W Bibliotece Raczyńskich na placu Wolności odbyła się kolejna edycja Poznańskiego Przeglądu Nowości Wydawniczych. Laureatami "Książki Jesieni 2009" zostali Janusz Degler za książkę "Witkacego portret wielokrotny" ("za dzieło, które z chwilą wydania stało się lekturą obowiązkową" - uzasadniało jury), Jacek Dukaj za powieść "Wroniec" ("za opowiedzenie historii stanu wojennego z perspektywy dziecka") oraz Elżbieta Dymna i Marcin Rutkiewicz - autorzy książki "Polski outdoor. Reklama w przestrzeni publicznej" ("Za upomnienie się o polską kulturę przestrzeni") .
Wyróżnienia zaś przypadły Zofii Beszczyńskiej (za tekst) i Elżbiecie Krygowskiej-Butlewskiej (za ilustracje) książki "Skąd się biorą wilki?" oraz Tomaszowi Lemowi za książkę "Awantury na tle powszechnego ciążenia".
Poznań jest honorowy
Podczas wręczania nagrody zauważono, że jest ona honorowa.
- Tym się różnimy od Warszawy, Gdyni czy Wrocławia, że jesteśmy honorowi - zażartował Wojciech Spaleniak, dyrektor biblioteki i przewodniczący kapituły nagrody.
Prof. Piotr Śliwiński, prowadzący dyskusję, stwierdził, że Witkacy przedstawiony w książce Deglera jest jeszcze bardziej niewiarygodny niż się to wydawało z jego bujnej legendy.
Przepytywany przez Śliwińskiego Degler wyrażał swoje przywiązanie do Stanisława Ignacego Witkiewicza oraz, co zaciekawiło publiczność, do Poznania.
- Witkacy właśnie w Poznaniu debiutował w 1919 roku jako dramatopisarz na łamach poznańskiego czasopisma literackiego "Zdrój" - opowiadał Degler.
To z Poznania też pochodziła żona Witkacego Jadwiga, jak i cała jej rodzina Unrugów, którzy osiedli w XVI wieku w Wielkopolsce.
Prof. Degler przyznał też, że jego przygoda z Witkacym zaczęła się również w Poznaniu, gdzie w Bibliotece Raczyńskich, niestrudzenie pracował nad swoją pracą doktorską, przepisując ręcznie przedwojenne artykuły na temat Witkiewicza. - Przysięgam, nie było wtedy kserokopii, choć młodym ludziom trudno to sobie wyobrazić - z sentymentem wspominał Degler.
Nasza uwaga jest cenna
Elżbieta Dymna i Marcin Rutkiewicz opowiadali z kolei o swojej walce wymierzonej w otaczającą nas zewsząd reklamą zewnętrzną.
- Dopada nas wszędzie, nawet na urlopie - jesteśmy na plaży, a po horyzont są reklamy - rozpoczęła Dymna. - Wracając z urlopu, już nie można było zamknąć oczu - dodała.
Rutkiewicz zaznaczał, że książka "Polski outdoor" jest orężem w walce z polską przestrzenią publiczną. - Przestrzeń publiczna jako kategoria w polskim prawie nie istnieje, nie jest też zdefiniowana reklama - powiedział.
Książka Dymnej i Rutkiewicza jest złożona z setek zdjęć polskich ulic i miast, pokrytych reklamami, które ustawiane są całkowicie samowolnie, bez żadnej zgody. - Miasta zatracają swoją tożsamość kulturową, bo zaczynają wyglądać tak samo - komentował Rutkiewicz.
- To co mamy najcenniejszego jako konsumenci, to nasza uwaga, a sprzedajemy ją bardzo tanio. Nauczmy się ją cenić, bo zatracimy wrażliwość na estetykę w każdym wymiarze - apelowali wspólnie autorzy.
Praca nad specjalną ustawą w kwestii reklamy zewnętrznej jest już złożona w Sejmie, ale jak przyznają zgodnie uczestnicy spotkania, do zmiany wyglądu przestrzeni publicznej jeszcze jednak długa droga.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?