Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie bądźmy głusi na potrzeby głuchych

AnnaWalczak
AnnaWalczak
Przy symbolicznym okrągłym stole w ramach Dni Równości i Tolerancji zasiedli i debatowali przedstawiciele instytucji publicznych oraz przedstawiciele osób głuchoniemych.

Przy "okrągłym stole" w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa nie zgromadziło się liczne grono. Na zaproszenie organizatorów spotkania nie odpowiedziało ani Kuratorium ani Zarząd Dróg Miejskich, ani Teatr Nowy.

A problemów, na jakie napotykają głusi, głuchoniemi i niedosłyszący, jest mnóstwo. Na każdym kroku zderzają się z wieloma ograniczeniami i brakiem zrozumienia ze strony słyszących członków społeczeństwa. Istnieje bariera, która uniemożliwia im normalne funkcjonowanie. Jednym z rozwiązań ich sytuacji jest pomoc otrzymywana ze zrzeszeń osób głuchych i niedosłyszących, ale przystąpienie do nich znaczy tyle, co etykietowanie, którego za wszelką cenę starają się uniknąć.

Jednym z podstawowych problemów jest to, że tak właściwie nie wiadomo, ile jest w Poznaniu osób głuchych, stąd też trudno jest zaradzić ich problemom. - Nikt nie liczy osób głuchoniemych w naszym mieście - mówi Paulina Wujewska z Polskiego Związku Głuchych. – Szacunkowo, w naszym mieście zrzeszonych jest ich około 1,5 tys.

- Tylko spis powszechny daje w miarę rzetelne informacje o odsetku niepełnosprawnych w naszym mieście - ocenia Dorota Potejko, pełnomocnik do spraw osób niepełnosprawnych Urzędu Miasta. - Ale spis nie daje informacji dotyczących rodzaju i stopnia niepełnosprawności - dodaje.

O rodzaju i stopniu niepełnosprawności orzeka tylko i wyłącznie lekarz. I "tu leży pies pogrzebany". - Orzeczenie przyznaje się dwuetapowo – mówi Małgorzata Piechota z Miejskiego Zespołu ds. Orzekania o Niepełnosprawności Urzędu Miasta. - Pierwszy etap orzecznictwa tyczy się dzieci do 16 roku życia, drugi - młodzieży powyżej tego wieku.

Tu pojawiają się kłopoty. Dopóki ktoś się uczy, można mu przyznać orzeczenie, które zawiera 10 wskazań dotyczących ulg i uprawnień. Najczęściej z tego względu wydawane są orzeczenia jedynie czasowe, na dwa lata.

- To jest śmieszne - przekazuje za pomocą tłumacza Agnieszka Abramowicz, reprezentantka osób głuchoniemych z Poznania. – To chyba jest oczywiste, że osoba głucha nie zacznie słyszeć pod wpływem otrzymanego orzeczenia.

- Procedura przyznawania orzeczenia jest bardzo długa - żali się Daria Szymczak, reprezentantka głuchoniemych biorąca udział w obradach. – To przykre, że nie dostaną go osoby niedosłyszące, lecz tylko głusi. A przecież nie tylko głusi, lecz i niedosłyszący mają wiele potrzeb. Ulgi i dofinansowania są im niezbędne, by mogli przystosować się do życia w świecie osób słyszacych.

Niepełnosprawnych łączy jedno: brak środków na rehabilitację. A ta, w wypadku osób niedosłyszących, jest bardzo droga. - Każda godzina z logopedą to wydatek rzędu 40-60 zł za godzinę - mówi Szymczak. – Aby rehabilitacja była efektowna, spotkania muszą odbywać się bardzo systematycznie, przynajmniej raz w tygodniu. Ważna jest też ciągła współpraca z psychologiem. Gdyby nie ciągła rehabilitacja, wysiłek i czas poświęcony przez moich rodziców, nie byłabym w stanie normalnie funkcjonować - ocenia.

Niektórzy mają szansę na operacyjne usuniecie głuchoty poprzez wszczepienie implantu. Niestety nie zawsze wiąże się to z całkowitym przywróceniem słuchu. Nie u każdego wystąpi poprawa. A operacja kosztuje około... 85 tys. złotych. Operacja Darii została jednak w całości zrefundowana. - Jednak gdybym musiała wymienić procesor, który może się z czasem uszkodzić, musiałabym zwrócić 20 % tej sumy - mówi Szymczak.

Na terenie Poznania nie istnieją instytucje działające przede wszystkim w kierunku wspierania i finansowania osób głuchoniemych - relacjonuje Potejko. – Budżet miasta dofinansowuje programy, które określone muszą być jako kompleksowe działania, w określonym czasie i konkretnym odbiorcą, którym w tym wypadku są osoby głuchonieme. Zrzeszenia mogą zgłaszać swe programy i startować w konkursie, w wyniku którego mają szansę uzyskać środki na pomoc podopiecznym. W ramach programu zapisane mogą być jednak tylko kompleksowe działania, do których niestety nie zalicza się współpracy z logopedą, gdyż ona jest określana jako działanie jednostkowe.

Z własnej woli "barierę ciszy" próbują przełamać policjanci i niektórzy urzędnicy.
- Nie można zarządzić obowiązku nauki języka migowego - mówi nadkom. Iwona Grześkowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji. - Mimo to policjanci chcą i uczą się podstaw języka miganego. Uczestniczą w specjalnych kursach, po których ukończeniu mogą zdobyć certyfikat.

Nadal za mało mówi się o problemach głuchych, za mało jest w naszym mieście inicjatyw, które by ich wspierały. - Chciałabym pójść do sklepu, do banku, do lekarza, zostać zrozumianą i załatwić wszystkie pilne sprawy - mówi Abramowicz. - Przydałyby się wizualne informacje o spóźnieniach i zmianach peronów przyjeżdżających pociągów – mówi Szymczak. – Fajnie by też było pójść do pubu, gdzie obsługiwałaby osoba władająca językiem migowym.

Miejmy nadzieję, że choć część tych życzeń zostanie wzięta pod uwagę podczas ustalania działań i budżetów poznańskich instytucji publiczych i firm.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak przygotować się do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto