Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Akt oskarżenia przeciwko podejrzanemu o bestialski gwałt w prosektorium

Agnieszka Smogulecka
Radosław K. ukrywał się przed policją 4,5 roku. Wpadł w Wielkiej Brytanii. Miesiąc później znalazł się w poznańskim areszcie
Radosław K. ukrywał się przed policją 4,5 roku. Wpadł w Wielkiej Brytanii. Miesiąc później znalazł się w poznańskim areszcie Piotr Jasiczek
Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Radosławowi K., podejrzanemu o bestialski gwałt w prosektorium przy ulicy Szwajcarskiej.

Koszmar. Piekło. Coś, czego zwykły człowiek nie potrafi sobie wyobrazić. Żadne słowa nie są w stanie oddać w pełni tego, co w lipcu 2006 roku spotkało 34-letnią wówczas Iwonę J. Kobieta zaciągnięta została do prosektorium szpitala przy ulicy Szwajcarskiej w Poznaniu.

Przez kilka godzin była poniżana, obrażana, bita, przypalana, aż wreszcie wyrzucona na zewnątrz, jak niepotrzebna rzecz. Jeden z oprawców już został skazany za ten ohydny czyn, drugi ukrywał się, ale wkrótce dosięgnie go sprawiedliwość. Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Radosławowi K.

- Mężczyzna, dziś 31-letni, nie przyznaje się do winy - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Podczas śledztwa przyznał, że gdy doszło do przestępstwa, był w prosektorium, ale to nie on bił i gwałcił Iwonę J. Wyjaśniał, że siedział i patrzył na to, co się dzieje. Jak mówi, być może kopnął kobietę raz czy drugi, ale nawet nie pamięta, jak na to zareagowała - prokurator jest porażona słowami oskarżonego. Tym bardziej że ani policjanci, ani śledczy nie mają najmniejszych wątpliwości, że Radosław K. uczestniczył w gwałcie.

Iwona J. zbierała puszki w pobliżu szpitala. Mieszkała z przyjacielem, na Nowym Mieście. - Żyli zgodnie, nikogo nie niepokoili - wspominają policjanci kryminalni, którzy od początku zajmowali się tą sprawą. W sobotni poranek, na początku lipca 2006 roku kobietę znaleziono na terenie ogródków działkowych w pobliżu szpitala. Była w szoku, zmaltretowana, opuchnięta, posiniaczona, zakrwawiona, poparzona. Każde miejsce na ciele nosiło ślady znęcania.

- Jak wielkie zadano jej obrażenia może świadczyć to, że ich opis w akcie oskarżenia zajmuje dwie i pół strony - mówi prokurator Mazur-Prus.

Śledczy ustalili, że kilka godzin wcześniej kobietę zaczepiło dwóch mężczyzn. Zmusili ofiarę, by poszła z nimi do szpitala. Jeden z nich miał klucze do prosektorium. To tam razem ze wspólnikiem umieścili kobietę. Później bandyci przez kilka godzin gwałcili ją, bili skórzanym pasem po całym ciele, kopali, popychali. Nałożyli jej na głowę skórzany worek i mówili, że uduszą. Pokazywali zwłoki i zapewniali, że sama "będzie leżała, jak te trupy". Grozili, że ją powieszą i nikt jej nie znajdzie. Podpalili rozpylony dezodorant i przypalali jej skórę na brzuchu i w okolicach krocza.

- Ty kur... Krzycz, żeby pokazać, jak ci dobrze! - nakazywali i znów bili. Na koniec kazali ofierze posprzątać pomieszczenie, a później wyprowadzili ją na zewnątrz i posadzili na murku. Kopnęli tak, że straciła przytomność. Odeszli. Zmasakrowaną kobietę znaleźli przypadkowi przechodnie.

Funkcjonariusze dość szybko wpadli na trop sprawców. W kręgu podejrzanych od razu znalazł się 25-letni wówczas Konrad K. z Lubonia - miał bowiem dostęp do kluczy prosektorium. Zatrzymano go, przedstawiono mu zarzuty. Już wtedy było jasne, że jego wspólnikiem był Radosław K., mieszkaniec poznańskiego Starego Miasta, ale mężczyzna dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Rozesłano za nim list gończy. Policjanci ustalili, że kupił bilet do Londynu. To właśnie w Wielkiej Brytanii, w październiku ubiegłego roku Radosław K. został zatrzymany. Miesiąc później znalazł się w poznańskim areszcie. - Bestia wreszcie odpowie za swoje czyny - komentują policjanci, którzy tropili go od połowy 2006 roku.

- Oskarżamy Radosława K. o współudział w zgwałceniu, które miało charakter szczególnego okrucieństwa - mówi Magdalena Mazur-Prus. - Odpowie również za pozbawienie wolności Iwony J. Zdaniem prokuratora prowadzącego postępowanie, także to działanie powiązane było ze szczególnym udręczeniem ofiary.

Radosław K. podczas śledztwa obciążał winą Konrada K. Jak mówił, sam "tylko" siedział i patrzył, co robi kolega. - Konrad bił ją, Konrad gwałcił, Konrad przypalał - powtarzał podczas przesłuchań. Śledczy nie wierzą mu jednak, zresztą niektórzy z nich pamiętają doskonale, że Konrad K. także umniejszał swoją winę i obciążał nią kolegę.

Podczas procesu przed sądem mieszkaniec Lubonia twierdził, że ofiara "sama chciała", że on sam nie wie wszystkiego, że niedokładnie widział, co zaszło w prosektorium, bo wychodził z pomieszczenia, żeby ubierać zwłoki. Twierdził nawet, że właściwie to on uratował życie Iwonie J., bo Radosław K. chciał ją utopić.

Czytaj także:
Brutalny gwałt w prosektorium. Radosław K. został aresztowany

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto