Dla piłkarzy Lecha był to pierwszy mecz tego sezonu w roli gospodarza, ale tak się złożyło, że lechitom przyszło ją pełnić na stadionie... we Wronkach. Wszystko oczywiście z powodu montażu zadaszenia na stadionie przy Bułgarskiej.
Losy awansu do IV rundy eliminacji Ligi Europejskiej rozstrzygnęły się już w pierwszym spotkaniu rozegranym we Fredrikstad. Poznaniacy wygrali tam pewnie i w zaskakująco wysokich rozmiarach 6:1. Z tego powodu szkoleniowiec Kolejorza Jacek Zieliński zgodnie z zapowiedzią dał szansę gry od pierwszej minuty kilku zawodnikom spoza podstawowej jedenastki.
W bramce stanął Krzysztof Kotorowski, a narzekającego na drobny uraz Sławomira Peszkę zastąpił Krzysztof Chrapek. Poza tym od pierwszej minuty w środku pola zagrał Dimitrije Injać, a na prawej obronie Marcin Kikut, który nie ma już problemów z biodrem.
Już w 3. minucie Robert Lewandowski mógł dać prowadzenie Lechowi.
Mecz rozpoczął się tak, że wszyscy spodziewali się powtórzenia wyniku z Norwegii. Już w trzeciej minucie sam na sam z bramkarzem gości był Robert Lewandowski, ale Lasse Staw obronił strzał napastnika Lecha.
Przez pierwsze 10 minut gra toczyła się niemal wyłącznie na połowie FFK – nawet gdy goście przejmowali piłkę i próbowali skonstruować jakąś akcję, błyskawicznie były one przerywane czystymi przechwytami poznaniaków.
W 19. minucie lechici wykonywali rzut rożny. W pierwszym meczu właśnie po kornerach zdobywali gole i było blisko, aby powtórzyli to w rewanżu. Dośrodkowanie Semira Stilicia trafiło wprost na głowę Hernan Rengifo, ale jego uderzenie minimalnie minęło bramkę gości.
W 25. minucie pierwszy raz groźniej zaatakował Fredrikstad, ale Amin Askar uderzył wprost w Kotorowskiego. Sześć minut później było już 1:0, ale dla... Norwegów. Co ciekawe, goście zdobyli bramkę w stylu, w jakim w pierwszym meczu je tracili. Wrzutka z rzutu wolnego z około 30 metrów trafiła wprost do Ardiana Gashiego, który nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce.
Stracony gol wprawił w osłupienie kibiców Kolejorza, którzy jeszcze nie zdążyli ochłonąć, a po chwili ich drużynę przed stratą drugiego gola uchronił słupek. Uskrzydleni Norwegowie dalej nacierali i w 35. minucie Lech przegrywał już 0:2. Jak na ironię, Kolejorz ponownie stracił gola po stałym fragmencie gry. Najpierw w wyjątkowo idiotyczny sposób Semir Stilić wybił piłkę na rzut rożny, a po chwili do dośrodkowanej piłki najwyżej wyskoczył Raio Piiroja i strzałem głową pokonał Kotorowskiego, który w tej sytuacji nawet nie spróbował interweniować. Na tę sytuację kibice zareagowali gwizdami. Nic dziwnego, spodziewali się łatwej wygranej, a tymczasem ich ukochana drużyna w dziecinny sposób straciła już dwa gole.
Prowadzenie 2:0 to był szok nawet dla samych Norwegów.
Poirytowany Jacek Zieliński już w przerwie zdecydował się zdjąć Hernana Rengifo i wpuścić na murawę Tomasz Bandrowskiego. Poznaniacy już od pierwszych minut pokazywali ogrmną determinację w tym, aby odwrócić losy tego meczu.
W 63. minucie po indywidualnej akcji i strzale Stilicia piłkę zablokowali obrońcy gości i był rzut rożny. Bośniak tym razem dośrodkował bardzo dokładnie wprost na głowę Lewandowskiego, który pewnym strzałem umieścił piłkę w rogu bramki Stawa.
W 77. minucie norweski golkiper pokazał jednak, że nie jest aż tak słabym bramkarzem, jak pisano po pierwszym meczu. Marcin Kikut dośrodkował z prawej strony, a do piłki szczupakiem rzucił się wprowadzony dwie minuty wcześniej Tomasz Mikołajczak. Młody napastnik trafił idealnie w piłkę, ale Staw świetną interwencją sparował strzał.
Mimo rosnącego naporu poznaniaków wynik już się nie zmienił. Lech przegrał dość niespodziewanie 1:2 sprawiając olbrzymi zawód swoim kibicom, natomiast gracze Fredrikstad cieszyli się po ostatnim gwizdku, jakby świętowali tu awans.
- Po pierwszym meczu wiedzieliśmy, że Lech jest bardzo silną drużyną, więc bardzo cieszymy się, ze udało nam się z nim wygrać tym bardziej, że nie mogliśmy dziś wystawić najsilniejszego składu – tłumaczył po meczu trener FKK Aune Tom Freddy, który pogratulował poznaniakom awansu i życzył powodzenia w dalszych meczach w Lidze Europejskiej.
Mimo awansu, piłkarze Kolejorza nie mogli być zadowoleni ze swojej gry.
- Uważam, że wcale nie zagraliśmy tak źle. Fredrikstad nie miało właściwie czystych sytuacji strzeleckich, a bramki zdobyło po naszych błędach przy stałych fragmentach gry – powiedział po meczu Marcin Kikut. – Na pewno niełatwo się skoncentrować na taki mecz, gdy ma się w głowie wynik z pierwszego meczu.
Trener Jacek Zieliński starał się nawet szukać plusów tej porażki.
- Drużyna nie obrośnie w piórka i dobrze, że pierwszą porażkę mamy już za sobą, zwłaszcza, że jest to porażka, która nie ma dla nas szczególnie przykrych konsekwencji, choć oczywiście chcieliśmy dzisiaj wygrać.
Swojego rywala w IV rundzie eliminacji Ligi Europejskiej Lech pozna podczas piątkowego losowania w Nyonie. Poznaniacy mają wyjątkowego pecha - bedą pierwszą z nierozstawionych drużyn, czyli teoretycznie trafią na silniejszego rywala od siebie.
Lech Poznań – Fredrikstad FK 1:2 (0:2)
Bramki: 63. Lewandowski – 31. Gashi, 35. Piiroja
Żółte kartki: Gashi, Werman, Piiroja, Barsom, Aksar
Lech Poznań: Kotorowski – Djurdjević, Arboleda, Bosacki, Kikut – Wilk, Injać, Stilić (82. Golik), Chrapek (75. Mikołajczak) – Rengifo (46. Bandrowski), Lewandowski.
Fredrikstad FK: Staw - Askar, Thomassen, Ophaug, Piiroja - Wehrman, Elvestad, Adiyiah (85. Trulsen), Gashi - Barsom, Tegstrom (73. Johannsson).
Aby obejrzeć wszystkie zdjęcia z meczu, kliknij w miniaturki pod artykułem.
8 sierpnia, godz. 20 |
WAKACJE 2009 W POZNANIU kultura, sport, turystyka | TRANSFERY 2009 | KONKURSY MM POZNAŃ sprawdź co możesz wygrać |
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?