Figlarz ubrany w mundur leśnika i skuty w kajdany nie wyrażał żadnej skruchy.
(...) zwymyślał fotografów, robiących zdjęcia. (...) Z pewnością nie byłby uniknął samosądu wzburzonego tłumu, który dopiero powoli i pod naciskiem policji zaczął się rozchodzić, gdy karetka policyjna odwiozła zbrodniarza do więzienia sądowego na ul. Młyńskiej.
- informował "Orędownik. Ilustrowany dziennik narodowy i katolicki".
Zwyrodniały 18-latek został zatrzymany już 36 godzin po podwójnym morderstwie, którego dokonał na Jeżycach. Jak doszło do tej bestialskiej zbrodni?
Florian Figlarz był praktykantem leśnym. Przez jakiś czas przebywał w lasach na Pomorzu, następnie przeniósł się na Polesie. Matka cały czas łożyła pieniądze na jego utrzymanie i naukę, jednak w Poznaniu przedstawiała go nie jako syna, a jako brata.
Mroczny Poznań - czytaj więcej artykułów dotyczących historii Poznania
14 czerwca 1937 roku Figlarz przyjechał do stolicy Wielkopolski. Ze sobą miał kupiony w Brześciu nad Bugiem toporek. Nie podejrzewająca niczego złego matka wpuściła go w nocy do mieszkania.
Prawie niezwłocznie potwór zabrał się do krwawego dzieła. (...) O premedytacji i wyrachowaniu mordercy świadczy oprócz kupna toporka w Brześciu, że usiłował on zatrzeć wszelkie ślady zbrodni. Przed dokonaniem mordu rozebrał się w pokoju sypialnym swej matki i tak bez bielizny, boso wbiegł do pokoju Augusty Oertel, a następnie pobiegł do pokoju matki, której również rozpłatał czaszkę. Według przemyślanego planu zbrodniarz rozebrał się w tym celu, by uchronić się od śladów krwi na ubraniu lub bieliźnie, które by mogły stać się dla niego zdradzieckie.
Po zabójstwie Florian Figlarz splądrował mieszkanie. Zniknęła z niego gotówka, papiery wartościowe, złote monety, biżuteria oraz żelazna kasetka. Około godziny 5 morderca wsiadł do pociągu i pojechał do Warszawy. Część skradzionych rzeczy oddał do przechowalni bagażu na dworcu, złote monety i obcą walutę sprzedał w Banku Polskim, a uzyskane z tego środki złożył na książeczkę oszczędnościową.
Śledczych na trop Figlarza naprowadził przypadek. Leśnik pojawił się w jednym z warszawskich warsztatów ślusarsko-mechanicznych, gdzie poprosił o dorobienie klucza do kasetki. Po otwarciu wysypały się z niej dawno niewidziane złote monety, w markach niemieckich, funtach angielskich, dolarach amerykańskich i rublach carskich. Zaniepokojony ślusarz poinformował o tym policję. Ta rozesłała radiogramy na całą Polskę, dzięki czemu okazało się, że skradziona kasetka była identyczna z kasetką zrabowaną z poznańskiego mieszkania.
18-latek przyznał później prokuratorowi, że zabił matkę, ponieważ kobiety mają miękkie serce i matka "z pewnością by wygadała, że był on w mieszkaniu, a wówczas wszystko by się wykryło".
Twórz Nasze Miasto razem z nami. Pisz na [email protected] lub zostaw nam wiadomość na Facebooku
ZEBRAliśmy nasze serwisy w jednym miejscu:
Wszystko o Lechu Poznań - BUŁGARSKA.PL: polub serwis na Facebooku
Filmy z Poznania i całej Wielkopolski - GŁOS.TV: polub serwis na Facebooku
Inwestycje i budownictwo w Wielkopolsce - DOM
Baw się i wygrywaj nagrody - KONKURSY
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?