Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Berlin na Starym Grunwaldzie. O kinie plenerowym i wystawach opowiada Marcin Kubiak

Justyna Bryske
Justyna Bryske
O kinie plenerowym przy Winiarni pod Czarnym Kotem, ...
O kinie plenerowym przy Winiarni pod Czarnym Kotem, ... Tomasz Kuehn
O kinie przy Winiarni pod Czarnym Kotem, "Spacerologii", czyli wystawach na Starym Grunwaldzie, o "Wąsaczach" i młodych zbuntowanych z Jeżyc rozmawiamy z Marcinem Kubiakiem, właścicielem Winiarni.

Latem gościem na Starym Grunwaldzie będzie Berlin, zapowiada Marcin Kubiak, właściciel Winiarni pod Czarnym Kotem rozmawiając z nami pod markizą, na długiej drewnianej ławce wmontowanej w parapet Winiarni.

Program artystyczny zacznie się prezentacją książki Doroty Danielewicz „Berlin. Przewodnik po duszy miasta”. 25 czerwca o godz. 20.00 zacznie się spotkanie z autorką oraz wystawa jej zdjęć w Galerii Zewnętrznej wzdłuż ulicy Marcelińskiej.

Z początkiem lipca (05.07) będzie miał miejsce „Spacer/Spazieren”, czyli wystawa dziesięciu młodych artystów pochodzących z różnych stron świata, ale mieszkających na stałe w Berlinie, skupionych wokół Manfreda Pernice, profesora Universitat der Kunste. O idei opowiada Marcin Kubiak:

- Dzielnica na kilka dni zostanie zamieniona w galerię, po której niespiesznym krokiem - właśnie tytułowym spacerem - będą oprowadzać autorzy prac. Zaproponujemy przechadzkę - niewymuszony, bez specjalnego celu ruch charakterystyczny dla dużych miast, gdzie nie ważny jest cel, a jedynie przebywanie w otoczeniu. I ono, choć dobrze nam znane, może odslonić zupełnie nowe zaskakujące oblicze.

Bezpłatne kino plenerowe "Grunwald" działające przy Winiarni Pod Czarnym Kotem rusza 17 lipca.

- I tu również Berlin będzie tłem w wyświetlanych w tym roku filmach. Planowanych jest kilka seansów, z których każdy pokazywany będzie co czwartek od 17 lipca do 21 sierpnia. Wyświetlimy dwa z filmów Wima Wendersa, film z udziałem Marleny Dietrich, film o historii Andreasa Baadera i Urlike Meinhof. Tytułów na razie nie zdradzam tym bardziej, że we współpracy z Deutche Kinemathek szykujemy niespodziankę/rarytas dla kinomanów -opowiada M. Kubiak.

Skąd berlińskie inspiracje w programie wystaw i kina?

Marcin Kubiak: Spacerologia odkrywa w naszej świadomości to, co nas otacza. Centrum naszego miasta w większości zaprojektowali Niemcy. W bardzo przemyślany i funkcjonalny sposób. Podobnie z budynkami użyteczności publicznej. Doświaczyliśmy tego na przykładzie dworca kolejowego. "Używając" Poznania zapominamy, że mieszkali tu inni ludzie, którzy odcisnęli swoje piętno.

Przez ulice miasta przeziera więc czas trudnej historii: budynek HAKATY czy fort Colomb, i czasów współpracy: szpital Diakonisek na ulicy Przybyszewskiego.

Skąd pan ma kontakt z artystami mieszkającymi w Berlinie?

Marcin Kubiakk: Podróżuje często do Berlina w sprawach zawodowych. Uczestniczę tam w degustacjach i prezentacjach win. Spotykam ludzi, a wiadomo, że najlepsze pomysły powstają w czasie rozmów.  W Berlinie panuje twórcza specyficzna „wolna” atmosfera, choć trzeba pamiętać, że dzielnice są tam niejednorodne. Berlin to moje miasto w sensie odnośnika, nie do mieszkania na stałe, ale właśnie jako źródło inspiracji.

Tygiel kultur, który tam jest miesza się i bąbluje. Wychodzą z tego ciekawe nowe rzeczy. To miasto młodsze mentalnie ( i  historycznie) od innych stolic, Paryża czy Londynu. Dlatego przyciąga młodych z całego świata

Ale trzeba pamiętać że Berlin to nie tylko Kreuzberg czy Neukolln to również Wilmersdorf, Charlottenburg, Dahlem czy Grunewald. I tu Poznań i Berlin mają wiele wspólnego; nie tylko dzielnicę o tej samej nazwie, ale też mieszczańskość...

Pisaliśmy o Jeżycach, o których młodzi ludzie mówią, że to poznański Kreuzberg. Młodzi na Jeżycach identyfikują się z Berlinem, z jego twórczym i dekadenckim obliczem.

Marcin Kubiak: Kto to jest? Kim są ci ludzie?

Mam na myśli Poznańskie Zakłady Graficzne.

Marcin Kubiak
: A tak, słyszałem. Berlin to miasto freaków - młodych, przyjezdnych, ale też miasto mieszczuchów. Wąsów,  berlińczyków, czyli pań "w tlenionych fryzurach" i futrach z lat 60., samotnych właścicielek 1000 metrowych willi w Dahlem i panów siedzących nad 150 szklanką Berlinera Kindla w barze na rogu.

Berlin jest różnorodny. Nie do zniesienia byłby Kreuzberg rozlany na całe miasto. Miasto jest złożonym organizmem, mieszanką różnych sposobów patrzenia, w którym ludzie żyją na równych prawach. Muszą się rozumieć. I to się tam dzieje. Berlin jest policentryczny, to znaczy, że dzielnice żyją własnym życiem obok siebie, ale razem ze sobą wzajemnie się szanując. Choć nie zawsze lubiąc.

I taka jest moja wizja Poznania. Nie chciałbym, żeby przysłowiowe „Wąsy” zniknęły z Poznania. Szparagi, niedzielne obiadki, słodkie po południu... nie wyobrażam sobie naszego miasta bez tego. Ale konieczny jest nam młody ferment po to, by się na nowo można było opisać. Poznań potrzebuje nowej, szerokiej tożsamości, która zastąpiłaby wysłużony i nieprawdziwy już etos poznaniaka "porzundniaka".

Ten zresztą nasi pradziadkowie i prababcie wypracowali w konfrontacji z państwem pruskim. Zaczeli działać po niemiecku, a myśleli i czuli jak Polacy. Dlatego potrzebne nam Jeżyce ze zbuntowanymi młodymi, ich pomysłami, knajpami, teatrami, kinami i co tam jeszcze. Być może w opozycji lub w symbiozie z nimi znajdą swoją drogę Łazarz, Wilda, Sołacz..... Zresztą to już się zaczyna dziać - mam na myśli Śródkę. Być może dzięki temu uda się zmienić to małe, zatęchłe, zakompleksione miasteczko.

od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto