Sprawa Anny Chmielewskiej budzi emocje już od ponad pół roku. Przypomnijmy, że Anna została oskarżona przez swojego męża, Holendra, o uprowadzenie syna. 36-letni Dennis - zdaniem Polki - wyrzucił żonę z domu, która wróciła wraz z synem do Polski. Holender uznał to za uprowadzenie i postanowił wziąć sprawę w swoje ręce.
- Bardzo przeżyłem rozstanie z synem, nie mogę pracować. Ciągle mnie ta myśl zaprząta. Chcę, żeby Ebi mieszkał w Holandii, chcę widzieć jak dorasta. Wnoszę, by dziecko było przy mnie. Nie zgadzam się na pobyt syna w Polsce - mówił podczas pierwszej rozprawy ojciec dziecka powołując się na konwencję haską.
W Śremie kazali wracać
Sprawę rozpatrywał najpierw sąd w Śremie. - Tamtejszy sąd uznał, że ojciec dziecka ma prawo do opieki nad dzieckiem i chłopiec powinien wrócić do Holandii - mówi Artur Łata, adwokat Anny Chmielewskiej.
W piątek 6 listopada Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił apelację pełnomocników Polki. Zanim to jednak nastąpiło, sąd wysłuchał wniosków i nowych informacji od każdej ze stron. Na sali rozpraw zjawili się jedynie pełnomocnicy Chmielewskiej i Holendra.
Mecenas Łata zaproponował, by sąd zasięgnął opinii biegłych specjalistów, którzy mieliby orzec, czy zabranie dziecka matce będzie miało negatywny wpływ na rozwój małego Ebiego. Pełnomocnik Chmielewskiej chciał również zbadania szczegółowych relacji pomiędzy ojcem a synem, synem a matką, ale i pomiędzy małżonkami. Decyzją sądu wnioski zostały odrzucone.
Przed postanowieniem końcowym sędziów, Artur Łata wystąpił z emocjonalnym przemówieniem, w którym próbował przekonać, że Ebi musi pozostać w Polsce wraz ze swoją matką. - W preambule do konwencji haskiej mówi się o tym, że najważniejsze jest dobro dziecka - podkreślał.
Sąd miał propozycję
Obie strony nie zgodziły się też na propozycję sądu, by sprawę zakończyć ugodą zakładającą, że Anna Chmielewska uda się do Holandii, wynajmie tam mieszkanie, w którym zamieszka z dzieckiem, a ojciec będzie mógł odwiedzać Ebiego.
Pełnomocnicy Holendra chcieli, żeby dziecko wróciło do domu Dennisa, gdzie to matka miałaby prawo odwiedzin - na tę jednak propozycję nie zgodził się mecenas Łata.
Poznański Sąd po naradzie nie uznał apelacji, co w rzeczywistości oznacza jedno: rację miał sąd śremski.
- Moja klientka musi teraz wrócić do Holandii, wynająć tam mieszkanie, bo w starym domu, gdzie mieszkała z mężem, zostały wymienione zamki. Co więcej, powinna też oddać dziecko ojcu. Taka jest decyzja sądu, musimy ją respektować, ale przyznaję, że nie rozumiem uzasadnienia - mówił zaraz po rozprawie mecenas Łata. Sprawy nie chciała komentować obecna na rozprawie siostra Anny Chmielewskiej.
Wkrótce kolejne rozprawy
12 listopada holenderski sąd w Utrechcie zajmie się sprawą przyznania praw do wychowywania dziecka. Polski organ sprawiedliwości zadecydował jedynie, że kobieta, która wyszła za Holendra, nie miała prawa wrócić do kraju wraz z dzieckiem. Byłoby to możliwe tylko w przypadku, gdyby ojciec znęcał się nad Ebim - w tym przypadku tak nie było.
Piątkowa decyzja Chmielewskiej wiąże się też z kolejną niedogodnością dla Polki - w Holandi natychmiast zostanie jej wytoczony proces za uprowadzenie dziecka.
24-27 listopada | finał 3. edycji i start 4. 14 listopada |
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?