat, jeździliśmy traktorem po lodzie na ręcznym, naprawialiśmy stodołę, w weekend był kulig za zaprzęgiem konnym. Można powiedzieć wiejska sielanka. Aktywnie, przytulnie, rodzinnie. Zawsze się dziwiłem, ale podczas gdy w Poznaniu śniegu nie było tam był zawsze. Jeździliśmy na sankach po bardzo długiej ścieżce wśród drzew na terenie ośrodka policyjnego prowadzącej do jeziora, na jeziorze jeździło się na łyżwach. Pamiętam też takie ferie, podczas których Zalew Zegrzyński był tak skuty lodem, że można było nim jeździć Starem (co chętnie robili żołnierze z Zegrza Pn.) :)
To były czasy... :)

estate

Moje najlepsze ferie spędzałam w dzieciństwie u mojej babci. Dosłownie parę kroków od jej domu była fantastyczna górka, a raczej ogromne trzystopniowe schody, nazywane trzema koronami. Oczywiście cała ich ogromność była odwrotnie proporcjonalna do latek nas dzieciaków. Najlepszy sprzęt to nie żadne sanki czy plastikowe cuda, ale worek po nawozach wypchany sianem z przywiązanym sznurkiem do "kierowania". Sprawdzał się znakomicie! Zasiadało się wygodnie, kontrolując sytuację i odpychało nogami. Na początku normalny zjazd, a potem wylot, oderwanie od podłoża (to cudowne poczucie wolności) i lądowanie... no właśnie to było najfajniejsze, bo nigdy nie było do końca wiadomo na co ;) Jako, że to były 3 korony, a więc sytuacja z odlotem i lądowaniem ulegała powtórzeniu. Ubaw po pachy albo jeszcze wyżej, no bo wtedy już worek zjeżdżał zupełnie obok. Oczywiście potem nie zważając na obolałe ciałko z uśmiechem od ucha do ucha wspinało się z powrotem na szczyt, żeby powtórzyć przeżycia... Ach, wzruszyłam się... To były niezapomniane chwile

bazylekk

Jestem jedynaczką i większość mojej rodziny mieszka daleko. Widujemy się sporadycznie. Ale pamiętam ferie spędzone z moją kuzynką. Najpierw długa podróż przez pół Polski, żeby ja przywieźć do nas. Kilka godzin w pociągu, podziwianie mazurskich, potem kujawskich krajobrazów. To był chyba pierwszy raz, kiedy tyle czasu spędziłam z rówieśniczką. Zawsze byłam zamknięta w sobie, ale też samowystarczalna i niezależna. Ale przez tamte kilkanaście dni miałam trochę starszą i bardziej doświadczoną siostrę. Nocne rozmowy nastolatek o chłopakach i całowaniu. Chyba wtedy po raz pierwszy pożałowałam, że nie mam rodzeństwa. To były moje najlepsze ferie.

Madi79

Najwspanialsze ferie … to te u dziadków na wsi.
Spędzałyśmy je rok rocznie z kuzynką. Jak teraz ucieknę w przeszłość i wspominam to co wtedy było to aż ciepło robi się na serduchu.
Wiadomo pobyt u dziadków wiązał się z tym że „teoretycznie” można było wszystko robić. Wiadomo dziadki są od tego aby nas rozpieszczać i pozwalać na to, na co rodzice nie zawsze muszą się zgodzić, i tak tez było w naszym przypadku ;-) Często z kuzynką potrafiłyśmy przegadać całą noc i rano wcześnie wstać aby pomóc dziadkowi przy dojeniu krowy, czy obejść z nim kurnik. To on zawsze jak nadarzała się okazja i był śnieg organizował na kulig, jako zaprzęg były dwa konie i powóz. Pamiętam jak dziś wyprawę za las, mróz, mnóstwo śniegu, ale to nie przeszkadzało nam w niczym żeby się cudownie bawić. Zmarznięte, z czerwonymi od mrozu polikami wracałyśmy do domu a tam babcia czekała na nas z mlekiem z dodatkiem miodu abyśmy się ogrzały. To było coś….. warto było by przeżyć to jeszcze raz….

aggie80

Najwspanialsze ferie zimowe...To wcale nie były wyjazdy w góry na narty. Ani podróże do ciepłych krajów w poszukiwaniu słońca. To czasy mojej podstawówki i dwa tygodnie spędzone w domu na wsi z rodzicami i babcią. Śniegu było wtedy po pachy i mróz był. Dzieciaki szalały. Lepiliśmy bałwany, jeździliśmy na sankach i nikt nie narzekał na pogodę. A wieczorami graliśmy w karty lub gry planszowe. Zimy z dzieciństwa zawszę będę miło wspominała!

messup

najlepsze ferie? te i te następne!
Te dobre i piękne właśnie trwają, a następne będą jeszcze lepsze!
Spodziewam się pierwszego dziecka. Dlatego ta zima jest dla mnie niepowtarzalna, a następna będzie jeszcze bardziej niesamowita. Będą to wówczas pierwsze ferie z moim malutkim dzieckiem. Czekają mnie nowe przeżycia i odkrycia.

Ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy!

proponuje23

Najlepsze ferie przeżyłam rok temu. Wstawałam o 12.00 jadłam pyszny obiad przygotowany przez babcię. Póżniej kulig na workach- przyczepionych do duuużego ciągnika wójka-sąsiada. A wieczorem impreza na ranczu: drewniany domek przerobiony na prywatny bar z miejscem do tańczenia, a w drugim pokoiku prawdziwe łóżko (bez materaca), kanapa i kominek:) zabawa do rana:) i tak przez tydzień....

sofiele

najpiękniejsze ferie, to te z czasów podstawówki.
śnieg przynajmniej do kolan, mokre rękawiczki od lepienia śnieżek i nieodzowny wilgotny podkoszulek od uciekania przed białymi zimnymi kulkami. Zjeżdżanie na sankach, albo na jabłuszku, bądź zwyczajnie na pupie. Ciepłe kakao, kiedy wracało się zmęczonym do domu, do mamy, która czasem była zła, bo wróciło się dużo później niż się obiecało.
I ślizgawki robione przez strażaków. Poczucie wolności i beztroski. Świadomość, że przez najbliższe 14 dni nie trzeba odrabiać zadań domowych...

mam3latka

Najlepsze ferie? To te, które właśnie trwają!. Nie mówię, że nie lubię sobie powspominać, ale przede wszystkim lubię żyć teraźniejszością;)

Gratulujemy, o sposobie odbioru zaproszeń dowiecie się z wysłanych do Was e-maili.



głosuj, zgarniaj nagrody!



 


poznańskie studniówki
relacje, zdjęcia, wideo
Transfery w
Lechu i Warcie


zimowe okienko
transferowe 2009/2010

bieżąca relacja z podróży
od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto