Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ul. Gwarna - Klub Broadway działa nielegalnie

Tomasz Nyczka, Beata Marcińczyk
Broadway od półtora roku działa nielegalnie w samym centrum Poznania, przy ulicy Gwarnej 10
Broadway od półtora roku działa nielegalnie w samym centrum Poznania, przy ulicy Gwarnej 10 Janusz Romaniszyn
Pięćdziesiąt interwencji policji, kilkanaście spraw w sądzie grodzkim, wnioski do prokuratury i.... nic. Klub Broadway działa - wbrew prawu, wbrew prośbom sąsiadów i woli właściciela kamienicy. Sprawę opisywała "Gazeta Wyborcza".

Paweł Łukaszewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, zamknięcie klubu traktuje jako punkt honoru - swój i miasta. Jedną taką decyzję wydał już 30 sierpnia 2010, ale Ryszard M. (przedsiębiorca prowadzący klub Broadway) odwołał się od niej do inspektora wojewódzkiego. Ten uznał, że PINB zebrał za mało dowodów. Procedura ruszyła od nowa.

- Najemca lokalu, który był lokalem handlowym, a teraz jest klubem, nie uzyskał pozwolenia na zmianę sposobu użytkowania - Paweł Łukaszewski tłumaczy, dlaczego Broadway działa nielegalnie. - Rozpisaliśmy do tej pory już sześć kontroli i żadna z nich nie odbyła się, bo ten pan się nie stawia. Ignoruje też wezwania do inspektoratu. Zasłania się zwolnieniami lekarskimi, nie odbiera poczty.

Bez niego, czy też bez wyznaczonego przez niego pełnomocnika PINB nie może wyważyć drzwi, wejść do środka i przeprowadzić wizji. Część materiałów udało się zebrać dzięki wizycie inspektorów w klubie podczas jednej z imprez.

- Trudno jednak, żebyśmy w czasie trwania dyskoteki dokonywali pomiarów, oglądu ścian i robili zdjęcia - dodaje Łukaszewski. - Złożyłem już drugie zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa polegającego na udaremnieniu przeprowadzenia kontroli - dodaje inspektor.
Kolejna kontrola w lutym.

- Z ogromnym wyprzedzeniem, by wszystkie strony zdążyły się zapoznać z decyzją i materiałem w tej sprawie - dodaje inspektor. Zaprosił na nią przedstawiciela prokuratury.

Tymczasem Broadway działa w najlepsze. I kilka razy w tygodniu przyjmuje kilkuset gości. W nocy z czwartku na piątek odbyła się tam impreza... "Walki kobiet w kisielu". Roznegliżowane "króliczki Playboya" przechadzały się między gośćmi. A na środku lokalu ustawiono dmuchany basen, wypełniony kisielem. To w nim siłowały się kobiety w skąpej bieliźnie.

I choć goście byli wniebowzięci, to lokatorzy pobliskich kamienic tego entuzjazmu nie podzielają. Od dawna nie mogą spać z powodu trwających do białego rana imprez z muzyką house i dance. A kiedy Broadway otwiera swoje drzwi dla gości, mieszkańcy drżą ze strachu.
- W dniu imprezy nie możemy wyjść do apteki czy sklepu - mówi pan Ryszard, mieszkaniec kamienicy przy ul. Gwarnej 9. - Od ponad roku praktycznie nie śpimy przez hałas. Mamy dość bijatyk i chuliganów.

- Straciliśmy już nadzieję - załamuje ręce Janusz Nawrot, mieszkaniec kamienicy. - Od miesięcy ludzie interweniują, gdzie mogą. Bez skutku.

Nic nie dają mandaty nakładane na klub przez policję i spotkania z władzami miasta. - Usłyszeliśmy, że nie ma prawa, które pozwoliłoby usunąć właścicieli z zajmowanego przez nich lokalu - mówi pan Ryszard.

Z klubem walczyła też straż pożarna. I wydała nakaz zamknięcia Broadwayu, bo właściciel wpuszczał tam więcej gości, niż powinien. - Ta decyzja została jednak uchylona, gdy spełniono wszystkie zalecenia i usunięto nieprawidłowości w zakresie ochrony przeciwpożarowej - mówi Michał Kucierski, rzecznik poznańskiej straży pożarnej.

Klub jest pod stałym monitoringiem policji.

- Gdybyśmy mieli takie uprawnienia jak policja w Anglii, taki klub nigdy by w tym miejscu nie powstał - mówi Andrzej Borowiak, rzecznik KWP w Poznaniu. Policjanci doliczyli się 50 interwencji w klubie i 15 wniosków do sądu grodzkiego, gdzie postępowanie zakończyło się grzywnami w wysokości kilkunastu tysięcy złotych.

- To kuriozalna sytuacja. Ktoś lekceważy prawo, a my nie możemy chronić mieszkańców - komentuje radny PiS Szymon Szynkowski vel Sęk, który namawiał miasto do zdecydowanej walki z klubem. - Może to być wynajęcie zewnętrznej kancelarii prawnej, ale też uniemożliwienie klubowi działania, na przykład poprzez... rozkopanie chodnika przy ul. Gwarnej.

Paweł Łukaszewski jest przeciwny takim działaniom. A całą sytuację przedstawił w liście do ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka.

- Jako instytucja publiczna nie mam narzędzi do egzekwowania prawa, nie potrafię ochronić obywateli. Dopóki w prawie budowlanym nie znajdą się przepisy, które umożliwią szybkie i skuteczne działanie, takie cwaniactwo może być wciąż opłacalne - mówi.

Ryszard M. za Broadway nie płaci czynszu. Dług sięga już ok. 700 tys. złotych. - Do tej pory właściciel na każdej rozprawie przedstawiał zwolnienie lekarskie. W ostatni poniedziałek nie dotarł do sądu, bo stwierdził, że zepsuł mu się samochód - mówi Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu. Kolejna rozprawa 25 lutego.

Z właścicielem klubu nie udało nam się wczoraj skontaktować.

Wiadomości z Twojego miasta prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
Prześlij nam swój artykuł lub swoje zdjęcia. Nie masz konta? Zarejestruj się!
Masz firmę? Dodaj ją za darmo do Katalogu Firm.
Organizujesz imprezę? Poinformuj nas!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto