Był to drugi mecz, w którym na ławce trenerskiej Warty zabrakło Bogusława Baniaka, który przebywa na zwolnieniu lekarskim. Bez jego głośnych okrzyków, Zieloni i tak zaczęli mecz bardzo żwawo. Grali szybką, kombinacyjną, miłą dla oka piłkę, a co najważniejsze - już od 6. minuty prowadzili 1:0. Po płaskim dośrodkowaniu do piłki doszedł Marcin Wojciechowski i pewnym strzałem pokonał Jakuba Wierzchowskiego.
Po objęciu prowadzenia, Warta nie zamierzała się cofać - przeciwnie, dalej przeważała w meczu z wyżej notowanym Górnikiem. Dwie minuty później w sytuacji sam na sam z bramkarzem Górnika znalazł się Marcin Klatt, ale uderzył prosto w niego. W 15. minucie Górnika w ostatniej chwili uratował jeden z obrońców, który zdołał zablokować strzał Krzysztofa Sikory z najbliższej odległości. Pięć minut później Sergio Batata uderzał z rzutu wolnego. Piłka przeleciała ponad murem, ale zamiast w siatce zatrzymała się na poprzeczce.
Górnik w tej fazie meczu właściwie nie istniał, aż nadeszła 31. minuta. Sławomir Nazaruk dośrodkował w pole karne poznaniaków, gdzie pozostawiony bez opieki Jakub Grzegorzewski strzałem głową doprowadził do remisu. Rozdrażnieni tym faktem gospodarze chcieli jeszcze przed przerwą odzyskać prowadzenie i w 40. minucie powinno to się udać. Po strzale Bekasa Wierzchowski wybił piłkę wprost pod nogi Klatta, a ten spudłował z ok. pięciu metrów!
- Warta zaskoczyła nas szybką grą od początku, dobrze, że udało nam się wyrównać już przed przerwą, bo mogło być różnie - przyznawał trener Górnika, Tadeusz Łapa.
W meczu nie brakowało ostrych starć. |
Po przerwie znów przewagę uzyskali warciarze. Bardzo dobrze na prawym skrzydle radził sobie Sikora, który szybkimi rajdami wdzierał się w pole karne Górnika, ale brakowało mu precyzji przy strzałach i podaniach. A jak wygląda skuteczna gra, goście pokazali w 64. minucie. Po świetnym podaniu Grzegorza Szymanka Sławomir Nazaruk uderzył z ostrego kąta i zrobiło się 2:1 dla Górnika.
W 69. minucie Sikora znowu zdecydował się na dynamiczny rajd z prawego skrzydła, minął kilku obrońców, uderzył w krótki róg, ale piłka odbiła się od wewnętrznej części słupka i wyszła w pole. Warta naciskała, ale zawodziła skuteczność - okazje marnowali Klatt i Batata. Górnik nastawił się wyłącznie na grę z kontry i w ostatniej minucie meczu Grzegorzewski trafił nawet do siatki, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej napastnika gości. Warta mimo dobrej gry przegrała mecz 1:2.
- Nie wiemy, co się dzieje, że brakuje nam koncentracji, kiedy trzeba już tylko wpakować piłkę do siatki. Sam mogłem dziś zdobyć gola, ale trafiłem w słupek - żałował po meczu Krzysztof Sikora.
- Wiedzieliśmy, że Górnik wyprowadza groźne, szybkie kontry, a mimo to straciliśmy po nich dwie bramki. Nie mam strzelca, który miałby jedną okazję w meczu i by ją wykorzystywał. Żeby zdobyć gola musimy mieć takich okazji przynajmniej kilka. Wygrana w Gorzowie poprawił nastroje w szatni, a teraz znowu będzie trzeba popracować nad psychiką zespołu - ocenił po meczu trener Sławomir Najtkowski.
Warta Poznań – Górnik Łęczna 1:2 (1:1)
Bramki: 6. Wojciechowski - 31. Grzegorzewski, 64. Nazaruk.
Żółte kartki: Bekas – Truszkowski, Szymanek.
Sędziował: Bartosz Środecki.
Widzów: 400.
Warta Poznań: Radliński – Cudny, B. Jankowski, Strugarek (77. Ignasiński), Otuszewski – Sikora, Bekas, Batata, Wan (67. Iwanicki) – Wojciechowski (61. Piskuła), Klatt.
Górnik Łęczna: Wierzchowski – Tomczyk, Nikitović, Karwan, Musuła – Nakoulma (42. Truszkowski), Bartoszewicz, Bugała (53. Niżnik), Nazaruk – Grzegorzewski, Szymanek (90. Surdykowski).
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?