Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

O Katyniu trzeba pamiętać

Redakcja
Poznaniacy spotkali się w 70. rocznicę wydania rozkazu rozstrzelania polskich oficerów, policjantów, strażników granicznych i służby więziennej.

Najpierw msza w kościele garnizonowym na poznańskich Jeżycach, a później złożenie wiązanek kwiatów pod pomnikiem ofiar Katynia i Sybiru – tak władze województwa, policji, wojska, kombatanci, przedstawiciele Rodzin Katyńskich oraz zwyczajni poznaniacy uczcili pamięć ofiar stalinowskich represji. Wśród delegacji zabrakło niestety władz miasta. Byli za to uczestnicy Międzynarodowego Motocyklowego Rajdu Katyńskiego - Krzysztof Krauze i  Roman Chełmowski.

Krzysztof Krauze: W zeszłym roku byliśmy nie tylko w Katyniu i w Charkowie, ale także w Hucie Pieniackiej, gdzie spalono całą polską wieś. Rajd zakończył się przejazdem przez Petersburg, a wracaliśmy przez Łotwę, Litwę, Estonię. Zrobiliśmy 6,5 tysiąca kilometrów. Było dużo ludzi, dużo spotkań, blisko sto motorów. To bardzo fajna impreza. Niektórzy mówią, że jedziemy tam jątrzyć, a to wcale tak nie jest. Jak jedziemy przez Ukrainę to zawsze wieziemy flagę polską i ukraińską, jak przez Rosję to polską i rosyjską… Byliśmy także w domach dziecka. W jednej z grup był pracownik IPN-u, który tłumaczył co się zdarzyło, w jaki sposób. To jest bardzo ważne, że jest to wyjazd zbudowany na prawdzie historycznej.

Radek Rakowski: Czyli bardziej sposób na upamiętnienie nie na roztrząsanie?

Krzysztof Krauze: Tak. Żeby pamiętać o tym, co się zdarzyło, ale jednak współpracować z Ukraińcami czy Rosjanami. To wszystko się zmienia, powoli, ale się zmienia. Potrzebuje czasu…

A jak byliście przyjmowani za wschodnią granicą?

Krzysztof Krauze: Nie było żadnych incydentów. W zasadzie przyjaźnie byliśmy przyjmowani przez różnych ludzi. Nawiązywały się  nawet przyjaźnie z miejscową ludnością.

Czy podobnie **odnosiły **się do Was tamtejsze władze?

Roman Chełmowski: W zasadzie policja towarzyszyła nam niemalże przez cały czas, ale nie było żadnych incydentów z wiązanych. To była bardziej ochrona dla nas, ale nic więcej.

Krzysztof Krauze: W Katyniu na uroczystościach przed pomnikiem był ksiądz katolicki, prawosławny, ale także szefowa regionu Smoleńska. Też oficjalnie składali wieniec pod pomnikiem. Było to w duchu pojednania. Nie mieliśmy raczej problemów. Chociaż Huta Pieniacka w tym roku była zarzewiem konfliktu. Jest tam postawiony w polu pomnik pamięci tysiąca Polaków, którzy zostali tam spaleni. Pojechaliśmy do niego motorami i nie było problemów. Jednak potem były różne komentarze naszej wizyty. Ale my się nie spotkaliśmy z niczym złym. Było spokojnie.

Rajd Katyński to próba bezpośredniego kontaktu z historią…

Krzysztof Krauze: Kiedyś jak chodziliśmy do liceum to nie można było mówić o Katyniu, a to było niedawno, zaledwie dwadzieścia kilka lat temu. Trzeba historię znać, trzeba mówić o tym co się wydarzyło, należy wiedzieć i spokojnie współpracować. Jak się nie wie dokładnie o co chodzi, to tworzą się domysły. A z prawdą historyczną trudno polemizować. Można nawet coś dobrego na tym zbudować. Bo każdy się czegoś dowie. Polacy też nie byli bez winy. I my też nie jesteśmy, jako motocykliści.

Rajd to próba sprawdzenia samego siebie – trzeba przejechać 6,5 tysiąca kilometrów, śpimy pod namiotem, jemy to, co mamy załadowane na motorze. To próba także pokazania, że motocykliści też potrafią, że to nie tylko banda, która jeździ motorami i sieje strach, ale są to także poważni ludzie, którzy mogą jechać i reprezentować sobą jakieś wartości. Nie sądzę, że my te wszystkie wartości mamy…

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto