Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adebayor załatwił ambitnego Lecha

Daniel Kawczyński
Wstydu nie było, ale wielkiego meczu również. Lech, mimo dużych ambicji przegrał z Manchesterem City 1:3, a katem okazał się Adebayor, który strzelił hat-tricka. Dla poznaniaków trafił Tshibamba.

Lech prowadził w swojej grupie i w dwóch pierwszych meczach Ligi Europy kompletnie zaskoczył, remisując z Juventusem Turyn i zwyciężając Red Bull Salzburg. Mimo tych powodzeń mało kto oczekiwał zwycięstwa wyjazdowego nad naszpikowanym gwiazdami Manchesterem City, słynącym z dobrej postawy na własnym stadionie i trudną do sforsowania obroną. Przed meczem z Juve mówiło się jednak to samo, a rzeczywistość napisała radosny scenariusz.

Trener Jacek Zieliński zaskoczył trochę brakiem Semira Stilicia i Artjomsa Rudnevsa, a funkcję jedynego wyjściowego napastnika pełnił Joel Tshibamba. Z kolei Roberto Mancini postanowił oszczędzić bramkostrzelnego Carlosa Teveza oraz Brazylijczyka Jo, którego występ do ostatnich minut stał pod znakiem zapytania.

Manchester City od pierwszych minut starał się zaskoczyć szybki akcjami, ale to Lechici stworzyli sobie pierwszą dogodną sytuację, po tym jak Sławomir Peszko wyłuskał piłkę w polu karnym. Jego uderzenie było jednak bardzo niecelne. Gospodarze szybko odpowiedzieli, na szczęście nikt nie doszedł do dobrego dośrodkowania Glena Johnsona. „Kolejorz” grał bardzo ambitnie i walecznie, czego nie można było odmówić. Brakowało za to spokoju, co uniemożliwiało przeprowadzenie akcji ofensywnych. „The Citiziens” z każdą chwilą poczynali coraz śmielej i w 13.minucie dopięli swego. Na listę strzelców wpisał się Emmanuel Adebayor, który zwodem oszukał Bartosza Bosackiego i uderzeniem w długi róg zza pola karnego zmusił Jasmina Buricia do kapitulacji.

W kolejnych minutach podopieczni Jacka Zielińskiego starali się zaatakować, przez co poczynali coraz śmielej. Defensorzy City nie odpuszczali jednak, powstrzymując ofensywne zapędy dobrym kryciem oraz poprawną grą w destrukcji. Jedynym lekarstwem na stworzenie zagrożenia były próby z dystansu na co zdecydowali się Kamil Drygas i Jakub Wilk. Pierwszy z wymienionych sprawił problem golkiperowi gospodarzy, ale wielkiego strachu mu nie sprawił. Tymczasem w 25.minucie przeciwnicy podwyższyli prowadzenie. Po dobrym dośrodkowaniu Davida Silvy, w polu karnym główkował Adebayor, po raz drugi w tym meczu kierując piłkę do siatki. Pretensje do siebie może mieć Manuel Arbloeda, który mógł zapobiec nieszczęściu.

Poznaniacy mimo dwubramkowej straty nie składali broni i nie rezygnowali z ataków. Kibicom starał się pokazać Peszko, lecz grał zbyt nerwowo i czytelnie. Złotego środka w uderzeniach zza pola karnego szukali Drygas i Joel Tshibamba, również bez powodzenia. Sytuacji nie przyniosła także duża liczba stałych fragmentów.

W końcówce pierwszej połowy gra się za wyrównała i toczyła się głównie w środku pola. Tuż przed przerwą miejscowi mogli dołożyć następne trafienie. Tym razem nie zawiedli obrońcy, a konkretnie Marcin Kikut, który wygrał pojedynek główkowy z Adebayorem.

Po wznowieniu trener Zieliński dokonał żadnych zmian. Początek drugiej części był raczej spokojny z lekkim wskazaniem na Lecha, który bezskutecznie chciał coś zdziałać. Do czasu. W 50.minucie Peszko przewrócił się w polu karnym. Gwizdek arbitra milczał, a zdezorientowani gracze City na chwilę stanęli. Przytomny był Marcin Kikut, lecz trafił w obrońcę, po czym piłka trafiła pod nogi Tshibamby, który pokonał Joe Harta i zdobył kontaktowego gola, którego mało kto się spodziewał.

Po strzeleniu bramki Zieliński dokonał podwójnej zmiany, wpuszczając na murawę Artjomsa Rudnevsa i Semira Stilicia za Drygasa i Wilka. „The Citiziens” trochę się podminowali utratą trafienia i przystąpili do ofensywy. Najpierw w polu karnym „ zatańczył” David Silva mijając czwórkę defensorów. W odpowiedzi z rzutu wolnego z 40 metrów strzelał Peszko i minimalnie chybił. Następnie szansę po zagraniu Silvy miał Adebayor, ale dobrze interweniował Dmijtrie Injać. „Kolejorz” nie tracił jednak śmiałości i woli walki. W 70.minucie do bramki po zagraniu Injacia mógł trafić Tshibamba, lecz zamiast tego strzelił nad bramką. W tej samej minucie boisko był zmuszony opuścić z powodu kontuzji Arboleda, a jego miejsce zajął Ivan Djurdjević.

Gospodarze mimo kłopotów ze strony rywala nie zaprzestali na dwóch golach. W 73.minucie dobrą wrzutkę Silvy zamienił na gola Togijczyk – Adebyor, kompletując tym samym hat-tricka. Poznaniacy znaleźli się w ciężkiej sytuacji, ale walki nie tracili. 120 sekund po tym indywidualnie szarżował Peszko, powstrzymany ostatecznie przez Nigela de Jonga. W rewanżu na rajd z piłką zdecydował się Johnson. Anglik ograł dwójkę zawodników Lecha, a następnie minimalnie niecelnie uderzył z ostrego kąta.

W ostatnich 10 minutach podopieczni Jacka Zielińskiego wyraźnie spuścili z tonu i najwyraźniej stracili nadzieję na chociażby jeden punkt. Z prezentów chętnie by jednak skorzystali. Na cztery minut przed końcem Hart wybijając futbolówkę nabił ją w nadbiegającego Tshibambę, lecz piłka poszybowała nad poprzeczką. To poderwało do kolejnych prób. Chwilę później Hart ponownie musiał wykazać się umiejętnościami broniąc strzał Siergieja Krivetsa. W doliczonym czasie w polu karnym szarżował Rudnevs, ale lepszy był angielski bramkarz.

Lech walczył, czego nie można odmówić. Brakowało jednak przede wszystkim niektórych zawodników, doświadczenia oraz spokoju w niektórych momentach.

W drugim spotkaniu grupy A, Juventus Turyn niespodziewanie zremisował na wyjeździe z Red Bull Salzubrg 1:1. Lech traci pozycję lidera i spada na drugie miejsce, premiowane awansem. W następnym pojedynku pucharowym podopieczni Jacka Zielińskiego będą mieli okazję zrewanżować się na Anglikach przed własną publicznością.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto