Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tajemnice wędrówek zamkowych mebli

Lilia Łada
Lilia Łada
Poznańska Katedra, kościół Świętego Józefa, Muzeum Kocha w Wolsztynie, Wawel i sejm - aż trudno uwierzyć, ale we wszystkich tych miejscach można znaleźć meble z poznańskiego Zamku.

O zawiłej i fascynującej historii wędrówek zamkowego wyposażenia opowiadał Janusz Pazder, historyk sztuki, podczas wykładu odbywającego się ramach obchodów 100-lecia zamku. Jak na zamek sto lat to młody wiek, jednak burzliwości tych lat mogłoby poznańskiej budowli pozazdrościć wiele znacznie starszych rezydencji.

Zbudowany jako rezydencja cesarza Wilhelma II – był najważniejszą i największą spośród budowli wzniesionych na początku XX wieku z inicjatywy władz pruskich dla podniesienia rangi Poznania. Jego budowę zakończono w 1910 roku, a w 1913 oddano do użytku przepiękną kaplicę zamkową. Wszystko w stylu neoromańskim, bo taki projektant Franz Schwechten uznał za najbardziej odpowiedni, by podkreślić świetność cesarstwa. Neoromański był także wystrój większości reprezentacyjnych wnętrz.

W 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, a zamek cesarski stał się rezydencją prezydenta RP, którego pokoje urządzono, bez zbytnich zresztą zmian, bo nie były potrzebne, w dawnych pokojach cesarza na pierwszym piętrze.  W pozostałej części budynku mieścił się Uniwersytet Poznański.

W 1939 roku wybuchła wojna, a do Poznania przyjechał  Albert Speer, „nadworny” architekt Adolfa Hitlera. On zdecydował o przebudowie dawnych apartamentów cesarskich dla wodza III Rzeszy, a kaplicy - na jego gabinet. Drugie piętro zostało natomiast przeznaczone dla namiestnika Kraju Warty Arthura Greisera.

- Wystrój zamkowych wnętrz uległ wówczas całkowitej wymianie - opowiada Janusz Pazder. - Z pierwotnego wyposażenia nie ma prawie nic. Zachowano jedynie dotychczasowy układ pomieszczeń. Ale to nie była dewastacja - to był demontaż, a co się dało, sprzedano. Na przykład mozaiki z kaplicy odkupiła firma, która prowadziła remont po 2 marki za kilogram.

Niektóre meble trafiły wtedy do rezydencji Greisera w Jeziorach.
- Przykładem są cztery ozdobne skrzynie - wyjaśnia Janusz Pazder. - Po wojnie te skrzynie trafiły do zamku w Kórniku, a teraz są prezentowane u nas jako stały depozyt.

W Zamku można także znaleźć kilka egzemplarzy mebli z czasu przebudowy dla hitlerowców - ale trzeba wiedzieć, gdzie ich szukać, bo nie znajdują się w miejscach ogólnie dostępnych.
- W biurach Zamku można znaleźć biurka z tamtego okresu i stół z pokoju przyjęć Adolfa Hitlera - wylicza historyk.

Po wojnie Zamek ponownie stał się siedzibą UAM do roku 1948, kiedy to władze miasta przekazały uczelni w zamian za Zamek budynki przy ulicy Matejki. Uniwersytet wyprowadził się zabierając ze sobą część zamkowych mebli.
- W Instytucie Psychologii do dziś stoi ozdobna, zabytkowa sofa, a krzesła w Collegium Anatomicum Uniwersytetu Medycznego - opisuje Pazder. - Zamkowe meble były także używane do meblowania różnych urzędów, dlatego na przykład stół i fotele znajdują się w Muzeum Roberta Kocha w Wolsztynie. Bo kiedyś w budynku muzeum była przychodnia lekarska.

Wędrowały zresztą nie tylko meble, ale i elementy architektoniczne. Na przykład w kościele św. Józefa na Wzgórzu Świętego Wojciecha ołtarz w kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej jest zrobiony z fragmentu zamkowego kominka, a ambonka w katedrze to część ambony z kaplicy zamkowej. Ławy tronowe odnaleziono natomiast na terenie należącym do Muzeum Achidiecezjalnego w Poznaniu. Niektóre z mebli zabrały władze miasta, kiedy wyprowadzały się w 1962 roku, by przekazać budynek na cele kulturalne.

Na szczęście sporo z zamkowych mebli udało się odzyskać - i odzyskuje nadal. Kilka lat temu udało się namówić prezydenta Poznania, by przekazał z powrotem do zamku neoromański stół, który stał w gabinecie jednego z wiceprezydentów.

- Symboliczna dla losu zamkowych mebli jest historia krzeseł, takich jak te, które tu stoją - mówił Pazder. -  Wiemy, że  trafiły na Wawel, zachowały się archiwalne zdjęcia, a później trafiły do sejmu. I pewnie stałyby tam do dziś, gdyby poseł Karol Działoszyński nie zobaczył pod siedzeniem nalepki świadczącej o tym, że pochodzą z Poznania. Po wielkiej akcji połączonej ze zbieraniem podpisów pod petycją o ich oddanie, poznańskie krzesła wróciły do Zamku.

Sporo zamkowych mebli po wojnie trafiło do osób prywatnych. Jak jednak zapewnia Janusz Pazder, nie trzeba się obawiać, że Zamek będzie chciał je odebrać.
- Nie będziemy występowali z roszczeniami, ale informacja o takim meblu byłaby dla nas bardzo cenna - wyjaśnił Janusz Pazder. - Moglibyśmy wówczas je zdokumentować i w ten sposób wyjaśnić kolejną nieznaną kartę w dziejach zamkowych mebli.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto