Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bliscy Nieznajomi: Na bohaterów popyt minął?

Redakcja
Dragos Spiteru
Pełne sale w czasie wszystkich przedstawień, świetne spektakle które zmuszają do zastanowienia i dyskusji - w Poznaniu zakończyły się Europejskie Spotkania Teatralne Bliscy Nieznajomi.

Bliscy Nieznajomi to festiwal młody – zakończyła się właśnie jego czwarta edycja. Jednak przez te lata wrósł w poznański krajobraz – mam nadzieję, że na stałe. Oparte na pomyśle prezentacji dokonań europejskich teatrów repertuarowych Bliscy Nieznajomi są okazją do zobaczenia w jednym miejscu kilku, czasami kilkunastu, przedstawień pod jednym wspólnym hasłem.

W tym roku brzmiało one Herosi i Heroiny. Jak przekonywał jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu Paweł Szkotak, jego dyrektor  i jednocześnie dyrektor Teatru Polskiego, miało ono być pretekstem do rozważań czy potrzebujemy jeszcze bohaterów, na ile znane postacie – rzeczywiste lub literackie – wpływają na nasze życie.

A wszystko to opowiedziane językiem teatru. I, jak to zazwyczaj bywa, z teatralnym warsztatem bywało różnie. Po raz kolejny bardzo wysoki poziom zaprezentowali artyści rumuńscy. Przywieziona przez Teatrul National Radu Stanca z Sibu Elektra według Sofoklesa i Eurypidesa to bez wątpienia najciekawsze przedstawienie tegorocznego festiwalu. Dzięki połączeniu greckiej tragedii z tradycyjnym rumuńskim folklorem i graną na żywo przez zespół IZA muzyką, Elektra zachwyca formą, a treść staje się „oswojona” współczesnemu Europejczykowi.

Były jednak i rozczarowania, jak Sorry, Winnetou w reżyserii Piotra Ratajczaka przywiezionym przez wałbrzyski Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego. I o ile przedstawienie zaczęło się bardzo obiecująco – groteskowym obnażaniem amerykańskiego mitu zdobywców Dzikiego Zachodu, to już po kilkunastu minutach tempo spektaklu siadło, aktorzy zaczęli gubić się w kwestiach i niestety treściowo zrobiło się zupełnie miałko. Zrealizowany bez polotu, spektakl o niczym, a na dodatek bez pointy – to pomyłka, z gatunku tych, które się nawet na najlepszych festiwalach zdarzają, ale chciałoby się o nich jak najszybciej zapomnieć.

Sorry, Winnetou; fot. Bartłomiej SowaDon Kiszot, fot. Maciej Podstawny

Świetnie za to wypadł inny polski Teatr Dramatyczny – tym razem z Warszawy. Don Kiszot w reżyserii Macieja Podstawnego przenosi nas w Zycie, które toczy się gdzieś obok nas – kloszardów, tanich dziwek, zwichrowanych umysłowo artystów żyjących w podziemiach wielkich dworców. Zmusza do zadania sobie pytania, na ile autentyczni jesteśmy my sami wobec autentyczności scenicznych bohaterów. I odpowiedź nie podnosi nas na duchu. Maciej Podstawny w swoim spektaklu używa wielu projekcji – w zasadzie całe przedstawienie składa się z dwóch warstw – scenicznej i filmowej. I to jeden z nielicznych przypadków, gdy na teatralnych deskach obie te formy się doskonale uzupełniają.

Nie zawiedli także Ukraińcy. Odeski Akademicki Ukraiński Teatr Muzyczno-Dramatyczny im. W. Wasilko przywiózł do Poznanian dwa przedstawienia. Oba utrzymane w koncepcji teatru używającego form plastycznych jako środka wyrazu, ale zarówno w Edypie jak i w Hamlecie ważne były słowa. Kwestie wyrzucane wręcz przez aktorów, często na jednym tonie, bez intonacji czy dramaturgii nabierały zupełnie innego znaczenia. I nie sposób oprzeć się wrażeniu, że w tym przypadku bariera językowa spowodowała, że traciliśmy bardzo dużo z wymowy obu spektakli.



Edyp, fot. Aleksander DruganovHamlet, fot. Aleksander Druganov

W Edypei Dmytro Bogomazow ubiera aktorów w kostiumy posągów, wokoło kręcą się współcześni nam ludzie, a posągi przeżywają swoją tragedię. Czy tylko swoją? Gdy do Edypa dociera tragizm sytuacji – ojcobójstwo, kazirodczy związek z własną matką, wydłubawszy sobie oczy pozostaje na scenie odarty z marmurowego kostiumu – nagi człowiek zagubiony w rzeczywistości.

Czy oglądając przedstawienia zaprezentowane w czasie Bliskich Nieznajomych udało się odpowiedzieć na stawiane przez Pawła Szkotaka pytania? I tak, i nie! Bowiem okazuje się, że możemy identyfikować się z bohaterami antycznymi, których los był z góry zdeterminowany przez siły wyższe, przez kaprysy bogów. Ich działania, by odwrócić swój los na nic się zdaja wobec ułożonego wcześniej planu. Tak i my zdajemy sobie sprawę, że mamy wpływ na bardzo niewielkim stopniu na swoje życie. Rolę wróżów i „ust bogów” przejęły media i reklama, a kapłanami nieznanych bóstw stali się politycy, szefowie koncernów, współcześni krezusi nauczający jak mamy żyć. I w tym wszystkim znajdujemy się my – zwyczajni zjadacze chleba, toczący swoje małe walki, przeżywający wielki namiętności… ale tylko w dozwolonych przez „władców” ramach.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto