Kupuj warzywa i owoce od sąsiadów
Polki i Polacy często wybierają lokalne, mniejsze sklepy, które są blisko ich miejsca zamieszkania, a które oferują dobre jakościowo produkty pochodzące z regionu. Lokalność obok e-handlu to jeden z głównych trendów widocznych w branży handlu detalicznego. W internecie można znaleźć osoby, które sprzedają warzywa i owoce wprost z wielkopolskich gospodarstw, nawet z dostawą do domu.
- Po jabłka, śliwki i czereśnie jeździmy do Białośliwia, potocznie znanego jako wielkopolskie zagłębie jabłkowo-śliwkowe. Warzywa okopowe, ziemniaki, młodą pietruszkę, marchew, seler bierzemy z Pyzdr. Ze Śmigla bierzemy pomidory, fasolkę, groszek. Zjeżdżamy praktycznie całą Wielkopolskę – mówi Łukasz Nowacki, który wraz z żoną Martą założył sklep "Warzywa owoce u Franka".
Biedronka omija zakaz handlu w niedzielę
Łącznie współpracują z ok. 14 gospodarstwami położonymi w całej Wielkopolsce. Pan Łukasz sam wcześniej pracował w branży gastronomicznej i organizacji imprez, ale ograniczenia gospodarcze spowodowane epidemią koronawirusa pozbawiły go zatrudnienia. Dodatkowym impulsem było pojawienie się dziecka i chęć zapewnienia mu jak najlepszej jakości warzyw i owoców. Najpierw był warzywnik sezonowy, który cieszył się tak dużym powodzeniem, że od marca tego roku wraz z żoną zdecydowali się na otworzenie sklepu stacjonarnego.
Nowacki po towar jeździ codziennie, a czas od zbioru do trafienia do sklepu i finalne do kupującego nie jest dłuższy niż jeden dzień.
- Produkty są świeże i prosto z pola. Niedługo wprowadzimy też usługę „od pola do domu”, czyli będziemy dowozić zamówienia do klientów – mówi.
Opinie są podzielone
Nie wszyscy jednak odczuwają trend lokalności i kupowania w małych sklepikach i na straganach. Coraz mniej osób przychodzi na rynek na placu Wielkopolskim w Poznaniu, gdzie sprzedawcy narzekają na to, że supermarkety odebrały im klientów. Do tego dochodzą niemałe opłaty do miasta za wynajem powierzchni, co razem powoduje, że sprzedawcy muszą stać cały dzień, żeby coś zarobić.
Na poznańskim straganie w okolicach Łazarza w tym roku nie było sezonu truskawkowego.
- Normalnie zatrudniamy 2-3 osoby do pomocy, w tym roku nikogo nie wzięliśmy. Ludzie się przyzwyczaili do promocji w supermarketach, ale my kupujemy małe ilości i nie możemy konkurować ceną z dużymi sklepami, które kupują miliony ton – mówi jedna ze sprzedawczyń.
Na Rynku Jeżyckim nie można narzekać
Na Rynku Jeżyckim panuje umiarkowany optymizm.
- Nie można narzekać, ale zawsze mogłoby być lepiej. Latem zawsze jest większy ruch, bo ludzie przychodzą po sezonowe warzywa i owoce – mówi jedna ze sprzedawczyń na Rynku Jeżyckim
Wpływ epidemii koronawirusa sprzedawcy oceniają negatywnie. Część z osób rezygnowała z zakupów w zamkniętych przestrzeniach supermarketów właśnie na rzecz otwartych targowisk czy mniejszych osiedlowych sklepików, ale na Rynku Jeżyckim sprzedawcy nie odczuli tego trendu. Mówią, że momentami przychodziło do nich mniej osób.
- Najgorzej było kiedy towar mógł podawać tylko sprzedawca. To bardzo zniechęcało ludzi do zakupów. Każdy lubi sam wybrać sobie warzywa – opowiada.
Przez zamknięcie restauracji i upadek niektórych lokali zmniejszyła się sprzedaż surówek u pana Marka Zgardy, który prowadzi przetwórstwo warzyw i owoców „Pychota”. Lato samo w sobie jest czasem, kiedy ludzie kupują mniej surówek wybierając sezonowe warzywa, mimo to, jak mówią w sklepiku, nie można narzekać na sprzedaż. „Pychota” to biznes rodzinny z Dziećmierowa k. Kórnika. Synowie pana Marka codziennie robią świeże surówki, bez konserwantów, a ten sprzedaje je na Rynku Jeżyckim. Sami opracowali ponad 20 receptur, a w swój biznes wkładają całe serce.
Czerwone jabłuszko
Nietypowym lokalnym poznańskim sklepem, specjalizującym się w jabłkach, jest Czerwone Jabłuszko przy zbiegu ulic Zwierzynieckiej z Kraszewskiego. Można tam dostać ok. 20 gatunków jabłek. Sklep działa od 30 lat, a sprzedawane w nim owoce pochodzą z Rolniczo – Sadowniczego Gospodarstwa Doświadczalnego Przybroda Uniwersytetu Przyrodniczego. Głównymi klientami Czerwonego Jabłuszka są osoby starsze, które przychodzą tam od lat.
- Starsi ludzie to ok. 85 proc. naszych klientów. Przychodzą też młodzi, ale jest ich znacznie mniej – mówi pan Irek, który sprzedaje w Czerwonym Jabłuszku i dodaje, że największą popularnością cieszy się krucha i słodka odmiana Jonagold.
Jak przez rok zmieniły się ceny
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?