Zgodnie z ostatnim harmonogramem Hydrobudowa (główny wykonawca budowy stadionu miejskiego) miał wszystkie przewidziane prace przeprowadzić w ten sposób, aby zaplanowany na 21 listopada mecz Lech Poznań – Ruch Chorzów mógł już się odbyć w Poznaniu. Do tego terminu miały zostać zamontowane dwa główne dźwigary zadaszenia, oświetlenie oraz miała zostać położona murawa.
Choć podniesienie do góry pierwszego z dźwigarów opóźniło się o tydzień, nie miało to wpłynąć na termin.
- Wykonawca gwarantuje, że dotrzyma tego terminu, choć oczywiście jest to uzależnione od wiatru – mówił jeszcze w ostatni poniedziałek Ryszard Dembiński, prezes spółki Euro Poznań 2012.
W środę rano Hydrobudowa wycofała się jednak z tych gwarancji.
- Potwierdzam, że nie możemy zagwarantować ustalonego terminu – mówi w rozmowie z MM Poznań Jacek Krzyżaniak, rzecznik Hydrobudowy. – Z jednej strony prace opóźnia niezbyt sprzyjająca aura, z drugiej podnoszenie dźwigarów jest jednak bardzo skomplikowaną operacją. Jako wykonawca odpowiadamy za jakość i bezpieczeństwo wykonywanych prac, dlatego wolimy wszystko oddać później, ale przynajmniej mieć pewność, że nikt nie będzie nam zarzucał jakichś niedociągnięć.
Opóźnienie to fatalna wiadomość dla kibiców Lecha Poznań, którzy liczyli, że nareszcie nie będą musieli jeździć do Wronek, aby zobaczyć w akcji swoją drużynę.
- Informacja o opóźnieniu jest na razie świeża i znamy ją głównie z doniesień medialnych – mówi Joanna Dzios, rzecznik prasowy KKS Lech Poznań.
Po południu głos w sprawie opóźnień zajął wiceprezes Lecha, Arkadiusz Kasprzak.
- Gdyby ten czarny scenariusz się potwierdził poniesiemy oczywiście dotkliwe straty finansowe. Trudno mi jeszcze w tej chwili powiedzieć coś o ewentualnych rekompensatach dla klubu. Musimy jednak rozpocząć rozmowy, bo nasz budżet w tym roku i tak został już mocno nadszarpnięty - mówi na łamach oficjalnej strony klubowej Kasprzak. - Nie chodzi tylko o to, że na mecze we Wronkach sprzedajemy mniej biletów. Chodzi też o to, że nasi potencjalni nowy sponsorzy przez zaistniałą sytuację nie zostali pozyskani do klubu, a i nasi obecni sponsorzy nie mogą być zadowoleni z tego całego zamieszania.
Kolejne przesunięcie terminu nawet o kilka dni sprawia, że być może nawet pierwsze mecze w rundzie wiosennej nie będą mogły zostać rozegrane na Bułgarskiej. Jak to możliwe? Wszystko przez murawę – została ona zdjęta z murawy i miała zostać położona od nowa po uprzątnięciu z płyty boiska wszystkich maszyn budowlanych i dźwigarów. Czas jest w tym momencie jest bardzo istotny.
- Trawę trzeba kłaść w okresach dodatniej temperatury powietrza, gdy może ona się ukorzenić, a więc naszym zdaniem do końca listopada. Przecież w grudniu, styczniu i lutym w Polsce na ogół mamy mrozy, więc nawet jeśli stadion na początek marca byłby już oddany do użytku, to jeśli nie będzie można położyć na nim murawy nic to nam nie da – wyjaśnia wiceprezes Lecha.
Obecnie płyta boiska to plac budowy.
Tymczasem w najbliższy piątek na stadionie ma się odbyć spektakularna operacja podniesienia ważącego 1400 ton dźwigaru zadaszenia.
- Ze względów bezpieczeństwa nie będziemy mogli nikogo wpuścić na stadion, ale podnoszenie będzie widoczne także z zewnątrz – mówi Jacek Krzyżaniak.
Podnoszenie ma potrwać około 4 godzin.
Czytaj też: |
Photo Day 5.0 - Teatr Polski | 7 CUDÓW POZNANIA Weź udział w plebiscycie | KONKURSY MM POZNAŃ sprawdź co możesz wygrać |
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?