Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czym zatruły się psy na Cytadeli?

Lilia Łada
Lilia Łada
Po spacerze na Cytadeli dwa psy z ciężkimi objawami zatrucia trafiły do weterynarza. Właściciele zastanawiają się, czym mogły się zatruć.

O sprawie zatrutych psów dowiedzieliśmy się od jednego z naszych Uzytkowników.

- Po spacerze psy nagle zaczęły mieć silne torsje, a gdy nie miały już czym wymiotować, osłabły - opisuje objawy choroby zwierząt pan Tomasz. - Następnie zaczęły im "wysiadać" nerki. Obecnie oba psy w stanie ciężkim są pod stałą opieką weterynaryjną. Z uwagi na fakt, iż nerki przestały funkcjonować, psy są dializowane.

Właściciele zaczęli szukać przyczyny nagłej choroby psów, a ponieważ oba zwierzaki były na spacerze na Cytadeli i oba mają identyczne objawy, podejrzenie padło na ten popularny park. Zwłaszcza że wcześniej uwagę spacerujących zwróciły plastikowe białe i żółte doniczki z nieznaną zawartością i napisem "Uniwersytet Przyrodniczy". Doniczki wiszą na drzewach i stoją na ziemi w wielu miejscach parku, w niektórych są martwe owady, w innych dziwna ciecz, lepka, długo pozostająca na palcach i o szczypiącym smaku.

- Doszliśmy do wniosku, że chorobę psów spowodować mogła substancja
pochodząca właśnie z tych doniczek - wyjaśnia pan Tomasz.

Właściciele obu psów przyznali, że psy mogły się z nich napić.

Czy w doniczkach na Cytadeli rzeczywiście może być jakaś trucizna? Zdaniem Artura Maja z Zarządu Zieleni Miejskiej, który opiekuje się Cytadelą, to wykluczone.

- Doniczki zostały już w ubiegłym roku wystawione przez Uniwersytet Przyrodniczy i służą do badania populacji dzikich pszczół żyjących na Cytadeli - wyjaśnia Artur Maj. - To część programu badań różnorodności owadów żyjących na Cytadeli. Część doniczek wisi na drzewach, część stoi na ziemi, by wabić pszczoły, a te, które się tam utopią, badać. Ale w środku jest zwykła woda z cukrem, nic toksycznego.

Niegroźną zawartość doniczek uniwersyteckich potwierdza także dr Cezary Beker, rzecznik prasowy Uniwersytetu Przyrodniczego.
- Uniwersytet, a dokładnie katedra Entomologii, rzeczywiście prowadzi na Cytadeli badania używając do tego takich właśnie doniczek - mówi. - Jednak z pewnością nie ma w nich żadnej trucizny, tylko woda, ludwik i glikol, które miały wabić owady. Nie są to substancje szkodliwe. Koleżanka, która prowadzi te badania, sama ma trzy psy, które niejednokrotnie bawiły się pełnymi doniczkami i zapewnia, że nigdy nic im nie było.

Badania uniwersytetu prowadzone są na Cytadeli już drugi rok i nigdy dotąd nie było żadnych sygnałów o tym, żeby jakiemukolwiek zwierzęciu coś zaszkodziło. W parku nie wykłada się też żadnych trucizn ani innych toksycznych środków, bo nie ma po co tego robić. Zdaniem Artura Maja przyczyną choroby psów musi być więc coś innego.

- Cytadela jest parkiem, a więc obowiązuje w niej regulamin parkowy - zwraca uwagę. - To znaczy, że psy powinny być tam prowadzone na uwięzi, a nie spuszczane ze smyczy. Jeśli tak się dzieje, to pies niczego nie zje bez wiedzy właściciela, a nawet jeśli to zrobi, to właściciel to widzi. Jeśli jednak pies biega gdzie chce, to trudno powiedzieć, co mógł zjeść i gdzie.

Może więc zwierzęta pod nieuwagę właścicieli trafiły na dzikie wysypisko śmieci z toksycznymi substancjami? W takim przypadku informację o nim powinna mieć Straż Miejska. Jednak strażnicy o niczym takim nie wiedzą.

- Cytadela jest pod stałym nadzorem Zespołu Parkowo-Leśnego, jest systematycznie sprzątana, więc dzikie wysypiska, jeśli już się trafią, bardzo szybko są likwidowane - wyjaśnia Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy Straży Miejskiej. - Oczywiście zawsze może coś tam zostać pod krzakami czy w zaroślach, czego służby sprzątające nie dostrzegły. Być może więc psom zaszkodziła spleśniała kiełbasa wrzucona głęboko w krzaki.

Leczący psy weterynarze nie potrafili jednoznacznie powiedzieć, co spowodowało zatrucie. Na szczęście stan zwierząt, jak nas poinformował pan Tomasz, zaczął się poprawiać, choć nigdy już nie wrócą do stanu zdrowia sprzed choroby.
- Dlatego postanowiliśmy zwrócić uwagę wszystkich na tę sytuację - wyjaśnia pan Tomasz. - Bo przecież Cytadela to miejsce, gdzie spaceruje wielu ludzi, w tym także z dziećmi. Nie chcielibyśmy, by sytuacja z zatruciem się powtórzyła, tylko że już nie u psów, a u dzieci.

Ponieważ po naszej publikacji pojawiły się kontrowersje co do szkodliwości glikolu zawartego w preparatach, przygotowanych przez specjalistów z Uniwersytetu Przyrodniczego, postanowiliśmy ich poprosić, by wyjaśnili tę sprawę. Jak powiedział nam dr Cezary Beker, rzecznik prasowy uczelni, preparaty rzeczywiście zawierają glikol etylowy, jednak jest to glikol w stężeniu 4,8 procent, który jest absolutnie nieszkodliwy. By pies zachorował, i to poważnie, po spożyciu preparatu w takim stężeniu, musiałby go wypić przynajmniej litr, co jest mało prawdopodobne.

Jednak ze względu na fakt, że badania prowadzone przez uczelnię wywołały pewne zaniepokojenie, pracownicy uczelni zamierzają zbadać zawartość pojemników na Cytadeli, by wyjaśnić tę sprawę. Obecnie jest w nich tylko czysta woda.


od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto