Błądzenie po zakamarkach Rzeźni i odkrywanie kolejnych wystaw młodych artystów jest jedną z największych przyjemności Artenaliów. Głównie dlatego, że nigdy nie wiadomo, co kryje się za następnym rogiem: czy będzie to instalacja wideo przerażająca niesamowitymi dźwiękami w pustym i ciemnym pomieszczeniu, czy wystawa grafik, obrazów, a może kompozycji przestrzennych.
- Bo właśnie o to tu chodzi - wyjaśnia Szymon Góralczyk, koordynator Artenaliów. - Żeby swoje prace pokazywali ludzie nie tylko z ASP, ale wszyscy, którzy coś tworzą i chcą to pokazać. W tym roku przyjechali do nas ludzie z Krakowa, Warszawy, Bielska Białej, Białegostoku...
Jacek Siwko z Wałcza jest jednym z twórców, których prace można obejrzeć na Artenaliach, w sali zaraz na lewo od wejścia. To, co pokazuje, to cykl fotografii dokumentujących życie w londyńskich skłotach. Artysta zamieszkał tam, by móc niejako od środka pokazać, jak wygląda życie skłotersów.
- W skłotach jest taka tymczasowość tych ludzi, zmieniają się, mieszają ekipy - opowiada, pokazując swoje zdjęcia. - W Londynie poznałem na przykład ekipę z Litwy, która specjalizuje się w otwieraniu domów, zajmują się tylko tym, a jaki mają sprzęt! W ogóle to bardzo artystyczne środowisko, a tacy ludzie przyciągają. To grupa odrzutków społecznych, będąc z nimi czułem się bardzo daleko od społeczeństwa, mogłem się wyciszyć, odizolować. Bo pracując na przykład na dom stajemy się częścią pewnej społęcznej machiny...
Artysta opowiada o grupie, która zajęła osiemnastowieczny dom w dzielnicy chasydzkiej w Londynie i o tym, jak odwiedził ich tam miejscowy rabin, żeby zobaczyć, jak żyją, o rodzinie, której już drugie pokolenie żyje w skłocie oraz o podziale na skłoty bardziej domowe i bardziej artystyczne.
- Wszedłem w to środowisko, żeby przygotować ten dokument - kończy Jacek Siwko. - Na stałe nie mógłbym jednak tam zostać, to jest zbyt wciągające. Ciężko jest wrócić do społeczeństwa...
Widzów przybywa z każdą minutą. Oglądają wystawy, prezentacje wideo, czekają na warsztaty i pokazy tańca. Paulina Łada przyjechała na Artenalia z Inowrocławia, Magdalena Kalisz - z Brodnicy.
- Dużo się dzieje, chociaż Stara Rzeźnia jest miejscem przerażającym - ocenia Paulina. - Niedawno przyjechałyśmy i jeszcze nie wszystko udało nam się obejrzeć.
- Ale jest klimat i mnóstwo ciekawych rzeczy - dodaje Magda. - Podoba nam się tutaj.
Dziewczyny pobiegły do sali tanecznej na występ i warsztaty hiphopowe. Później w tym samym miejscu będą warsztaty celtyckie i występ zespołu celtica. Ale są i spektakle teatralne, koncerty i pokazy filmów. A w przerwach można wyskoczyć na piwo w którymś z artenaliowych ogródków, by podyskutować o tym, co się zobaczyło i usłyszało. A co szczególnie polecają organizatorzy?
- Nie lubię tego pytania! - śmieje się Szymon Góralczyk. - Polecam Artenalia...
Zobacz program Artenaliów:
7 maja | 8 maja | 9 maja
wystawa pod patronatem MM Moje Miasto Poznań | Dzień Europy w Poznaniu 6-9 maja 2010 |
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?