Tramwajem na Franowo, czyli PRL na nowo

Z okazji otwarcia nowej trasy tramwajowej na Franowo Zarząd Transportu Miejskiego zapowiadał festyn i paradę pojazdów MPK. Festynu nie było - za to były niekończące się przemówienia urzędników chwalących siebie nawzajem i przepraszających za utrudnienia w czasie budowy (ale już nie za opóźnienia).

Tłumom poznaniaków, którzy zdecydowali się przyjechać w sobotę na Franowo ZTM zafundował darmową watę cukrową, baloniki i tort.

Otwarcie, nawet opóźnionej o blisko trzy miesiące, nowej trasy tramwajowej powinno być powodem do radości. Zwłaszcza, że trasa wygląda bardzo dobrze, przystanki lśnią nowością.

Nie mogę jednak zrozumieć, po co zapowiadano festyn, którego nie było? Czy Zarząd Transportu Miejskiego nie wierzył, że bez obietnicy darmowej waty cukrowej ludzie nie zechcą przyjechać i wysłuchać urzędników?

Po co wynajmowano scenę z profesjonalnym nagłośnieniem (a także telebimem i transmisją ze sceny), skoro służyła jedynie jako podest dla "gadających głów"? I czy pieniądze na to wszystko poszły z puli 271 milionów, które kosztowała trasa?

Dlaczego postarano się wyzwolić w ludziach instynkty rodem z PRL-u, że skoro coś jest za darmo to pchamy się i jesteśmy zadowoleni?

Gdzie były te, zapowiadane przez dyrektora ZTM-u i szefa Infrastruktury Euro 2012 "liczne atrakcje"? Bo trudno do nich zaliczyć możliwość oglądania na żywo obu panów.

"Impreza" zorganizowana przez Zarząd Transpoortu Miejskiego i spółkę Infrastruktura Euro 2012 pozostawiła po sobie niesmak. Szkoda, bo mogliśmy po prostu przyjechać tramwajem na Franowo, zobaczyć nową trasę i cieszyć się z tego, że jest - mimo opóźnień i braku możliwości kupna biletów.

Radek Rakowski, szef redakcji MM Moje Miasto Poznań

Czytaj więcej o trasie tramwajowej na Franowo.