Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

NARAMOWICE - Dziki nie chcą się wyprowadzić z ulicy Rubież w Poznaniu

Maciej Roik, Współpraca BEM
W czerwcu locha z młodymi pojawiła się w sąsiedztwie bloków na osiedlu Kosmonautów
W czerwcu locha z młodymi pojawiła się w sąsiedztwie bloków na osiedlu Kosmonautów fot.archiwum
Mieszkańcy ulicy Rubież od kilku miesięcy boją się chodzić na spacery. Powód? W okolicy żyje stado około 20 dzików, które na stałe wpisały się w krajobraz Naramowic.

Choć część osób to oburza, inni bezmyślnie dokarmiają dzikie zwierzęta. W efekcie, obecnie jedynym wyjściem pozbycia się dzików jest ich odstrzał.
– Wiosną dziki były młode i niegroźne, ale teraz gromada jest dorosła i niebezpieczna – twierdzi Aneta Gomułka, mieszkanka osiedla. – Dokarmiane przez całe lato nauczyły się podchodzić do człowieka bez obaw, żądając pożywienia. W zeszłym tygodniu podczas spaceru z psem widziałam parę młodych ludzi, którzy karmili je z ręki i robili sobie zdjęcia. Może fajnie mieć takie zdjęcie w albumie, ale mnie te dziki przerażają – oburza się mieszkanka.

Kłopot w tym, że stada nic nie zachęca do przeprowadzki. Bo część spacerowiczów regularnie je dokarmia. Jak twierdzą specjaliści, w takiej sytuacji dziki wrócą nawet, gdy zostaną wywiezione do lasu.

– Jeśli dziki są dokarmiane świadomie chlebem czy nieświadomie, choćby poprzez dostęp do śmietników z odpadkami, trudno będzie się ich pozbyć. Mają one doskonały węch, dlatego nawet wywiezione do lasu wrócą – podkreśla dr Tadeusz Mizera z Uniwersytetu Przyrodniczego.

Sprawą zajmuje się obecnie koło łowieckie „Ratusz”. Jego członkowie od kilku miesięcy starają się dokarmiać zwierzęta w sposób, który odciągnie je od zabudowań. Bo choć jest zgoda na odstrzał połowy z nich, obecnie żyją one zbyt blisko domów. Przepisowa odległość, która umożliwia oddanie strzałów to 200 metrów.

– W tej chwili staramy się odciągnąć zwierzęta w stronę Warty na odległość, która umożliwi nam odstrzał – podkreśla Czesław Kwiatek, łowczy koła łowieckiego „Ratusz”.

Całą sytuację analizował także Powiatowy Lekarz Weterynarii. Jego zdaniem bezmyślność mieszkańców sprawiła, że na pozbycie się zwierząt nie ma w tej chwili rady. – Pod żadnym pozorem nie powinno się dokarmiać żadnych dzikich zwierząt, bo w ten sposób działamy tylko na ich szkodę – podkreśla Ireneusz Sobiak PLW. – Dzikie zwierzęta muszą radzić sobie same.

"Rodzina" z osiedla Kosmonautów

Do groźnej sytuacji doszło w czerwcu na osiedlu Kosmonautów, gdzie między blokami pojawiła się locha z młodymi.
Jak twierdzili mieszkańcy, rodzinę dzików widziano w tym miejscu jeszcze kilkakrotnie. Wówczas podjęto decyzję o uśpieniu zwierząt i wywiezieniu ich do lasu. Podobną akcję należało powtórzyć w lipcu, bo okazało się że locha z młodymi wróciła.
Jak podkreśla straż miejska, w sytuacji, gdy widzimy dzikie zwierzę, nie powinniśmy pod żadnym pozorem się do niego zbliżać. Na miejsce powinni zostać wezwani strażnicy, którzy z kolei wezwą na miejsce odpowiednie służby: weterynarza lub myśliwych.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto