Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zakaz palenia - Weekend nie całkiem bez papierosa

Monika Kaczyńska, Mateusz Pilarczyk
Jedno przejście wokół starego rynku w weekendowe wieczory starczyło, aby zobaczyć skutki zaostrzenia ustawy antynikotynowej. Mżawka i chłód nie sprzyjały pogawędkom pod chmurką.

Mimo to przed wejściami do większości poznańskich lokali można było spotkać małe grupki tulących się do siebie palaczy, którzy zapowiadali, że bez papierosa to nie zabawa i pubów wolnych od dymu będą unikać. Ciężko to zrobić, kiedy wiele lokali nie ma osobnych sal, a przecież bawić się gdzieś trzeba.

– Może tam wolno palić? – pyta dziewczyna, która dopiero co weszła do Klubokawiarni Proletaryat. Miejsca nie ma zbyt wiele, więc i na osobną sale nie ma co liczyć. W pubie, gdzie kiedyś można było zgasić papierosa w popielniczce z minionej epoki, palaczy wita naklejka z napisem „No smoking”. Podobnie jest w innych lokalach wokół Starego Rynku.

– Palenie zejdzie do podziemia. Chyba najlepiej teraz robić imprezy w domu – zastanawia się Maciej, którego spotykamy „na dymku” przed drink barem Tropicana. – Dla mnie to dyskryminacja – dodaje palacz.

– No, ale przecież są plusy! Jak wrócisz z baletu, to nie śmierdzisz! – zauważa kolega Macieja, Andrzej – Teraz jak się dziewczyna przytuli, to będzie Giorgio Armani, a nie Marlboro.

W sobotni wieczór w klubie Blue Note nikt nie palił, choć informacje o tym, że palić nie wolno trudno było dostrzec. Mimo zakazu sala podczas koncertu Renaty Przemyk była pełna. Na frekwencję nie narzekano też w innych lokalach. – Ja się z tego zakazu cieszę – mówił Andrzej Raduski, który przyszedł na koncert. – Nie palę i na ogół dym mi nie przeszkadza, ale w takim tłumie, kiedy ktoś mi dmuchał w twarz z klubu wychodziłem z bólem głowy.

Paląca Bożena była znacznie mniej zadowolona. – Gdyby nie koncert, na pewno bym tu nie przyszła – stwierdziła. – Najbardziej zdenerwowało mnie, gdy ochroniarz zasugerował, żebym z papierosem i piwem wyszła na ulicę Kościuszki, zamiast na dziedziniec zamkowy, na którym zawsze stały popielniczki. Na szczęście okazało się, że to nieporozumienie.

Grupka palących na dziedzińcu kuliła się z zimna. – I co im szkodziło wprowadzić ten zakaz na wiosnę? – wzdychał Janusz. – Do jesieni wszyscy byśmy się jakoś przyzwyczaili, a tak zakaz jest uciążliwy.

W Stajence Pegaza przy moście Teatralnym górna sala jest przeznaczona dla niepalących, w piwnicy można palić. Na drzwiach pojawił się wielki napis „Palarnia”. W sobotni wieczór w obu salach po kilkadziesiąt osób. Można znaleźć pojedyncze wolne miejsca. – To chyba najsensowniejsze rozwiązanie – uważa niepalący Maciej Krupniewicz, który z kolegami zasiadł na górze. – Kto chce to pali, kto nie chce nie wdycha dymu. Gdybym był z palącym towarzystwem zszedłbym na dół, a tak skoro żaden z nas nie pali, jesteśmy tutaj.

Podobnie jest w innych większych klubach Poznania. W Minodze i Starym Kinie palić można na piętrze. Spotkani ludzie są jednak zdziwieni, że Polacy tak szybko przystosowali się do zakazu. Mało jest osób, które świadomie go łamią. Częściej jest to skutkiem przyzwyczajenia, albo zbyt dużej ilości napojów procentowych.
W środę na stadionie miejskim w czasie meczu Polska – Wybrzeże Kości Słoniowej na trybunach czuło się dym. Nikt nie zwracał uwagi palącym, jeśli nie liczyć posykujących, niezadowolonych sąsiadów. W przerwie w przejściach zgromadziło się wielu palaczy.

– Teraz to już chyba nie wolno? – martwił się jeden z kibiców. – Daj spokój, przecież wszyscy palą – odpowiedział jego kolega zapalając papierosa. I faktycznie ochrona stadionu udawała, że kilkudziesięcioosobowych grupek palących nie widzi. W lokalach jest inaczej.

Zdyscyplinowani poznaniacy zakaz przyjmują spokojnie. Trudno powiedzieć, czy któryś z właścicieli pubów w stolicy Wielkopolski pójdzie w ślady kolegi ze Śląska. Ten zamienił pub na... prywatny klub. Kto chce wejść musi kupić kartę klubową i zaakceptować regulamin, który dopuszcza palenie. Bolesław Piecha, poseł PiS jeden z rzeczników zakazu palenia, jest zniesmaczony. – Pomysłowość i głupota ludzka nie mają granic. Ale co będzie, gdy któryś z pracowników zachoruje i zaskarży właściciela? – zastanawia się.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto