Ochronka "Jurek". Rodzinny dom dziecka w Poznaniu
„Jurek” jest placówką socjalizacyjną przy ul. Ochota 15, ale wszystko, co o tym by przypominało, zostało usunięte. Każdy podopieczny żyje jak w domu. Ma swój pokój, chodzi do szkoły, odrabia lekcje, wykonuje obowiązki domowe. Dlatego też przed wejściem do budynku nie ma szyldu, a w środku nikt nie używa określeń typowo administracyjnych, jak „pani”, czy „dyrektor”. Dzieci do wychowawczyń mówią „ciocia”, a kadra sobie po imieniu.
- Wszystkie te zabiegi są celowe, żeby dzieci nie były stygmatyzowane. Niektórzy wychowankowie z trudną przeszłością wstydzą się tego, że są z domu dziecka i podczas pobytu ukrywają to przed kolegami
– mówi Maria Lichtańska, dyrektor placówki.
Ochronka powstała w 1992 r. jako pierwsza, profesjonalna rodzinno-podobna placówka, działająca przy Towarzystwie Przywracania Rodziny (TPR). Jednorazowo przebywa tam tylko 6 dzieci.
Misją TPR jest pomoc dzieciom, które porzucono lub zaniedbano psychicznie i fizycznie. TPR ma na celu pomoc takiemu osamotnionemu podopiecznemu w powrocie do rodziny naturalnej (o ile jest to możliwe) lub umieszczenie go w rodzinie zastępczej czy adopcyjnej oraz doprowadzenie do samodzielności.
Do tej pory w „Jurku” opiekę znalazło 58 dzieci, z których 16 wróciło do rodziny naturalnej, 17 zostało adoptowanych, 8 umieszczonych w rodzinach zastępczych, 3 dzieci zostało przeniesionych do innej placówki (Rodzinne Domy Dziecka), 8 usamodzielnionych, a 6 oczekuje obecnie na rozwiązanie swojej sytuacji życiowej.
Ochronka "Jurek": Ceną nie tylko budynek
Tak się złożyło, że obecnie w „Jurku” mieszkają same dziewczyny (imiona zostały zmienione): 13-letnia Kaja, 14-letnia Wiktoria, 15-letnia Julia, 16-letnia Klaudia, 17-letnia Weronika oraz 18-letnia Klaudia. Jak usłyszeliśmy od nich, dobrze im się spędza czas razem w małym, rodzinnym gronie.
Często wszyscy rozmawiają, grają w gry planszowe oraz jedzą wspólnie kolacje. Cenią sobie też czas spędzony w samotności, jak np. 15-letnia Julka, która uwielbia czytać kryminały, a szczególnie Dana Browna.
Nastolatka uczy się w szkole gastronomicznej, jednak jej marzeniem nie jest kariera kucharska, a zdobycie wykształcenia z pedagogiki resocjalizacyjnej i praca w ośrodku wychowawczym. Do „Jurka” trafiła trzy lata temu z innego domu dziecka, „znacznie większego”, jak zaznaczyła.
- To jest dla mnie bardzo ciężka sytuacja. Są tu ze mną dziewczyny, które nigdy wcześniej nie były w dużych placówkach. Wiem, że w przypadku likwidacji będzie to dla nich bardzo trudne, aby przejść z małego, rodzinnego domu dziecka do ośrodka, w którym nie ma takiej atmosfery, nie ma takiej bliskości z wychowankami oraz wychowawcami
– tak o groźbie utraty „Jurka” mówi Julka.
- Boję się strasznie powrotu do większego ośrodka. Dobrze jest mi tu – podkreśla dziewczyna.
- Mam wielką nadzieję, że uda nam się wykupić dom. Nie wyobrażam sobie, żebym została przeniesiona już do 4. placówki
– dodaje 14-letnia Wiktoria, dla której „Jurek” jest trzecim ośrodkiem, w którym mieszka od 1,5 roku.
Dziewczyna obecnie kończy podstawówkę, a jej marzeniem jest zostać fryzjerką. Od września chciałaby rozpocząć naukę w tym kierunku w szkole branżowej.
Dla Kai dom przy ul. Ochota jest pierwszą placówką, gdzie trafiła 3 lata temu. Do tej pory wychowywali ją dziadkowie, jednak dziadek zmarł, a babcia podupadła na zdrowiu. Dziewczynka jest raczej typem samotnika i – jak sama powiedziała – ciężko jej się przystosować do jakiegokolwiek środowiska. Natomiast bardzo dobrze odnajduje się w stajni, a także w tańcu hip-hopowym.
Likwidacja ochronki na Starołęce spowoduje, że dzieci będą musiały być przeniesione w inne miejsca, co będzie dla nich trudnym przeżyciem.
- Liczy się każda złotówka. Nie chodzi o to, aby ludzie wpłacali duże kwoty, ale żeby jak najwięcej osób się zaangażowało, wtedy jest szansa, żeby nasz dom wykupić. Wierzymy w to – ja, dzieci, wychowawcy – oraz w to, że nie będziemy musieli opuszczać tego budynku, że zostaniemy tutaj, że dzieci będą mogły kontynuować naukę właśnie tutaj
– mówi dyrektor Maria Lichtańska.
Ochronka „Jurek” a PBG. Spółka wyprzedaje majątek
Spółka PBG znalazła się w trudnej sytuacji finansowej, co zmusiło ją do zawnioskowania o otwarcie postępowania sanacyjnego, które toczy się od lutego 2020 r. Jego celem jest zawarcie układu o charakterze likwidacyjnym, który zakłada, że cały majątek spółki zostanie sprzedany, a pozyskane w ten sposób środki zostaną przeznaczone na spłatę wierzycieli. W skład majątku wchodzi także nieruchomość, w której swoją działalność od 2004 r. prowadzi Ochronka „Jurek”.
Zobacz zdjęcia z rodzinnego domu dziecka w Poznaniu:
Jak mówi Kinga Banaszak-Filipiak, przedstawiciel PBG S.A. w restrukturyzacji, spółka uzyskała wszystkie zgody formalne na sprzedaż domu po cenie, którą oszacowywał niezależny rzeczoznawca.
- Dzisiaj nie ma innej możliwości przekazania tej nieruchomości Ochronce. Spółka nie może swobodnie dysponować swoim majątkiem, a wcześniej – kiedy było dobrze – nikt nie myślał o scenariuszu, w którym PBG będzie zmuszone do sprzedaży również tej nieruchomości
– tłumaczy Banaszak-Filipiak.
- Jedyne co mogliśmy teraz zrobić, to dać „Jurkowi” pierwszeństwo do wykupu
– dodaje.
Jeszcze za czasów świetności firmy, pracownicy prężnie pomagali wychowankom Ochronki „Jurek”. Przygotowywali paczki świąteczne czy urodzinowe, a nawet sponsorowali wyjazdy wakacyjne.
Ochronka „Jurek”. Jak można pomóc?
Link do zbiórki na siepomaga.pl znajdziesz TUTAJ..
Natomiast więcej informacji o Ochronce „Jurek” i Towarzystwie Przywracania Rodzinie TUTAJ.
Zobacz też: Powrót do nauczania stacjonarnego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?