Tą niezwykłą szkołą jest Szkoła Podstawowa nr 23 na poznańskich Jeżycach. To widać już od wejścia: na każdym piętrze wisi gazetka szkolna propagująca zdrowe odżywianie, w korytarzu pierwszego piętra można podziwiać zasuszone pęki ziół, które zbierali uczniowie, no i nie ma tu automatów z colą, chipsami i słodyczami.
- Mamy całoroczny program dotyczący dbania o zdrowie, a więc i zdrowego odżywiania - wyjaśnia Alicja Fornalik, nauczycielka przyrody. - Mieliśmy zajęcia na temat ziół, dzieci je zbierały, a jak pięknie wtedy pachniało w szkole! Teraz będziemy mieć miesiąc owocowy, później warzywny, a wszystko zakończymy w maju festynem dla wszystkich dzieci i rodziców.
Śniadanie to podstawa
Bo nauczyciele tej szkoły pracują także z rodzicami. Są dla nich specjalne gazetki, spotkania i pogadanki. Żeby wiedzieli, jak dziecko powinno się odżywiać. Bo nie wszyscy wiedzą.
- Najważniejsze jest jedzenie śniadań - mówi Stanisława Ratajczak, szkolna pielegniarka. - A to jest tragedia, dzieci bardzo rzadko je jedzą. A nawet jeśli jedzą w domu, to nie biorą drugiego śniadania do szkoły i są głodne. To potem mamy omdlenia, złe samopoczucie u uczniów...
Czasami dzieci kupują sobie drożdżówki lub zapiekanki. To wtedy jeszcze nie jest tak źle, jeśli kupują w szkolnym sklepiku. Bo ten sklepik to dodatkowy fenomen. Tu nie ma napojów gazowanych i chipsów ziemniaczanych, są za to owoce, soki i gotowe kanapki - z serem lub szynka i zawsze jakimś warzywem. Ceny zaczynają się od 1,5 zł. A zapiekanki przygotowuje Anna Sosnowska-Nowicka, szefowa sklepiku, osobiście, krojąc warzywa i zapiekając na bułce. Żadne tam mrożonki.
- Dziś już pani nie znajdzie ani jabłek, ani mandarynek, ani bananów, bo wszystkie poszły - mówi pani Anna. - Kanapki jeszcze są, no i napojów nie brakuje.
Na drugie śniadanie - marchewka
Okazuje się też, że można w szkolnym sklepiku sprzedawać zdrowe artykuły spożywcze i zarabiać.
- To wszystko zależy od dyrektora, przecież to on podpisuje umowę - wyjaśnia Alicja Fornalik. - Nie musi się zgadza na niektóre produkty, sklepikarza można zmienić. A dzieci, jeśli mają pieniądze, to i tak kupią w tym sklepiku, ale już nie chipsy, bo ich tu nie będzie, tylko coś zdrowszego. My umawiając się z panią powiedzieliśmy, żeby sprzedawała tylko to, co dałaby także własnym dzieciom.
Zdaniem nauczycieli złe nawyki żywieniowe dzieci kształtują w dzieciach rodzice. Z zapracowania, z braku czasu czy wiedzy na temat odżywiania.
- To wina rodziców i my tego nie ukrywamy - mówi Alicja Fornalik. - Dzieci jadają też za mało warzyw. Dla większości z nich jedyne warzywo to ziemniak. Ale teraz, kiedy już wiedzą, że to szkodzi, to nawet rodzicom nie pozwalają kupować chińskich zupek czy żywności z konserwantami. W mojej klasie dzieci przynoszą na drugie śniadanie nawet marchewki...
Są efekty takiej diety!
Szkoła - i to pewnie też jako jedna z nielicznych w Poznaniu - nie ma kłopotów z wyrzucaniem przez dzieci kanapek, jeśli już je przyniosą domu.
- Jeśli dziecko wyrzuca śniadanie, to za to są kary - mówi Stanisława Ratajczak. - I zawsze mówimy: nie chcesz jeść, to zapytaj kolegę, może jest głodny i chętnie zje. Raczej nie mamy z tym kłopotów.
Efekty zdrowej diety już widać: dzieci rzadziej chorują i są bardziej odporne, rzadziej sobie łamią kości, bo nie piją napojów gazowanych - na ten temat pani Fornalik nawet przeprowadziła badania, które to potwierdziły. A ankieta przeprowadzona i zorganizowana przez samorząd szkolny wykazała, że dzieci polubiły zdrowe jedzenie i chętnie kupują je w szkolnym sklepiku. A co im najbardziej smakuje? Sklepikowe kanapki...
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?