Bo nie było facebooka
Co jest takiego w rdzennych Amerykanach, że tak mocno oddziałują na wyobraźnię ludzi o innym kolorze skóry żyjących tysiące kilometrów dalej, hen za Wielką Wodą? Zazwyczaj wszystko zaczyna się w dzieciństwie.
- Kiedy byłem chłopcem, mieszkałem w niewielkim mieście, a trochę na wsi - wspomina Zdzisław Wiatr, pochodzący z Głubczyc wykładowca w Instytucie Sztuki Akademii im. Jana Długosza w Częstochowie. - O Indianach dowiadywałem się z filmów, a potem z książek. Były to powieści Karola Maya, a przede wszystkim "Mały bizon" Arkadego Fiedlera.
Zobacz też: Festiwale w Poznaniu
- 90 proc. indianistów fascynowało się w młodości takimi pisarzami, jak Karol May, James Cooper czy nasz Alfred Szklarski - ocenia Marek Nowocień, pochodzący z Ząbkowic Śląskich informatyk i były redaktor Pisma Przyjaciół Indian "Tawacin" (co w języku lakota oznacza mądrość). - W naszych czasach nie było Facebooka, więc chłopcy w wieku 12 - 14 lat interesowali się książkami - przypomina. - Z czasem te naiwne, dziecięce zainteresowania przeradzały się w poważniejsze, bardziej praktyczne lub antropologiczne - podsumowuje.
- W 1984 r. przeczytałem w "Expressie Poznańskim" artykuł o Zlocie Polskiego Ruchu Przyjaciół Indian pod Chodzieżą - wspomina Krzysztof Mączkowski, pochodzący z Wolsztyna pracownik Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Poznaniu. - Napisałem do redakcji, która przekazała mój list indianistce Ewie Stańskiej. Ewa mi odpisała i tak się to wszystko zaczęło...
- Powieści i filmy są dobre na początku, jednak poznawanie Indian na podstawie westernów, to jak uczenie się historii II wojny światowej z serialu "Czterej pancerni i pies" - zwraca uwagę Ewa Stańska, która na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu uczy angielskiego. - Z filmów nie dowiemy się chociażby, że Indianie mają inne uzębienie niż my, za to podobne do zębów Chińczyków - daje przykład.
Dokąd biegniesz?
- No dobrze, ale jeśli coś nas fascynuje w Indianach, to bardziej ich wojowniczość niż uzębienie - zwracam uwagę. - Sam z wypiekami na twarzy chłonąłem w młodości opowieści o zaciętym oporze, jaki stawiali białym najeźdźcom.
- To częsty błąd, że Indian utożsamia się jedynie z wojownikami z XVIII, XIX wieku - gasi mnie Marek Nowocień. - Przecież ludzie ci żyją w Ameryce także dziś! - przypomina. - I nadal walczą o swoje prawa, choć już niekoniecznie z bronią w ręku. Ostatnio np. kanadyjscy Indianie manifestują m.in. w obronie czystości wód - dodaje. Wie, co mówi, bo sam w 2008 r. brał udział w marszu Indian z San Francisco do Waszyngtonu (The Longest Walk 2) i jako jedyny Europejczyk pokonał całą trasę.
- Marsz odbył się w 30. rocznicę pierwszego przejścia protestujących Indian przez całe Stany Zjednoczone i dokładnie 30 lat po tym, kiedy zacząłem się interesować ich życiem i kulturą - zdradza. - Czasami warto długo czekać na realizację marzenia.
Żeby jednak dziś wziąć udział w indiańskim marszu lub biegu, nie trzeba wcale lecieć do USA. Na początku kwietnia br. indianiści zorganizowali 17-kilometrowy Bieg dla Ziemi, który odbył się w okolicach Uniejowa, w Łódzkiem.
- Było ok. 40 uczestników, od ekipy wytrawnych biegaczy z Łodzi po osoby całkowicie początkujące - mówi Krzysztof Mączkowski. - Budujące było, że ci pierwsi potrafili się dostosować do tempa tych drugich - chwali.
W rytmie przygody
Oprócz biegów polscy indianiści organizują też indiańskie festiwale, zwane pow-wow (w języku Algonkinów oznacza to zgromadzenie), np. we wspomnianym Uniejowie, a także wznoszą indiańskie wioski, jak w Łopuchówku pod Poznaniem czy Lubiatowie pod Koszalinem. Na festiwalach pojawiają się czasem prawdziwi Indianie. Co myślą o zafascynowanych nimi białych "wojownikach"?
- Część zachowuje dystans - przyznaje Marek Nowocień. - Nie podoba im się np., kiedy widzą białego w pióropuszu, bo dla Indian pióropusz jest święty - informuje. - Noszą go tylko wodzowie i wybitni szamani. - Ale, wbrew pozorom, Polaków i Indian wiele łączy - zaskakuje mnie. - Oni też doznali w przeszłości wiele krzywd i także lubią to podkreślać - zwraca uwagę.
A co Indianom zawdzięczają indianiści? - Dawniej nasze życie na wsi związane było z deszczem, śniegiem, porami roku, rodzeniem się kotów, cieleniem się krów - mówi Zdzisław Wiatr. - Od zawsze opiekowałem się zwierzętami. Dlatego przemawia do mnie indiański szacunek dla przyrody i Boga w niej objawionego i wszystkiego, co z tym związane. Bo jeśli szanujemy zwierzęta, tak samo będziemy traktować ludzi. a
W LICZBACH
11 475 kilometrów - taką odległość pokonali uczestnicy Świętego Biegu z Londynu do Moskwy w 1990 r.
62 proc. - taką część wszystkich mieszkańców Boliwii to Indianie.
4 - to liczba mająca dla wielu Indian znaczenie magiczne. Symbolizuje między innymi pory roku, strony świata, czy etapy życia.
Widzisz coś ciekawego, zaskakującego, dziwnego? Pisz na [email protected], dodaj swój artykuł lub zostaw nam wiadomość na facebooku
ZEBRAliśmy nasze serwisy w jednym miejscu:
Wszystko o Lechu Poznań - BUŁGARSKA.PL: polub serwis na Facebooku
Filmy z Poznania i całej Wielkopolski - GŁOS.TV: polub serwis na Facebooku
Inwestycje i budownictwo w Wielkopolsce - DOM
Baw się i wygrywaj nagrody - KONKURSY
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?