Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sąd podzielił argumentacje prokuratury. Sprawa protestujących w katedrze wróci na wokandę. "Tłumaczenia są niewiarygodne"

Emilia Ratajczak
Emilia Ratajczak
Spór toczył się o to, czy protestujący złośliwie czy nie złośliwie przerwali mszę. Tylko w tym pierwszym przypadku dochodzi o przestępstwa. Poznańską prokuraturę reprezentowała Anna Fellenberg-Kokocińska. 

Więcej zdjęć --->
Spór toczył się o to, czy protestujący złośliwie czy nie złośliwie przerwali mszę. Tylko w tym pierwszym przypadku dochodzi o przestępstwa. Poznańską prokuraturę reprezentowała Anna Fellenberg-Kokocińska. Więcej zdjęć --->Adam Jastrzębowski
Dziś, 21 listopada, usłyszeliśmy wyrok w sprawie protestujących w katedrze, choć taki już zapadł. Wcześniej zostali uniewinnieni, teraz proces zacznie się od nowa - tak zdecydowała Justyna Andrzejczak, sędzina, która przewodniczyła rozprawie.

Spis treści

32 oskarżonych dziś znów musiało przechodzić przez to samo - wyrok w ich sprawie już zapadł, jednak prokuratura wniosła o apelację. Sędzia, która przewodniczyła rozprawie, przychyliła się do argumentacji oskarżycieli - proces w sprawie protestu w katedrze zacznie się od początku.

Prokuratura nie zgodziła się z wyrokiem uniewinniającym, który zapadł 13 marca tego roku, wnosiła o unieważnienie. Jakie opcje miał w tej sytuacji sąd drugiej instancji? Mógł utrzymać wyrok w mocy, czyli prawomocnie uniewinnić oskarżonych, albo go uchylić i skierować sprawę do ponownego rozpoznania. Sędzia Andrzejczak zdecydowała o ponownym rozpatrzeniu sprawy, która teraz ponownie trafi do sądu pierwszej instancji.

- Dziwi wniosek sądu i rozstrzygnięcie co do tego, że tej złośliwości sąd się nie dopatrzył

- powiedziała sędzina Andrzejczak o orzeczeniu pierwszej instancji, w której oskarżeni zostali uniewinnieni.

Prokuratura: To było złośliwe przeszkadzanie we mszy

Spór toczył się o to, czy protestujący złośliwie czy nie złośliwie przerwali mszę. Tylko w tym pierwszym przypadku dochodzi o przestępstwa. Poznańską prokuraturę reprezentowała Anna Fellenberg-Kokocińska.

- W kontekście znamienia złośliwości sąd nietrafnie przyjął, że zachowanie oskarżonych, którzy byli świadomi tego, że ich protest doprowadzi do zakłócenia aktu religijnego, pozbawione jest tego znamienia

- powiedziała w apelacji.

Wskazała również, że hasła, które publikowali oskarżeni w mediach społecznościowych nie były anonimowe. Oskarżeni stawili się w określonym miejscu i czasie na protest, co, jak mówiła prokuratorka, mogło sugerować o intencjonalności i zorganizowaniu działań.

Zasugerowała także, że odbiorcami słów protestujących byli sędziowie Trybunału Konstytucyjnego czy hierarchowie kościoła, a także kobiety, do których adresowane były słowa wsparcia. Miejsce, do którego się udali zatem, według prokuratorki, było nieodpowiednie.

- Oskarżeni mogli wyrazić swój sprzeciw bez przerwania mszy w katedrze i udać się pod pałac arcybiskupi

- dodała.

Prokuratorka powoływała się na prawo kanoniczne, a także na publikacje w Przewodniku Katolickim. Powiedziała, że zwyczajowe uczestnictwo w liturgii polega na udzielaniu przyjętych odpowiedzi.

- Twierdzenie, że jest inaczej jest próbą przyjętej obrony i próbą zaklinania rzeczywistości

- powiedziała Anna Fellenberg-Kokocińska. Na koniec dodała również o tym, że 331 posłów w rocie podczas ślubowania dopowiedziało "Tak mi dopomóż Bóg", co ma sugerować, że wartości prezentujące przez Kościół Katolicki nie są marginalne.

Obrońcy: Katedra była odpowiednim miejscem do protestu

- Prokurator nie wykazał motywacji oskarżonych taką, jak wywodzi w apelacji. Nie można wywodzić tego również z publikacji w mediach społecznościowych. Nie było postępowania, które wiązałoby postępowania oskarżonych z publikacjami w mediach społecznościowych

- powiedziała adwokatka, Lidia Brauza-Marek.

Zwróciła również uwagę na to, że adresatem haseł nie był biskup, tylko wierni, dlatego miejsce protestu było odpowiednie.

- Nie wiem, skąd prokurator czerpie informacje jakoby w kościele nie było osób, do których hasła były adresowane

- powiedziała.

Adwokatka wspomniała, że protestanci nie domagali się, by kościół zaakceptował prawo kobiety do aborcji - mieli akceptować prawo kościoła do własnych dogmatów. Chcieli jedynie dialogu.

Adwokat Mateusz Bogacz również dodał, że katedra była odpowiednim miejscem na protest przeciwko działaniom Kościoła. Przypomniał, że oskarżeni protestowali przeciwko działaniom politycznym funkcjonariuszy Kościoła. Mszę miał przerwać proboszcz katedry - ks. Ireneusz Szwarc wraz z policjantami.

- Wrzeszcząc na zgromadzonych, że są barbarzyńskim wiecem

- powiedział o zachowaniu księdza.

- Na tym polega katolicyzm w Polsce, że się obraża, nienawidzi i poniża innych ludzi

- dodał adwokat.

Sędzia Andrzejczak: Złośliwość czynu nie ulega wątpliwości

- Trzeba zgodzić się z opinią oskarżyciela, co do tego, że są elementy, które wskazują na to, że relacje oskarżonych i wyjaśnienia, w których zaprzeczają zawinieniu nie są wiarygodne. Przecież te same efekty można było osiągnąć, nie wchodząc nawet na te mszę

- powiedziała sędzia Justyna Andrzejczak w uzasadnieniu wyroku.

- Jest to niewątpliwie działanie złośliwe.

Zwróciła uwagę, że można było dotrzeć do tej samej grupy odbiorców przed czy po mszy. - Udanie się pod pałac biskupi byłoby bardziej sensownym rozwiązaniem - dodała. Zwróciła również uwagę na hasła na plakatach obecnych na proteście: "Biskupie mam Cię w dupie" czy "Oto ciało moje" z zobrazowanymi żeńskimi narządami płciowymi.

- Jeżeli zestawimy to wszystko z najważniejszymi elementami mszy, czyli kiedy celebrans mówi "Oto ciało boże", to naprawdę trudno obronić tezy, że miało to na celu tylko wsparcie katoliczek, które chciałby usunąć ciążę

- powiedziała w uzasadnieniu wyroku.

- Niewątpliwie uderza to w podstawowe i najważniejsze elementy wiary - powiedziała sędzia. Zwróciła również uwagę na dobrą wolę księdza - uciszał również swoich wiernych. - Nie chciał nasilenia konfliktu.

Sędzia zwróciła również uwagę, że oskarżeni nie chcieli dialogu z Kościołem.

- Kiedy ktoś podchodzi do ołtarza, odwraca się tyłem, krzyczy "Mamy dość", klaszcze, zagłusza celebransa i jeszcze do tego widnieją na plakatach takie hasła jak "Biskupie mam cię w dupie", ale również takie związane z ważnym momentem w liturgii, czyli przeistoczeniem, a tutaj mamy przedstawione narządy płciowe kobiece, to jak kpina brzmi argument o chęci dialogowania

- powiedziała.

Obrońcy oskarżonych poinformowali, że wystąpią o pisemne uzasadnienie wyroku.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Miejskie Historie - Trzcianka:

od 16 lat

Obserwuj nas także na Google News

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Sąd podzielił argumentacje prokuratury. Sprawa protestujących w katedrze wróci na wokandę. "Tłumaczenia są niewiarygodne" - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto