Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech – Wisła 0:1: Zagubieni na Bułgarskiej

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
Lech - Wisła 0:1, Tonev, aleksandar tonev
Lech - Wisła 0:1, Tonev, aleksandar tonev eM
- Miałem w przerwie pretensje, czemu nie strzeliliśmy 4-5 goli – przyznawał po meczu trener Wisły, która pewnie pokonała Lecha.

Dopiero w 6. kolejce piłkarzom Lecha przyszło rozegrać mecz w Poznaniu. Wcześniej było to niemożliwe z powodu wymiany murawy. Chociaż poznańska publiczność była dość mocno „wyposzczona”, a na dodatek rywalem Kolejorza w piątkowym spotkaniu był aktualny mistrz Polski, czyli Wisła Kraków, na trybunach zasiadło zaledwie nieco ponad 18 tysięcy widzów. To efekt nie tylko wysokich cen biletów, ale też obowiązku wyrobienia sobie specjalnej karty kibica, a dodatkowe formalności na pewno nie sprzyjają zapełnieniu stadionu.

Obie drużyny w poprzedniej kolejce przegrały swoje spotkania – Lech uległ Górnikowi Zabrze, a Wisła Lechii Gdańsk i piątkowe starcie miało pokazać, w czyim przypadku był to tylko wypadek przy pracy.

Lech przystąpił do meczu w mocno eksperymentalnym składzie – z powodu zmęczenia po meczach w swoich reprezentacjach narodowych zabrakło Luisa Henriqueza, a Rafał Murawski zasiadł na ławce rezerwowych.
- Rafał rozegrał ciężkie spotkanie na kadrze i wiedziałem, że nie wytrzyma 90 minut drugiego takiego meczu – tłumaczył trener Jose Bakero.

Sam zawodnik zapewniał jednak, że był gotów.
- Nie rozumiem, czemu usiadłem na ławce, ale to decyzja trenera – mówił później „Muraś”.

Kolejorz spotkanie zaczął bardzo obiecująco. Już w 2. minucie groźnie strzelał Artjom Rudnev, ale Siergiej Pareiko był na posterunku. Jeszcze lepszą sytuację miał w 8. minucie Semir Stilić, którego pierwszy strzał z kilku metrów bramkarz rywali odbił intuicyjnie, a Bośniak miał jeszcze szansę na dobitkę, lecz znów trafił prosto w golikipera gości.

Wisła odpowiedziała w 15. minucie i już wtedy mogła strzelić gola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzał głową Maora Meliksona Krzysztof Kotorowski zdołał sparować tak, że piłka trafiła w słupek. Przed szansą dobitki stanął jeszcze Andraż Kirm, ale w ostatniej chwili jego uderzenie do pustej bramki zablokował Dimitrije Injac.

W 25. minucie lechici już nie mieli tyle szczęścia. Tym razem Kirm trafił w poprzeczkę, ale piłka odbiła się tak, że stojący przed bramką David Biton nie miał problemów ze skierowaniem jej do siatki.  

Zdobyty gol tylko uskrzydlił wiślaków, którzy w 31. minucie mogli podwyższyć na 2:0, ale Melikson w dogodnej sytuacji trafił tylko w boczną siatkę.

Później w ciągu kilku minut swoje szanse mieli też lechici – najlepszą zmarnował w 35. minucie Grzegorz Wojtkowiak, który nie trafił w bramkę z czterech metrów po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. 

Ostatnie 5 minut znowu należało do Wisły, którzy mogli w tym czasie zdobyć nawet dwie bramki. Najwięcej szczęścia dopisało lechitom w 45. minucie, kiedy najpierw omal „samobója” nie strzelił Hubert Wołąkiewicz, a po chwili Biton trafił w słupek.
- Miałem w przerwie pretensje do swoich zawodników, że nie strzelili 4-5 goli – przyznawał później Robert Maaskant, szkoleniowiec gości. 

Po przerwie dalej na boisku lepiej prezentowała się Wisła – w 52. minucie w przeciągu kilkudziesięciu sekund Kotorowski dwukrotnie bronił groźne strzały Ivicy Ilieva. A poznaniacy? Wyglądali na zupełnie pogubionych, popełniając błędy prawie we wszystkich podstawowych elementach piłkarskiego rzemiosła – łatwo tracili piłkę, źle rozgrywali, fatalnie podawali i niecelnie strzelali.

Dopiero od 70. minuty zaczęli zamykać Wisłę na jej połowie. W tym samym momencie rozległ się głośny doping z głównie milczącej do tej pory II trybuny. Przez brak dopingu zorganizowane grupy kibicowskie wyrażają swój protest przeciwko ostatnim działaniom rządu i PZPN-u wymierzonym w ich środowisko.
- Ten doping nam wtedy pomógł – przyznawał później Siergiej Kriwiec. – Nie rozumiem, czemu kibice się obrażają, nie dopingują nas tak przez cały mecz. To na pewno by nam pomogło.

Przewaga w ostatnich 20 minutach niczego jednak nie zmieniła. Lech przegrał mecz 0:1 i był to absolutnie najniższy wymiar kary, na jaki mógł liczyć, chociaż trener Bakero już tradycyjnie starał się przekonywać, że jego piłkarze nie zagrali tak najgorzej.
- Jesteśmy zawiedzeni, ale pierwsze 20 minut zagraliśmy fantastycznie – mówił po meczu Hiszpan. – Także w ostatnich 20 minutach odzyskaliśmy swój rytm gry i zamknęliśmy Wisłę na jej połowie. Zabrakło tylko dobrego ostatniego podania i bramki.  

Problem w tym, że właśnie na dobrych podaniach i zdobywaniu goli opiera się piłka nożna. Po tej porażce przewaga Lecha nad Wisłą zmalała z czterech do zaledwie jednego punktu. 

Lech Poznań - Wisła Kraków 0:1 (0:1)

Bramka: 25. Biton.

Żółte kartki: Injac, Stilić - Paljić, Sobolewski, Pareiko.
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 18.200

Lech: Kotorowski - Bruma, Wołąkiewicz, Djurdjević (30. Kamiński), Wojtkowiak - Wilk (56. Murawski), Injac, Kriwiec, Stilić, Ślusarski (74. Tonev) - Rudnev.

Wisła: Pareiko - Jovanović, Jaliens, Chavez, Paljić - Iliev (75. Garguła), Sobolewski, Nunez, Melikson, Kirm (85. Wilk) - Genkow (10. Biton).

Aby obejrzeć wszystkie zdjęcia, przejdź do galerii

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto