Powrót wielkiej koszykówki do Areny

Wszyscy mieli spore obawy o frekwencję, ale okazało się, że w Poznaniu jest wiele osób czekających na silną drużynę w ektralidze koszykówki. W Arenie zjawiło się około 1,5 tysiąca widzów, co jest wynikiem całkiem niezłym.

Po efektownej prezentacji zespołu rozpoczął się pierwszy po 11 latach mecz ekstraligi męskiej koszykówki w Poznaniu. Pierwsze punkty zdobył Wojciech Szawarski, ale przez bardzo długi czas było to jedyne prowadzenie w tym meczu przez poznaniaków. Turów dość szybko wypracował sobie kilkupunktową przewagę i po pierwszej kwarcie goście prowadzili 23:18.

Po pierwszej przerwie poznaniacy jakby się pozbierali. Najpierw po pięknej akcji i podaniu Miah Davisa za trzy punkty trafił Szawarski, a po chwili była już szansa na remis, ale Tomasz Smorawiński wykorzystał tylko jeden z dwóch rzutów osobistych.

Niestety, zawodnicy PBG Basket trochę się później pogubili, przez co bardziej doświadczeni rywale potrafili odskoczyć aż na 13 punktów. Po pierwszej połowie Turów prowadził 41:29 i nic nie wskazywało, aby to się miało zmienić. Tymczasem trzecia kwarta to wielkie odrodzenie poznańskiej drużyny, w której największy udział miał rezerwowy rozgrywający - Marcin Flieger, który zwłaszcza dzięki celnym rzutom osobistym mocno podreperował konto punktowe PBG Basket.
- Wcale nie jestem zadowolony ze swojej postawy. Dwa razy miałem piłkę pod koszem i powinienem w tych sytuacjach dwa razy trafić - przyznawał skromnie po meczu Flieger, który w całym spotkaniu zdobył łącznie 10 punktów.

Ożywienie w szeregi PBG Basket wniosły akcje Marcina Fliegera.

Gdy trafił inny rezerwowy - Paweł Mowlik zrobiło się 51:52, po chwili dwa rzuty osobiste wykorzystał niezawodny Szawarski i PBG Basket sensacyjnie prowadził 53:52. To zapowiadało wielkie emocje w czwartej kwarcie, które udzieliły się niemal wszystkim kibicom zgromadzonym w Arenie. Doping dla poznaniaków nie ustępował ani na moment. W drużynie ze Zgorzelca szalał Bryan Bailey, ale poznaniacy i tak nie dawali uciec rywalom na więcej niż cztery punkty. Nie wiadomo, jak skończyłby się ten mecz, gdyby przy jednej z ostatnich akcji sędzia nie dopatrzył się faulu Szawarskiego na Baileyu.
- Atakowałem piłkę! Nie wiem, dlaczego sędzia zinterpretował to jako faul - bronił się po meczu zawodnik PBG Basket.

Niestety, Bailey wykorzystał oba rzuty osobiste, a na odrobienie strat nie było już czasu. Ostatecznie, poznaniacy przegrali 64:70, ale swoją postawą w drugiej połowie meczu pokazali, że warto przychodzić na ich mecze do Areny.

Martwi postawa kilku zawodników z czołowej piątki - Brannena i przede wszystkim Jonesa-Camacho. Portorykańczyk uzbierał w tym meczu więcej przewinień niż punktów (zaledwie cztery).
- Przez chorobę miał tydzień przerwy w treningach, ale i tak nie wiem, co się stało, że zagrał dziś tak słabo i podejmował tyle złych decyzji pod koszem - przyznawał po meczu trener PBG Basket, Eugeniusz Kijewski, który pochwalił za to za grę Marcin Fliegera i Tomasza Smorawińskiego.

Joel Jones-Camacho nie zaliczy tego meczu do udanych.

- Chcieliśmy wygrać przynajmniej w jednym z tych dwóch pierwszych meczów, ale nam się to nie udało. Teraz czeka nas trudny wyjazd do Ostrowa, gdzie też będzie ciężko, ale nie mamy wyboru - musimy wreszcie wygrać - zapowiedział po meczu jeden z bohaterów, Marcin Flieger.

PBG Basket - PGE Turów Zgorzelec 64:70
Kwarty: 18:23, 11:18, 24:12, 11:17

Punty dla PBG Basket: Szawarski 15, Bigus 11, Flieger 10, Davis 9, Brannen 8, Jones-Camacho 4, McLean 4, Dudek 2, Smorawiński 1.

Punkty dla Turowa: Bailey 11, Copeland 9, Miljkovic 9, Witka 7, Daniels 8, Turek 7, Harris 6, Kitzinger 5, Bochno 3, Townes 3, Roszyk 2.

Interesujesz się koszykówką? Chcesz wygrać bilet na następny mecz PBG Basket w Arenie? Zagraj w "Supertypera Koszykarskiego"
Zobacz wideo z prezentacji PBG Basket!