Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Snowman: Najlepsze przed nami

Redakcja
Muzycy ze Snowmana idą własną drogą: Widzieliśmy, jak kończyli ...
Muzycy ze Snowmana idą własną drogą: Widzieliśmy, jak kończyli ... Radek Rakowski
Idą własną drogą: Widzieliśmy, jak kończyli ludzie, którzy brali udział w "Mam Talent". Po co nam to? Nie chcemy tak kończyć – mówią muzycy ze Snowmana.

Pretekstem do poniedziałkowego spotkania w empiku z członkami zespołu Snowman byłą premiera drugiej płyty grupy „The Best Is Yet To Come”. I rozmowy o tym krążku zdominowały czas spędzony w Sali Spotkań przy ul. Ratajczaka.

„The Best Is Yet To Come” pod wieloma względami różni się od pierwszej płyty – „Lazy”. Różnicą zauważalną od razu, bez wsłuchiwania się w zawartość, jest format albumu. Okładka jest większa od standardowego opakowania CD, ale mniejsza niż DVD.

- Chodziło o to, żeby to było zauważalne na półce, to czysto marketingowy zabieg – wyjaśnia Grzegorz Książkiewicz. - Kiedy wszystko wygląda tak samo, to trudno to znaleźć. Dlatego padł pomysł, aby wyróżnić to na samym początku. Wiadomo, że ludzie, którzy nas znają i tak sobie poradzą i znajdą tą płytę. Dla osób, dla których jesteśmy czymś nowym łatwiej będzie nas zauważyć na półce.

A ponieważ format DVD automatycznie byłby kojarzony z filmem DVD lub koncertem, Snowman zdecydowali się na formę pośrednią, dlatego trzeba było znaleźć coś pośredniego.
- Wbrew pozorom znaleźć coś takiego jest bardzo łatwo, tylko trzeba wiedzieć, gdzie szukać – dodaje Książkiewicz..

Gdy już zauważymy format płyty, to wtedy widzimy jej okładkę. Intrygująca, przyciągająca wzrok – na tle białej ściany, na krześle ustawionym na białej podłodze, siedzi mężczyzna z głową zasłoniętą marynarką. Obok, na drewnianym stoliku stoi szklanka z mlekiem.

- Zależało nam na tym, żeby okładka była wartością dodaną tej płyty, żeby nie była bezpośrednio związana z twórczością – tłumaczy Michał Kowalonek. - Skontaktowałem się z Agatą Michowską i jej mężem Wojtkiem Łazarczykiem. Spotkaliśmy się, żeby pogadać o tym, czy dzieje się coś fajnego w polskiej młodej sztuce, co by konweniowało z tą płytą. Muzyka sobie leciała, rozmawialiśmy przy herbacie i Wojtek powiedział do żony „A może to z tego filmu? Z marynarką”. Ja wtedy tego jeszcze nie widziałem, natomiast ona odpowiedziała „Chyba nie, nie do końca”.

Trzy godziny później Michał Kowalonek dostał maila z tym zdjęciem i wtedy powiedział sobie „O! To jest to!”. Przyznaje, że odbiór okładki, na której znalazł się kadr z filmu z instalacji multimedialnej Agaty Michowskiej jest różny. Jedni mówią, że jest agresywna, że to Guantanamo…
- Dla mnie jest tu dużo spokoju – przyznaje Kowalonek. - Ta okładka, że mówi wszystko o zespole. Jest tajemnica, spokój, ściągnięte buty, pan sobie śpi, słucha muzyki…
- A po śnie wypije mleko – dodaje Adam Brzozowski.

Na płycie pojawiają się dwa utwory śpiewane po polsku – to kolejna nowość w twórczości Snowmana. Jako pierwszy singiel promujący płytę został wybrany jeden z nich – „Niezmiennie” – i to do niego powstał teledysk.
- „Niezmiennie” powstał w języku angielskim i Marcin Bors, nasz producent, uparł się, powiedział, że trzeba zaryzykować, zobaczyć jak to zabrzmi i ja się dałem na to namówić – przyznaje Michał Kowalonek. - Dosyć długo szukaliśmy tekstu do tej piosenki. W końcu pomyślałem sobie, kto tak najbardziej po Ciechowskim dba o język polski i wymyśliłem Wiraszkę (formacja Muchy – przyp. red.).

Ale, żeby nie było tak łatwo, że dwa grające w Poznaniu zespoły mają ze sobą bezpośredni kontakt, trzeba było znaleźć do niego telefon. Tu znowu zadziałał Marcin Bors. 
– I przez Wrocław skontaktowaliśmy się z liderem Much – śmieje się Michał Kowalonek. - Bardzo się ucieszył, bo nigdy wcześniej tego nie robił. Po koncercie w Trójce dostałem od niego SMS-a, że to było bardzo cenne doświadczenie, słuchać swoich słów z nieswoich ust.

Płyta jest już w sklepach, ukazała się 7 listopada – nie pozostaje nic innego, jak tylko kupić i słuchać. Muzycy Snowmana wierzą, że uda się im trafić do ludzi ze swoją twórczością bez pomocy różnych telewizyjnych show.
- Widzieliśmy, jak kończyli ludzie, którzy brali udział w „Mam Talent”. Po co nam to, nie chcemy tak kończyć – deklaruje Kowalonek.



Kompromisem okazała się wytwórnia Kayax, która płytę wydała.
- To grupa osób, które wiedzą w jaki sposób nas zareklamować i w jaki sposób w zrobić to tak, abyśmy cały czas byli sobą – twierdzi Michał Kowalonek. - Na początku była mowa, że oni nie chcą żebyśmy w jakiś sposób zmieniali to, co robimy. Album był przez nich zaakceptowany w takiej formie jakiej jest. I o to nam chodziło, żeby to był układ partnerski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto