Krzysztofowi B. postawił jeszcze dwa zarzuty: zaatakowania deską dyżurującego wychowawcy, czyli funkcjonariusza publicznego oraz obrzucenia go plugawymi wyzwiskami. Tylko on przyznał się dzisiaj do winy.
- To ja wymyśliłem ten bunt - mówił Krzysztof B. - Ja namówiłem do tego chłopaków, bo myślałem, że uda nam się uciec.
Wyjaśnił, że cofnięto mu przepustkę, gdyż został pomówiony o pobicie, dlatego zdecydował się na ucieczkę. Gdy sąd zapytał go, kogo namówił do buntu, Krzysztof powiedział:
- Wszyscy szli za mną.
Ale szybko się okazało, że wśród tych "wszystkich" nie widział współoskarżonych. Albo ich nie kojarzył. Paweł i Marcin szybko doprecyzowali sytuację zadając pytania typu: - Czy wśród tych osób, które szły za tobą, jak zaczął się bunt, byłem ja? - zapytał Marcin. Podobnie Paweł.
- No, nie - odpowiadał Krzysztof. Trzech pozostałych oskarżonych nie przyznało się do winy. - Dlaczego miałbym uczestniczyć w buncie albo jakimś podpaleniu, skoro za dwa dni miałem wyjechać na przepustkę? - pytał Marcin W.
W swych relacjach nie przyznający się do winy oskarżeni twierdzili, że poczuli dym i uciekli, żeby się nie zaczadzić albo spalić żywcem. Było ciemno, pełno dymu - nie widzieli, kto uczestniczył w buncie, kto podpalał. Na pytanie, kogo widzieli na korytarzu, odpowiadali: - Tłum.
Poza tym, kiedy policja weszła do zakładu, to wszystkich pobiła, a dyrektor wskazał winnych.
- Na kamerach monitoringu nas nie było - mówił Paweł H.
W ubiegłym miesiącu czterech oskarżonych z poprawczaka przy Wagrowskiej postanowiło dobrowolnie poddać się karze. Za sierpniowy bunt ogniowy dostali po dwa lata.
Wyroki były stosunkowo łagodne, bo się przyznali i wyrazili skruchę. Sąd zobowiązał ich też do naprawienia szkody.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?