Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech – Cracovia 5:0! Wróciła mistrzowska forma!

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
Lech potwierdził, że kryzys ma już za sobą. Z Cracovią lechici strzelili 5 goli – więcej niż w 8 poprzednich spotkaniach razem wziętych!

Mecz z Cracovią miał dać odpowiedź na pytanie, czy cenne zwycięstwo Lecha z Dnipro Dniepropietrowsk było jednorazowym wyskokiem, czy sygnałem, że mistrz Polski wraca do swojej wysokiej formy.

Kiedy drużyna wyszła na boisko, kibice byli nieco zdziwieni. Nie chodziło nawet tyle o zmiany w składzie, co o koszulki lechitów. Zamiast tradycyjnych jednolicie niebieskich, mieli na sobie stroje w niebieskie pasy.
- To nowe koszulki, w których Lech będzie występował na Bułgarskiej – wyjaśniała później Joanna Dzios, rzeczniczka prasowa klubu.

Pierwsze minuty spotkania były obiecujące. Już w 7. minucie po strzale Artjomsa  Rudnevsa Marcin Cabaj z trudem odbił piłkę, którą miał jeszcze szansę dobić Semir Stilić, ale obrońcy Cracovii zdołali zablokować uderzenie. Minutę później kolejny groźny strzał oddał Rudnevs, ale bramkarz gości nie dał się zaskoczyć.

Dwie minuty później było już 1:0 dla Kolejorza, ale Cabaja pokonał... jego kolega z zespołu, Marian Jarabica, który próbując wybić piłkę, skierował ją do własnej bramki. To był prawdziwy dramat krakowian, którzy w dwóch poprzednich meczach również przegrywali po różnych dziwacznych bramkach.

Lechici jednak za wszelką cenę starali się udowodnić, że sami tez potrafią strzelać gole. W 32. minucie potężną bombą zza pola karnego popisał się Dimitrije Injac, ale Cabaj zdołał sparować piłkę nad poprzeczkę.

Cracovia przebudziła się pod koniec pierwszej połowy, ale najpierw Bartoszowi Ślusarskiemu, a później Mariuszowi Sasze zabrakło celności. Trener Cracovii, Rafał Ulatowski postanowił w przerwie dokonać aż dwóch zmian, mających zwiększyć siłę ognia jego zespołu. Zeszli Sławomir Szeliga i Bartłomiej Dudzic, których zastąpili Michał Goliński i Radosław Matusiak.

- Zauważyłem, że od 20. minuty Lech zgubił oddech i dlatego postanowiłem zaryzykować – tłumaczył później „Ula”.

Zabójcze prawe skrzydło Kolejorza

Niestety, szkoleniowiec Pasów szybko tej decyzji pożałował – lechici zdominowali środek pola i juz w 54. minucie cieszyli się z drugiego gola. Po płaskim dośrodkowaniu z prawej strony boiska w wykonaniu Marcina Kikuta do piłki nie doszedł Rudnevs, ale tuż za nim był Sławek Peszko, który płaskim strzałem posłał piłkę do siatki.

Lechici dalej byli w natarciu i 8 minut później podwyższyli wynik na 3:0. Znów piękną asystą popisał się Kikut, który dośrodkował idealnie na głowę Rudnevsa, a ten nie dał żadnych szans Cabajowi.          

W 68. minucie ponownie akcja prawą stroną, ale tym razem wprowadzonego kilka minut wcześniej Siergieja Krwica, który dostrzegł zostawionego bez opieki w polu karnym gości Jakuba Wilka. Wychowanek Kolejorza spokojnie poczekał, aż piłka odpowiednio odbije się od murawy, dokładnie przymierzył i po chwili cały stadion cieszył się z czwartej bramki.

Gospodarze uspokojeni wysokim prowadzenie spuścili nieco z tonu, dając trochę pograć Cracovii, ale i tak stwarzali sobie kolejne sytuacje zwłaszcza po prostopadłych podaniach do szybkiego Rudnevsa. Ostatecznie to właśnie Łotysz ustalił wynik na 5:0, wykorzystując w 82. minucie rzut karny po faulu Cabaja na Peszce.

Lech - Cracovia 5:0:  Powiedzieli po meczu:

5:0 wydaje się wynikiem wręcz kosmicznym, wszak łącznie w poprzednich 8 spotkaniach tego lata (2 meczach ekstraklasy, 5 meczach w europejskich pucharach oraz spotkaniu o Superpuchar) Lech zdołał zdobyć łącznie zaledwie trzy bramki.
- Myślę, że o naszej porażce zdecydowały zmiany w przerwie – przyznawał po meczu załamany Rafał Ulatowski. – Zaryzykowałem i skończyło się to dla nas bardzo źle, zwłaszcza dla mnie, bo biorę odpowiedzialność za tę porażkę na siebie.

Nad głową trenera Cracovii, która w trzech meczach sezonu zanotowała trzy porażki, zbierają się ciemne chmury, które na razie zniknęły znad głowy szkoleniowca Lecha.
- Niecodziennie wygrywa się 5:0, co oczywiście cieszy – mówił po meczu Jacek Zieliński. – Chwała chłopakom, że nawet przy 3:0 dalej atakowali. Oczywiście były błędy, a do schematu, do którego dążymy, ciągle trochę nam brakuje, ale najważniejsze, że znowu strzelamy gole, stwarzamy sobie sytuacje i znów zagraliśmy na zero z tyłu.

Teraz w Poznaniu wszyscy koncentrują się na czwartkowym meczu rewanżowym z Dnipro Dniepropietrowsk, którego stawką jest awans do fazy grupowej Ligi Europejskiej.
- 5:0 to na pewno dobry prognostyk, który pokazuje, że kryzys mamy za sobą – mówił Jakub Wilk.

Jedyne zmartwienie jest takie, że poza właśnie Wilkiem z Dnipro nie zagra żaden inny strzelec gola z meczu z Cracovią. Rudnevs nie może grać z przyczyn formalnych, a Peszko został zawieszony przez UEFA na jeszcze dwa następne mecze. Najważniejsza jest jednak wyraźna poprawa stylu gry – lechici nie tylko strzelali, ale też umieli stwarzać sobie sytuacje strzeleckie, do których z kolei nie dopuszczali ofensywnie ustawionych rywali.

Lech Poznań - Cracovia 5:0

Bramki: 10. Jarabica (sam.), 54. Peszko, 62., 82 (karny) Rudnevs, 68. Wilk.

Żółte kartki: Arboleda, Herniquez - Cabaj, Polczak, Matusiak.
Sędziował: Robert Małek.
Widzów: 13 tysięcy.

Lech: Burić - Kikut, Wojtkowiak, Arboleda, Henriquez (72. Tshibamba) - Kiełb (64. Wilk), Injac, Stilić (59. Kriwiec), Bandrowski, Peszko - Rudnevs.

Cracovia: Cabaj - Janus, Polczak, Jarabica, Sasin - Sacha, Radomski, Klich, Szeliga (46. Goliński), Dudzic (46. Matusiak) - Ślusarski (72. Mierzejewski).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto