Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wraz z narodzinami dziecka rodzi się matka i cała rodzina. To wyjątkowy moment

Nicole Młodziejewska
Nicole Młodziejewska
Pani Joanna spodziewała się jednego dziecka, a urodziła bliźnięta. I to siłami natury. Dziś mówi, że to podwójny cud
Pani Joanna spodziewała się jednego dziecka, a urodziła bliźnięta. I to siłami natury. Dziś mówi, że to podwójny cud Robert Woźniak
Narodziny dziecka bywają różne. Mogą być łatwe, mogą być bolesne. Każda ciąża może być inna - jedna przebiegać bezproblemowo, innej mogą towarzyszyć powikłania. I przede wszystkim każda mama jest inna, bo każda ma swój bagaż doświadczeń i swoją historię. To, co je łączy, to fakt, że każda z nich narodziny nazywa cudem. Mało tego, o cudzie narodzin mówią też same położne, które w swojej pracy obecne są przy nawet kilku porodach dziennie.

- Każdy poród jest inny. Każda pacjentka to zupełnie inna historia i ciąża, ale też historia rodzinna. To też inne przygotowanie do porodu. - mówi mgr Beata Podgórska, położna z pododdziału porodowego w Ginekologiczno-Położniczym Szpitalu Klinicznym (GPSK) w Poznaniu.

- W naszym zawodzie staramy się do każdej pacjentki podchodzić bardzo indywidualnie, poznać ją na początku i na podstawie tego jaką jest osobą, jaką jest kobietą i jak ona sama do tego porodu podchodzi, jak reaguje na ból dobierać takie środki, żeby czuła się jak najbardziej komfortowo. Mimo że tych porodów u nas jest ogrom i czasem nie wiemy w co ręce włożyć, to myślę, że udaje nam się w zdecydowanej większości przypadków to indywidualne podejście do pacjentek mieć, każdą z przyszłych mam wysłuchać i sprostać jej oczekiwaniom.

W podobnym tonie wypowiada się mgr Marta Mszanowska, również położna z GPSK.

- Zawsze na początku dopytujemy, jaka jest historia, kto czeka w domu na to maleństwo, czy może jest już rodzeństwo, czy już wszystko jest przygotowane. Robimy to wszystko właśnie po to, żeby te narodziny mogły być cudem. Wiadomo, że poród jest trudnym i bolesnym przeżyciem, dla wielu kobiet jest on też trudny pod względem emocjonalnym. Są ciąże oczekiwane czy nawet wyczekane, ale są też takie, które nastąpiły „z zaskoczenia”, albo są porody przedwczesne, czy też sytuacje, w których kobiety jeszcze na sali porodowej obarczone są swoim bagażem pewnych doświadczeń, przez co poród emocjonalnie jest trudniejszy - mówi.

Cudowne dzieci

O tym, z jakim trudem mogą wiązać się narodziny dziecka doskonale wie pani Agnieszka Hemmerling, mama małej Helenki. Dziewczynka od początku przez personel szpitala przy ul. Polnej nazywana jest wojowniczką. Bowiem Helenka przyszła na świat w 22/23 tygodniu ciąży.

- Ważyła wtedy 510g. To skrajnie niska masa urodzeniowa - zaczyna swoją historię pani Agnieszka.

I dodaje: - Poród wywołało zakażenie. W poniedziałek po południu byłam przyjęta do szpitala z powodu wielu dolegliwości i komplikacji, a w nocy już rozpoczął się poród, więc było to kompletne zaskoczenie. Można powiedzieć, że w ostatniej chwili znalazłam się w szpitalu, bo gdybym czekała dłużej z objawami, to mogłoby być już za późno.

Helenka urodziła się 28 lutego i przez niemal pięć miesięcy przebywała w szpitalu, z czego aż trzy miesiące spędziła na oddziale intensywnej terapii.

- Niemal codziennie dojeżdżaliśmy do szpitala, bo mieszkamy w Wągrowcu. Samo to było dla nas wyzwaniem, ale przede wszystkim fakt, że przez cały ten czas nie wiedzieliśmy, jakie będą rokowania Helenki, kiedy i czy w ogóle opuści szpital. Bo oczywiście zostało nam powiedziane, że szanse dziecka urodzonego na tak wczesnym etapie są niewielkie. Te pięć miesięcy było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Nie miałam jej przy sobie, separacja od nowo narodzonego dziecka była bardzo trudnym przeżyciem, tym bardziej, że poprzednie dwie ciąże przeszły bez żadnych komplikacji, urodziłam zdrowe dzieci. Poród Helenki był ogromnym zaskoczeniem i faktycznie tego stresu i nerwów było bardzo dużo - wspomina pani Agnieszka.

- Na szczęście córka jest wojowniczką i przez cały czas dzielnie walczyła. Tak naprawdę, poza wykonaną laseroterapią oczu nie musiała przechodzić żadnych zabiegów. Ona stopniowo, małymi kroczkami coraz lepiej sobie radziła, przybierała na wadze - dodaje.

Dobra opieka i siła, która drzemała w tak malutkim dziecku pozwoliły na to, że dziś stan Helenki jest dobry. Ta prawie roczna dziewczynka obecnie waży już 7kg i, jak podkreśla jej mama, niemal nie ma różnicy między nią a jej rówieśnikami.

Pani Agnieszka, jako mama już trójki dzieci, nie ma wątpliwości, że narodziny to wyjątkowy moment.

- Oczywiście, każde narodziny dziecka są cudem i ja też do tego tak podchodziłam. Ale wiadomo, że kobieta nie będzie tego wydarzenia w ten sposób postrzegać rodząc dziecko na tak wczesnym etapie ciąży, nie słysząc np. płaczu swojego dziecka krótko po narodzinach. To jest bardzo bolesne doświadczenie. Jednak lekarze, pod których kontrolą jest córka, niejednokrotnie mówili, że Helenka jest cudem wyjątkowym. I tak naprawdę dopiero oni mi to uświadomili, bo przez cały czas raczej skromnie starałam się na to patrzeć - przyznaje mama Helenki.

- Ale faktycznie, trzeba przyznać, że jest ona przypadkiem, który daje nadzieję też innym rodzicom znajdującym się w podobnej sytuacji, na to, że dzieci urodzone na wczesnym etapie też mają szansę. Myślę też, że w przypadku Helenki faktycznie możemy o tym cudzie mówić, jednak nie w kontekście samych jej narodzin, ale tego, co wydarzyło się później, przez te pięć miesięcy. Bo dzięki temu dziś naprawdę możemy cieszyć się, że doświadczyliśmy takiego cudu jakim jest nasza córka i, że możemy nadchodzące święta przeżywać z tak wielką radością - dodaje.

O świątecznym cudzie i to podwójnym może mówić też pani Joanna - świeżo upieczona mama bliźniaków.

- To było duża niespodzianka i zaskoczenie, ponieważ sądziliśmy, że czekamy tylko na jedno dziecko, a okazało się, że będzie aż dwoje - wspomina.

- Są przekochane. Było to niesamowite wyzwanie dla mnie, bo urodziłam siłami natury. Dlatego mogę mówić, że to są moje dwa cuda, dla mnie oni są najcudowniejsi i samo patrzenie na nich cieszy moje serce. Podwójnie. I jeszcze tuż przed świętami - dodaje ze wzruszeniem.

To nie może być rutyna

O ile dla każdej matki narodziny dziecka są podniosłym i wyjątkowym momentem w życiu, o tyle, jak mogłoby się wydawać, dla personelu szpitala położniczo-ginekologicznego to już codzienność. A jednak. Jak tłumaczą położne, również one niejednokrotnie nie mogą powstrzymać własnych emocji.

- Przyjmowanie porodów to jest dla nas trochę rutyna, bo robimy to często, ale każdy poród powoduje wzruszenie. W moim przypadku to jest taka mieszanka emocji, bo z jednej strony trochę stresu i adrenaliny, bo jestem odpowiedzialna za mamę i dziecko, ale z drugiej to też dla mnie ogromna radość. Zawsze się bardzo wzruszam przy każdych narodzinach, mimo że pracuję już 18 lat. Najbardziej szczególnym momentem dla mnie jest chwila, w której przekazuję nowo narodzone dziecko mamie. Jesteśmy osobami, które jako pierwsze trzymają dziecko w rękach i często pacjentki to podkreślają, pamiętają i mówią swoim dzieciom, że „ta pani jako pierwsza miała cię w rękach” - opowiada mgr Marta Mszanowska.

I dodaje: - Obojętnie, ile porodów przyjmiemy i czy to jest jeden czy pięć na dyżurze, to każdy z nich jest wyjątkowy. Jako położne jesteśmy przy porodzie, niejednokrotnie trzymamy rodzące pacjentki za rękę, oddychamy razem z nimi, robimy zdjęcia zaraz po narodzinach, jeżeli mamy nas o to poproszą, ale też dajemy wsparcie osobie towarzyszącej. Obejmujemy swoją opieką kobietę rodzącą, jej partnera, ale przede wszystkim także drugiego pacjenta, jakim jest dziecko. Tak naprawdę sprawujemy opiekę nad całą rodziną - mówi mgr Marta Mszanowska.

Położna Beata Podgórska podkreśla, że mimo że w ich pracy porody są codziennością, to nie mogą być traktowane „taśmowo”.

- Musimy pamiętać zawsze, że mimo że to może być nasz piąty poród na danym dyżurze, to dla każdej kobiety jest to jeden z najważniejszych momentów jej życia i dla niej jest to niepowtarzalny czas. Dlatego nie możemy wpaść w rutynę, pozwolić na to, żeby się wypalić, musimy każdą pacjentkę i poród traktować tak, jakby były to nasze pierwsze.

I przyznaje: - Ale tak, zawsze się bardzo cieszymy, ale też jest to poczucie ulgi, że wszystko przebiegło pomyślnie, że się udało. To zawsze tak wygląda: mama jest szczęśliwa, tata jest dumny, maluch płaczący i położna powstrzymująca swoje emocje - śmieje się.

Wzruszenie i przywiązanie

Ta bliskość nie jest tylko jednostronna. To nie jest tak, że położnym zależy wyłącznie na zdobyciu zaufania pacjentek. Również one samy przywiązują się do tych kobiet.

- Narodziny to duże wydarzenie dla każdej rodziny i biorąc pod uwagę fakt, że my te rodziny i te przyszłe mamy poznajemy, to też w tym wydarzeniu uczestniczymy i automatycznie dla nas też jest to coś wyjątkowego. Szczególnie, jeżeli pacjentki wracają i mówią „o, z panią rodziłam pierwszy raz”, albo „ostatni poród miałam z tą panią, a teraz mam z tą”. My tak naprawdę stajemy się częścią historii tych rodzin, dlatego dla nas każdy z tych porodów jest wyjątkowy, mimo że nie każdy z nich jest łatwy. Czasami jest to trudne, żeby zachować ten balans, bo z jednej strony temu wszystkiemu towarzyszy ogrom emocji, ale z drugiej musimy pamiętać, że wciąż jesteśmy medykami. Myślę jednak, że udaje nam się znaleźć ten złoty środek - podsumowuje mgr Mszanowska.

- Są też pacjentki, z którymi cały czas mamy kontakt, bo wysyłają nam np. zdjęcia swoich dzieci, albo przychodzą osobiście w odwiedziny. To zawsze jest ogromnie miłe - dodaje.

Położne przyznają, że relacje między nimi a pacjentkami często są tak silne, że ich historie pozostają w ich pamięci nawet przez wiele kolejnych lat.

- Tak naprawdę cały czas myślimy o tych pacjentkach. Sama mam kilka takich, do historii których co roku wracam myślami. Jedna z nich rodziła w okresie świątecznym w zeszłym roku. Przez cały poród słuchała zimowego koncertu Stinga. I tak bardzo zapadło mi to w pamięć, że przypomniałam sobie o tym ostatnio i jednej z pacjentek podczas porodu sama puściłam piosenkę Stinga. Wiele z tych historii zostaje w naszej pamięci i myślę, że spora część z nich nawet do końca życia - wspomina mgr Mszanowska.

- Historia, którą pamiętam najbardziej to historia pacjentki, która wcześniej już rodziła poprzez cesarskie cięcie i bardzo chciała drugie dziecko urodzić siłami natury. Ta ciąża była bardzo powikłana, sam poród był bardzo trudny, ale finalnie na końcu wszystko się udało. Zaraz po porodzie pacjentka nie odezwała się słowem, nic nie powiedziała, nie odpowiedziała na żadne moje pytanie. Byłam przekonana, że jest na mnie zła, albo obrażona. Przez kilka dni miałam mieszane uczucia co do tego porodu. Ale w dniu wypisu ze szpitala pacjentka przyszła na oddział i zostawiła dla mnie kartkę. Napisała w niej, że to jej milczenie było spowodowane brakiem słów ze wzruszenia, radości i szczęścia. Ona przez cały czas nie potrafiła wyrazić swojej wdzięczności, nie wiedziała, jak ma mi podziękować. Cały czas mam ten list i często do niego wracam, szczególnie po takich bardzo wyczerpujących dyżurach. On dodaje mi siły do działania i jest dowodem na to, że pacjentki widzą naszą pracę - dodaje z kolei mgr Podgórska.

Motywująca siła kobiet

Historie takie jak ta pokazują, że to nie tylko położne wspierają swoje pacjentki, ale że ta motywacja działa dwustronnie. Często właśnie te trudne sytuacje, w których pacjentki nie poddają się i dają rade są również siłą napędową do pracy dla samych położnych i personelu szpitala.

- My też dużo uczymy się od kobiet. Jest wiele takich historii, kiedy to siła tych kobiet, ich determinacja podbudowuje nas i daje nam motywację, którą z kolei my możemy dawać kolejnym pacjentkom. To jest taki samonapędzający się mechanizm, pełen wzruszeń, radości i kobiecej mocy - mówi położna Marta Mszanowska.

I dodaje: - Kilka dni temu obejrzałam nagranie z porodu, który przyjmowałam. Ta pacjentka pokazywała ten film wszystkim z ogromną dumą. Mówiła, że teraz to już może wszystko. I tak jest wielokrotnie, że kobiety czerpią siłę z porodu na dalsze swoje życie, tak jakby ten moment urodzenia dziecka uświadamiał im, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Bo to właśnie tak jest, że poród to nie tylko narodziny dziecka, ale w tym samym momencie rodzi się też matka i cała rodzina. I to jest piękne. To jest ten cud narodzin.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wraz z narodzinami dziecka rodzi się matka i cała rodzina. To wyjątkowy moment - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto