Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zimny balkon Hitlera

Wojciech Kowalczyk
Wojciech Kowalczyk
O cesarzu Wilhelmie II, prezydencie Polski i niełatwej polsko-hitlerowskiej historii budynku mogli usłyszeć poznaniacy, którzy w niedzielne południe wybrali się na zwiedzanie Zamku Cesarskiego.

Za pięć dwunasta pod wieżą zamkową czekała już spora grupa osób, którą równo w południe przywitał przewodnik Maciej Szymaniak. - Zamek Cesarski stanowi nierozłączną część historii naszego miasta. Tu mieściła się siedziba cesarza, polskiego prezydenta, hitlerowskiego namiestnika, uniwersytetu i w końcu Centrum Kultury Zamek - rozpoczął swą opowieść Szymaniak.

U stóp cesarskiego tronu zwiedzający dowiedzieli się m.in., że Zamek Cesarski jest najmłodszym zamkiem w Europie i został zbudowany w zaledwie 5 lat (1905-1910). Budynek z 600 pomieszczeniami i wieżą, która w oryginale była o 20 metrów wyższa niż obecnie, miał stanowić dowód na przynależność Wielkopolski do Rzeszy.

Po I wojnie światowej Zamek był siedzibą polskiego prezydenta. Tu odbywały się od czasu do czasu posiedzenia rządu polskiego. Co ciekawe, na Zamku nie ma żadnej podobizny międzywojennych prezydentów. Jest za to malowidło ukazujące Józefa Piłsudskiego, którego wizerunek zastąpił obraz z cesarzem Wilhelmem II. Piłsudski jednak nigdy Zamku nie odwiedził.

W Zamku miał za to urzędować Adolf Hitler, dla którego budynek został częściowo przebudowany przez hitlerowców. To dla przywódcy III Rzeszy przebudowano kaplicę zamkową, zmieniając ją w gabinet. Tenże gabinet, czyli dzisiejsza Sala Kominkowa, zyskała w czasie II wojny balkon, z którym wiąże się pewna legenda.

- Nie wiadomo skąd wzięła się plotka, że balkon był podgrzewany, aby stojącym na nim oficjelom nie było zimno w nogi. Tak oczywiście nie było. Sam Hitler i tak nie miał okazji wypróbować balkonu, bo nigdy w Poznaniu nie był. A przynajmniej nic o tym oficjalnie nie wiadomo - wyjaśnił przewodnik.

O niełatwym polsko-niemieckim zamkowym dziedzictwie świadczy też wystrój jednego z korytarzy. Na ścianie wiszą tam dwa olbrzymie obrazy Franciszka Starowiejskiego, zasłaniające socrealistyczne płaskorzeźby ukazujące polsko-niemieckie zmagania wojenne.


Zwiedzanie zakończyło się w Sali Wielkiej Zamku, czyli w dawnej sali tronowej. - Hitlerowcy nie zdążyli zakończyć przebudowy tej sali. Po II wojnie światowej zostało tu urządzone kino. Obecnie dyrekcja Zamku myśli o przebudowie i unowocześnieniu tej części budynku - zakończył godzinną wycieczkę Maciej Szymaniak.

Uczestniczką tej wycieczki była pani Agnieszka. Do wspólnego zwiedzania namówiła męża i dwójkę dzieci. - Jesteśmy poznaniakami, byliśmy w wielu zamkach i pałacach w całej Polsce, ale nasz Zamek zwiedzamy po raz pierwszy - powiedziała.

- O Zamku słyszałem wiele, ale o tym, że przebudowywali go hitlerowcy nie miałem zielonego pojęcia - dodał Michał, mąż pani Agnieszki.

Szkoda jedynie, że obecnie zwiedzanie Zamku ogranicza się do kilku zaledwie sal, które są dostępne również na co dzień. W czasie niedzielnej wycieczki co rusz od przewodnika usłyszeć można było historię o miejscu, do którego "nie możemy obecnie wejść".

Pozostaje mieć nadzieję, że zgodnie ze słowami tego samego przewodnika, ten stan rzeczy wkrótce się zmieni, a zwiedzający będą mogli swobodnie oglądać wszystkie te miejsca, między innymi całe drugie piętro Zamku. Tam znajduje się m.in. gabinet namiestnika Kraju Warty Arthura Greisera, który został stracony w 1946 roku na poznańskiej Cytadeli.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto