Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lechici zremisowali z warszawskim antyfutbolem

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
Gra na czas, udawanie ciężkich urazów, wybijanie piłki na oślep – dzięki takim metodom piłkarzy Polonii Warszawa, Lech tylko zremisował pierwszy mecz półfinału Pucharu Polski.

Choć obie drużyny cały czas liczą się w walce o mistrzostwo Polski, juz po rozlosowaniu par półfinałów Remes Pucharu Polski zdecydowanego faworyta widziano w Lechu. Poznaniacy wyższą klasę mieli udowodnić przede wszystkim w pierwszym meczu rozegranym przed własną publicznością.

Pierwsze minuty zdecydowanie należały do Kolejorza, którzy już w 14. minucie objęli prowadzenie. Lechici kapitalnie rozegrali piłkę, atakując prawą stroną boiska. Dośrodkowanie trafiło wprost na głowę Roberta Lewandowskiego, który odegrał do nadbiegającego Semira Stilicia, a ten nie miał już problemów z pokonaniem Sebastiana Przyrowskiego. To była akcja jak za najlepszych jesiennych meczów Kolejorza i wszyscy mieli nadzieję, że może to zwiastun powrotu do wielkiej formy podopiecznych Franciszka Smudy.

Gola na 1:0 zdobył Semir Stilić.

Piłkarze Polonii wydawali się zrezygnowani, mieli spore problemy z przeprowadzaniem akcji na stronie lechitów. Wydawało się, że gospodarze w pełni kontrolują przebieg meczu, aż nadeszła 23. minuta. Manuel Arboleda sfaulował tuz przed polem karnym jednego z napastników Polonii i sędzia podyktował rzut wolny. Jarosław lato uderzył w długi słupek, w którym powinien stać Krzysztof Kotorowski. Powinien, ale bramkarz Lecha tuż przed strzałem zrobił krok w kierunku środka bramki i nie zdołał sięgnąć piłki.
- Piłka wpadła w miejscu, w którym stałem. Padła bramka, a to nie powinno się zdarzyć – przyznał po meczu bramkarz Lecha.

Gol niewiele zmienił w obrazie gry – dalej stroną przeważająca byli gospodarze, ale przed przerwą nie zdołali już poważniej zagrozić bramce Przyrowskiego.

W wiosennych meczach lechici zazwyczaj rozgrywali obie połowy na zdecydowanie różnym poziomie i kibice zastanawiali się, czy drugie 45 minut będzie tymi lepszymi czy gorszymi. Początek drugiej połowy wskazywał na to drugie. W 47. minucie po szybkiej kontrze Filip Ivanovski miał przed sobą tylko Kotorowskiego, ale trafił w poprzeczkę.

Później jednak z minuty na minutę rosła przewaga Lecha. Poloniści usatysfakcjonowani wynikiem 1:1 ograniczali się do coraz bardziej rozpaczliwej obrony i zyskiwaniu gry na czas. Dawno już na Bułgarskiej nie było drużyny, która robiłaby to jednak w tak żenujący sposób. Niemal każdy faul kończył się tym, że piłkarz gości długo zwijał się z bólu na murawie. Zawodnicy z Warszawy nawet w najmniej groźnych sytuacjach, gdy piłka znajdowała się metr od linii autowej, wybijali ją z całej siły w kierunku budowanych bocznych trybun stadionu na Bułgarskiej.

Taki antyfutbol okazał się jednak skuteczny – wybijał z rytmu lechitów, którzy nie mieli sposobu na sforsowanie defensywy gości. Smuda był tak zrezygnowany, że mimo wcześniejszych deklaracji, zdecydował się jednak na szaleństwo i wprowadził na boisko Harisa Handzicia. Bośniak choć grał zaledwie nieco ponad 10 minut był widoczny – często pokazywał się kolegom i dochodził do ich podań.
- Grał za krótko, aby móc go ocenić, ale nie wykluczam, że w tym sezonie jeszcze dostanie szansę – podsumował jego występ Franciszek Smuda.

W 87. minucie ciągłego udawania ciężkich urazów przez piłkarzy z Warszawy nie wytrzymał już nawet sędziujący to spotkanie Robert Małek. Po jednym ze starć Przyrowski omal nie „konał z bólu” na murawie, ale sędzia nie odgwizdał faulu, więc bramkarz Polonii nagle cudownie ozdrowiał i pobiegł z pretensjami do sędziego. Poirytowany Małek uznał to za niesportowe zachowanie i pokazał Przyrowskiemu czerwoną kartkę.
- Nie wiem, co tam się stało, jeszcze o tym nie rozmawiałem z Sebastianem – mówił na pomeczowej konferencji trener Polonii Jacek Grembocki.

Przyrowski "umiera" na boisku...

... po czym wylatuje z boiska.

Na szczęście dla gości ich trener miał jeszcze w zapasie trzecią zmianę i w bramce mógł stanąć Radosław Majdan. Momo nerwowej końcówki lechici nie zdołali go pokonać i przed rewanżem w Warszawie są na nieco gorszej pozycji niż rywale.
- Polonii do awansu wystarczy 0:0, ale puchar jest pucharem i wynik jest cały czas otwarty. Jeszcze nie widziałem drużyny, która wychodziłaby z nastawieniem, aby przez 90 minut bronić wyniku 0:0 – uważa Smuda. – Kiedyś z Polonią przegrałem pierwszy mecz 0:1, a w rewanżu wygrałem 3:0 – przypomniał trener Kolejorza

Mecz rewanżowy zostanie rozegrany 6 maja w Warszawie.

Lech Poznań - Polonia Warszawa 1:1**(1:1)**

Bramki: 13. Semir Stilic - 23. Jarosław Lato
Żółte Kartki: Murawski - Lazarevski, Mynar.

Czerwona kartka:
Przyrowski (87 min.)

Lech: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda, Henriquez, Peszko (82. Handzić), Murawski, Injac (46. Bandrowski), Wilk (68. Cueto), Stilić, Lewandowski

Polonia:
Przyrowski - Lazarevski, Jodłowiec, Skrzyński, Mynar, Piątek (71. Mierzejewski), Kozioł, Trałka, Lato, Majewski (89. Majdan), Ivanovski (70. Gołębiewski).

Zachęcamy do obejrzenia wszystkich zdjeć z meczu - wystarczy kliknąć na miniaturki pod artykułem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto