Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest przyszłość? Online czy offline? Czy niedługo wszyscy będziemy żyć w wirtualnym wymiarze?

Nicole Młodziejewska
Nicole Młodziejewska
- Obecnie aktywność w świecie portali społecznościowych to bezustanna kreacja iluzji - mówi socjolog prof. Wrzesień
- Obecnie aktywność w świecie portali społecznościowych to bezustanna kreacja iluzji - mówi socjolog prof. Wrzesień Karolina Misztal
Oddalamy się od siebie, nie potrafimy już rozmawiać twarzą w twarz, a na spotkaniach rodzinnych uciekamy w ekrany telefonów. Czy tak właśnie wygląda nasza rzeczywistość? Czy nie potrafimy już istnieć bez internetu?

Kiedy ostatnio zdarzyło ci się uśmiechnąć do obcej osoby? Albo powiedzieć coś miłego do ekspedientki w sklepie? Rozmawiasz z kierowcą, gdy jedziesz taksówką?

- Jeszcze kilkanaście lat temu, każdy klient wsiadający do mojej taksówki był interesujący, bo ciekawa była rozmowa z nim. Mogłem się z nim zgadzać lub nie, mogłem mu powiedzieć coś, o czym on nie miał pojęcia, albo jego historia mogła być dla mnie czymś nowym. Taksówka była nie tylko samochodem, który przewoził z miejsca A do miejsca B, nie tylko środkiem transportu, ale także miejscem dyskusji, rozmów. Dzisiaj tego nie ma. Moja praca jest po prostu usługą i nie ma co szukać w tym czegoś więcej - mówi pan Kazimierz, taksówkarz z 30-letnim stażem.

- Klient wsiadając do mojego samochodu nie chce prowadzić dialogu, bo w tym czasie może rozmawiać z kimś innym na Facebooku, może przejrzeć posty na Instagramie. Ostatnie czego chce, to żeby jakiś tam taksówkarz zawracał mu głowę. Nie wspomnę już o tym, jak wiele osób nie mówi nawet dzień dobry

- dodaje.

To, o czym opowiada, może być obrazem naszych czasów. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że niezbyt dobre to dzieło. Pytanie tylko, czy to modele są słabi, czy sam malarz niezbyt uzdolniony. A takich malarzy jest zdecydowanie więcej.

Ile razy słyszy się od starszych pokoleń stwierdzenie „kiedyś to było” padające w kontrze do tego, co jest dzisiaj. Ci starsi mówią, że młodzież już nie ta - „siedzą wiecznie w tych telefonach”, „nie można z nimi o niczym porozmawiać”. Młodzi z kolei zarzucają, że „dziadersi tego nie rozumieją”.

Od wielu lat próbuje się badać wpływ Internetu, mediów społecznościowych i ogólnie pojętej wirtualnej rzeczywistości na nasze prawdziwe życie. Jedni mówią o plusach tych technologii, dopatrując się w nich niekiedy nawet zbawiennych możliwości. Inni z kolei przypisują im wszystko to, co najgorsze i zarzucają niszczenie cywilizacji.

Obywatele wirtualnego świata

Te różnice w podejściu do nowych mediów i technologii próbuje wytłumaczyć socjolog prof. Witold Wrzesień.

- Żyjemy w okresie tzw. czwartej rewolucji przemysłowej, nazywanej rewolucją cyfrową. Nowoczesne technologie informatyczne przyczyniły się do znacznego przyspieszenia zmian cywilizacyjnych. W sferze życia społecznego, cyfrowej rewolucji przede wszystkim zawdzięczamy modyfikacje funkcjonowania dotychczas istniejących społeczeństw. Nasz świat, w którym dziś żyjemy symbolicznie dzieli się na dwa subświaty - teraźniejszej przyszłości i teraźniejszej przeszłości, a zasiedlają go „nowi ludzie” - „ludzie przyszłości” i „ludzie przeszłości”

- zwraca uwagę socjolog.

- Te dwa subświaty przenikają się wzajemnie a podstawową różnicą między nimi jest fakt, że dla „ludzi przyszłości” codzienność nie dzieli się na świat realny i wirtualny. Dla nich życie w tych dwóch przestrzeniach jest życiem w jednej rzeczywistości, a granice na tyle uległy rozmyciu, że to, czego doświadczają w świecie wirtualnym, jest tak samo ważne, a niekiedy ważniejsze od tego, czego doświadczają w świecie realnym. Natomiast dla „ludzi przeszłości” - i nie jest to tylko kwestia wieku - nie dochodzi do tak zaawansowanego scalenia świata realnego i wirtualnego. Bynajmniej, nie są oni również jakimiś outsiderami. Też mają konta na portalach społecznościowych i korzystają z większości innowacji jakie niesie za sobą rozwój technologii informatycznych, ale nie przywiązują do tego takiej wagi. Dla nich np. gromadzenie lajków nie jest źródłem żadnych emocji

Internet stał się nieodłącznym elementem naszego życia. W większości zawodów wykorzystujemy komputery z łączem sieciowym, a smartfony stały się niemal przedłużeniem naszych rąk. Wspomniane przez socjologa przenikanie się świata wirtualnego z realnym jest coraz bardziej zauważalne.

- Na skrzyżowaniach ulic, gdy kierowcy muszą czekać aż zapali się zielone światło, niemal wszyscy sięgają po smartfony. Mimo, że jest to zabronione, grozi za to mandat, to ludzie i tak to robią, bo nie mogą powstrzymać się przed sprawdzeniem, co do nich przyszło, co dzieje się w równoległej, wirtualnej przestrzeni - podaje przykłady prof. Wrzesień.

Potrzeba kontroli nad wirtualnym światem jest bardzo silna. Tym bardziej, że nie uczestniczymy w nim sami. Mamy swoją grupę znajomych lub obserwujących, którzy są tam tak samo, jak my. Czy zatem nie jest to ten sam świat, tylko w innej przestrzeni? W końcu już w 1962 roku, w kontekście Internetu, padło stwierdzenie, że świat jest globalną wioską, że dostęp do sieci pozwala nam się połączyć.

Tak blisko, tak daleko

- Mówimy o mediach społecznościowych jako o mediach, które nas łączą. I tu jest pełna zgoda. Ale proszę zwrócić uwagę, że choć one pozwalają na budowanie i tworzenie społeczności, to nie tworzą wspólnot

- wyjaśnia prof. Dorota Piontek, kierowniczka Zakładu Komunikacji Społecznej WNPiD Uniwersytetu im. A Mickiewicza.

- A to są dwie różne kategorie. Wspólnota zwykle oparta jest na pewnej zbieżności aksjologicznej, na przywiązaniu, relacji personalnej. Buduję z kimś wspólnotę, nawet jeżeli moje interesy nie są do końca zgodne z interesami tej osoby. Natomiast społeczności oparte są na wspólnocie interesu. Dlatego media społecznościowe to taki paradoks - z jednej strony pozwalają nam budować społeczności, wchodzić w relacje z innymi ludźmi, których w normalnych okolicznościach nie mielibyśmy okazji poznać, ale z drugiej strony nie budują rzeczywistego, bezinteresownego zaangażowania czy bezinteresownej relacji

- wyjaśnia.

Podobne spostrzeżenia ma prof. Wrzesień:

- Liczba znajomych, których mamy na różnych portalach społecznościowych, nie świadczy o jakości naszych społecznych relacji

- twierdzi socjolog.

- Bardzo często jest tak, że ktoś ma wielu znajomych online, o których w żadnej mierze nie można powiedzieć, że są jego przyjaciółmi czy kolegami. Kiedyś relacje, tworzone w świecie rzeczywistym, miały zupełnie inny charakter. Obecnie aktywność w świecie portali społecznościowych to bezustanna kreacja iluzji. Uczestnicy tych przestrzeni zamieniają się w aktorów odgrywających nierealne postacie, walcząc o akceptację nieprzychylnej z reguły portalowej widowni. Prawdziwe życie stopniowo przestaje się liczyć, a portalowi aktorzy coraz silniej utożsamiają się ze swoim sztucznym wizerunkiem, który codziennie mozolnie muszą podtrzymywać

- podkreśla.

Zupełnie inaczej te kwestie widzi za to psycholożka. Jej zdaniem media społecznościowe wcale nie dystansują nas od siebie. Jak to wyjaśnia?

- Znajomi z Facebooka, to niekoniecznie znajomi - pewnie, że tak. Możemy powiedzieć, że relacje poprzez media społecznościowe są powierzchowne, płytkie. Ale pamiętajmy, że w realu też się takie pojawiają. Pewnie, że z większością osób, których mamy w znajomych, czy którzy nas obserwują nie mamy kontaktu. Ale z drugiej strony te media dają nam możliwość bycia na bieżąco, dowiedzenia się czegoś o kimś, szybkiego rozesłania informacji, znalezienia kogoś, kogo nie widzieliśmy przez lata, czy właśnie połączenia nas z jakimś znajomym, który mieszka na drugim końcu świata

- stwierdza Agnieszka Lewicz-Durka.

- W dzisiejszych czasach często jest tak, że ta dalsza rodzina kompletnie nie jest nam znana, a dzięki takiemu Facebookowi, możemy się czegoś o nich dowiedzieć. W realnym życiu mogłoby nawet nie być szans na pogłębienie tej relacji. Mówiąc o pogłębianiu relacji, warto zwrócić również uwagę, że Facebook nie jest do tego. Jeżeli ktoś ma z kimś silną więź, to ją po prostu ma i Facebook tego nie powstrzyma, bo to i tak dzieje się poza tą platformą. A jeśli ktoś nie chce tej relacji pogłębiać w prawdziwym życiu, to media społecznościowe nie mają tu żadnego znaczenia, bo to nie jest ich rola

- dodaje.

Zarzuty dotyczące wiecznego siedzenia w telefonie czy komputerze oczywiście nie biorą się znikąd. Niejednokrotnie podczas spotkań towarzyskich czy rodzinnych, osoby, które w nich uczestniczą, faktycznie wpatrują się w ekrany swoich telefonów.

- Wszyscy bez przerwy podglądają i komentują to, co dzieje się w sieci. W ten sposób wirtualne krainy wkraczają do świata realnego, a smartfony stają się uczestnikami spotkań

- ocenia prof. Wrzesień.

Ktoś może powiedzieć, że takie zachowanie odsuwa nas od siebie, sprawia, że pogarszają się nasze relacje. I takie diagnozy często pojawiają się wśród badaczy tych kwestii. Ale czy na pewno tak jest?

- Pomyślmy co jest tutaj przyczyną, a co skutkiem. Jeżeli takie odcięcie się jest wyrazem tego, że nie chcemy mieć tego kontaktu z innymi na żywo, chcemy uciec w swój własny świat, to owszem, Internet jest do tego dobrym narzędziem. Potrzeba tego własnego świata, takiej intymności, jest silną potrzebą. Jeżeli nie mamy tej przestrzeni gdzieś indziej, to może być tak, że ta przestrzeń internetowa nam ją daje

- zwraca uwagę Lewicz-Durka.

- Istotne jest natomiast to, jak my dzielimy ten czas. Czy to jest tak, że chcemy część czasu spędzać z ludźmi, którzy są obok, a jakiś sami ze sobą, czy jednak uciekamy w ten wirtualny świat, bo nie potrafimy z niego uciec. Pytanie, kto i jak miałby to określić? Ale jeżeli trzy osoby siedzą obok siebie i każda jest indywidualnie w tej wirtualnej rzeczywistości, to wcale nie musi to oznaczać złych relacji. Być może akurat w tym momencie nie mają sobie nic do powiedzenia? To dlaczego mieliby rozmawiać na siłę? To też może świadczyć właśnie o bardzo dobrej relacji, że ludzie nie zmuszają się na siłę do tworzenia sztucznej rozmowy.

Pozostając przy temacie rozmów, warto przyjrzeć się również temu, jak Internet i media społecznościowe wpływają na sposób naszej komunikacji. Prof. Piontek zauważa tu wiele zmian.

Wszystko pod kontrolą

- Komunikacja zawsze się różni, bowiem różnią się środki, za pomocą których się komunikujemy. Także komunikacja za pomocą mediów społecznościowych, czyli zapośredniczona technologicznie ma inne cechy i właściwości, niż komunikacja, która odbywa się bezpośrednio. Taką pierwszą różnicą jest to, że w komunikacji bezpośredniej wykorzystujemy wszystkie kanały sensoryczne, czyli pięć zmysłów. Natomiast w tej komunikacji zapośredniczonej technologią wykorzystujemy jedynie wzrok i słuch, więc to już jest pewne ograniczenie

- zwraca uwagę kierowniczka Zakładu Komunikacji Społecznej WNPiD UAM.

- Druga różnica związana jest z poziomem kontroli. W komunikacji bezpośredniej mniej kontrolujemy swoją komunikację niewerbalną niż w komunikacji zapośredniczonej technologicznie. Po pierwsze są tam jedynie dwa, wspomniane już, kanały sensoryczne, a po drugie ta komunikacja jest bardziej planowana. Jeżeli rozmawiam za pośrednictwem technologii, to mogę zaplanować wszystko - zorganizować tło, na którym się znajduję, mam też więcej czasu, żeby przemyśleć, co chcę napisać. Prowadząc wideo rozmowy, co zauważyłam podczas wykładów w okresie pandemii, dostajemy też feedback nie tyle od strony odbiorcy, co od strony technologii, bo jednak widzimy siebie w okienku na ekranie. Widzimy, jak wyglądamy, jakie robimy miny, więc ta kontrola w tym przypadku jest zdecydowanie większa.

Prof. Piontek zwraca też uwagę, że technologia wpływa również na formę naszej komunikacji i idące za tym zmiany zachodzące w społeczeństwie.

- Media społecznościowe to jednak media, które oczekują pewnej skrótowości. Jeśli weźmiemy pod uwagę platformę, na której dominuje tekst, to zauważymy, że komunikaty są bardzo krótkie, bo trudno jest utrzymać na dłużej uwagę odbiorcy. Krótkość komunikatu przekłada się na język, którym się komunikujemy, co powoduje problemy z dłuższymi wypowiedziami. Coraz rzadziej ludzie potrafią wypowiadać się w dłuższy sposób, budować zdania wielokrotnie złożone. A musimy pamiętać, że język wyznacza granice naszego poznania. Jeżeli ubożeje język, to ubożeje też w pewnym sensie nasza percepcja i nasz ogląd świata, co jest negatywnym zjawiskiem

- mówi prof. Piontek.

Jak tłumaczą nasi rozmówcy, duże znaczenie w tym, jak Internet wpływa na nasze społeczeństwo miała pandemia koronawirusa. Szczególnie jej początki, kiedy wszyscy siedzieliśmy zamknięci we własnych domach obawiając się tego, co przyniosą kolejne dni i tygodnie.

Wtedy internet stał się zbawienny, a nawet - co przewrotne - dał nam namiastkę prawdziwego życia. To za jego pośrednictwem mogliśmy spotykać się, mimo że online, ze znajomymi, być w kontakcie z rodziną, pracować, a nawet robić zakupy czy odbyć konsultacje z lekarzami.

Bolesny nadmiar

Choć okres pandemii mamy już za sobą, to jednak wypracowane w jej trakcie przyzwyczajenia pozostały. W wielu firmach wciąż praktykuje się spotkania online, zakupy przez internet pozwalają zaoszczędzić nam czas i chyba częściej niż przedtem kontaktujemy się z bliskimi za pomocą internetu. Czy to oznacza, że staliśmy się wygodni? Albo nawet leniwi?

- Wszechobecne wykorzystywanie dobrodziejstw nowoczesnych technologii doprowadziło do tego, że spora grupa współczesnych ludzi ma poważne problemy w komunikacji twarzą w twarz. Wirtualne krainy zaczynają dominować nad tym, czego można doświadczać w świecie realnym, w którym obowiązywały i obowiązują inne zasady konstruowania rzeczywistości. Interakcje, dotychczas przebiegające płynnie już takimi nie są. Nierzadko skrótowość i nieprecyzyjność formułowanych myśli nie sprzyja bezproblemowej komunikacji w licznych codziennych sytuacjach. Ten mankament współczesności dostrzegalny jest na każdym kroku, nie tylko wśród ludzi młodych, którym najczęściej się tę cechę przypisuje

- twierdzi socjolog prof. Witold Wrzesień.

Nieustannie poddawani jesteśmy niespotykanemu dotychczas, intensywnemu i wieloźródłowemu wpływowi bodźców zewnętrznych. Skutkuje on zmianami funkcjonowania naszego mózgu, który do tej pory, w przeszłości rozwoju naszej cywilizacji, nigdy nie był narażony na tak wielką liczbę doznań. Jak dowodzą badania neurobiologów, nasz mózg stara się przed tym bronić i jako remedium uruchamia mechanizmy adaptacyjne, które zmieniają rzeczywistość naszego codziennego życia. Osłabieniu ulegają zdolności analitycznego i refleksyjnego myślenia, spada poziom empatii, obniża się tolerancyjność, pojawia się rozkojarzenie oraz problemy z wyrażaniem emocji i komunikacją w relacjach interpersonalnych. Coraz częściej w codziennych interakcjach zdarza się nam obserwować opóźnioną reakcję na zadane pytanie, a na udzielenie odpowiedzi musimy czekać jak w telewizyjnym przekazie satelitarnym - przeciążony nadmiarem bodźców mózg działa wolniej

Opinia socjologa pokrywa się z głosami wielu badaczy mówiącymi o tym, że internet i media społecznościowe wysysają z nas emocjonalność, że za sprawą wirtualnej rzeczywistości stajemy się mniej empatyczni, czuli. Częściej unikamy dotyku czy patrzenia sobie w oczy - i to nie tylko w przypadku romantycznych relacji.

- Wiadomo, że taki kontakt internetowy nie zastąpi nam rzeczywistego kontaktu. Istnieją jednak związki, w których jeden z partnerów przebywa za granicą, związki na odległość. W takiej sytuacji ten kontakt wirtualny może pomóc w utrzymaniu tej relacji. Ale znajomości w social mediach nie spowodują, że ktoś przestanie tęsknić za taką prawdziwą relacją. Portale randkowe są dowodem na to, że w tym świecie wirtualnym można zbudować relację. Jednak pamiętajmy, że zawsze każda z nich, prędzej czy później, dąży do tego, żeby spotkać się w realu. I to nie tylko z pobudek seksualnych, tylko dlatego, że są ciekawi siebie na żywo, swoich gestów, tego jak ta druga osoba reaguje, jak się zachowuje naturalnie.

stwierdza Agnieszka Lewicz-Durka.

Nie wyobrażam sobie, że ludzie dobrowolnie, z powodu tego wirtualnego świata, rezygnują i uznają, że ten kontakt fizyczny z drugim człowiekiem nie jest im potrzebny. Te nasze potrzeby emocjonalne są tak silne i ważne, że żadne urządzenia czy technologie nie są w stanie zabić w nas tej potrzeby czy spowodować, że kontakt z realnymi osobami będzie gorszy.

Nowy wspaniały świat

Od momentu, gdy internet pojawił się w naszym życiu pojawiają się dywagacje na temat tego, czy jest on czymś dobrym, czy złym. Czy niesie on negatywne dla nas skutki, czy jednak jest elementem naszego rozwoju?

- Obecnie możemy mówić o dwoistej ścieżce rozwoju naszej cywilizacji. Z jednej strony jest wiele pozytywnych konsekwencji cywilizacyjnego skoku, z drugiej natomiast towarzyszą nam też i te bardziej mroczne, które spychamy na dalszy plan, a nierzadko staramy się ich nie dostrzegać. Przede wszystkim mam tu na myśli nowe uzależnienia behawioralne, a w szczególności uzależnienie od Internetu i smartfonu. W zasadzie wszyscy jesteśmy dzisiaj uzależnieni od nowoczesnych technologii. Często osoby uzależnione od substancji psychoaktywnych np. alkoholu mówią, że nie są uzależnione. „Co z tego, że codziennie wieczorem wypijam butelkę dobrego wina?”, „ja po prostu lubię pić i nad wszystkim panuję”. Dokładnie ten sam mechanizm działa też w przypadku uzależnień od Internetu i smartfonu

- zauważa prof. Wrzesień.

- Dawniej, żadna z innowacji nie wpływała na życie wszystkich ludzi. Można było z nich zrezygnować i żyć jak dotychczas (nie jeździć koleją, samochodem, nie oglądać telewizji, nie posiadać telefonu itd.). Obecnie, technologie informatyczne są wszechobecne i wszechogarniające, i mają wpływ na życie każdej jednostki, nawet wbrew jej woli. Ponadto, kiedyś, ci których nazywam „ludźmi przyszłości”, będąc innowatorami zmian cywilizacyjnych kontynuowali wcześniejsze tendencje całkowicie się od nich nie odcinając. Dzisiejsi „ludzie przyszłości”, będąc innowatorami zmian, tylko w niewielkim stopniu kontynuują to, co było wcześniej, a zdecydowanie częściej zrywają z tradycją rozwoju cywilizacyjnego.

Czy to oznacza, że kiedyś wszystko przeniesie się do internetu i będziemy prowadzić nasze życie tylko w wirtualnej rzeczywistości, nie komunikując się ze sobą na żywo?

- Na pewno nie dojdzie do tego, że zupełnie przestaniemy się komunikować. Każde medium wprowadzało nowy rodzaj komunikacji. Tzw. media nowe, czyli te po telewizji, utożsamiane z internetem, to media, które otworzyły nową epokę w komunikowaniu się ludzi. Ale one nie niwelują tych instrumentów, którymi komunikowaliśmy się wcześniej, bo dalej używamy języka i obrazów tylko w innej technologicznie postaci. Natomiast na pewno będą kolejne zmiany, a my będziemy się adaptować do nowych instrumentów. Z nowymi mediami jest tak, jak ze wszystkimi mediami, które kiedyś też były nowe - one łączą w sobie możliwości wszystkich poprzednich. Zatem będą one wykorzystywane w bardzo różny sposób w zależności od potrzeb użytkowników - jeżeli ktoś będzie chciał używać tylko TikToka, to będzie to robił, ale to nie oznacza, że inne media znikną. Dzięki nowym technologiom postępować będzie ich specjalizacja i fragmentaryzacja publiczności

- prognozuje prof. Piontek.

Czy możemy zatem powiedzieć, że internet ma na nas destrukcyjny wpływ? Jednoznacznej odpowiedzi nie widzi tu Agnieszka Lewicz-Durka, psycholożka.

- Trudno jest rozmawiać o tym, czy internet - podobnie zresztą, jak telefony 200 lat temu - jest czymś, co ludzie mogą, chcą, lubią, nie lubią używać. Czy to jest dobre czy złe dla nich. To jest postęp technologiczny i w zasadzie już każdy musi go używać. Nawet jeśli ktoś podejmie świadomą decyzję, że wyłącza się z tego, nie będzie miał profili w social mediach, nie będzie używał smartfonu, czy internetu, to obecnie świat wygląda tak, że nie będzie on w stanie zupełnie nie dotykać tej sfery. W szpitalu mamy cały system dokumentacji oparty o internet, mamy dziś mobilne dowody, policja również zapisuje dane za pomocą sieci. Nie da się z tego wypaść, uciec przed tym. To już jest nieodwracalne

- twierdzi psycholożka.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gdzie jest przyszłość? Online czy offline? Czy niedługo wszyscy będziemy żyć w wirtualnym wymiarze? - Głos Wielkopolski

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto