Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rock in Arena - Recenzja, zdjęcia i film

Jacek Sobczyński
Myslovitz ukłonili się młodym widzom, grając godzinny set niemal w całości wypełniony swoimi największymi hitami
Myslovitz ukłonili się młodym widzom, grając godzinny set niemal w całości wypełniony swoimi największymi hitami W. Wylegalski
Koledzy recenzenci, koleżanki recenzentki - uderzmy się w pierś i przyznajmy: jesteśmy bandą zblazowanych, muzycznych snobów, na koncertach zwykle narzekających "w porządku, ale to już nie to, co kiedyś". Tym milej wybrać się na festiwal pokroju sobotniego Rock in Arena i zobaczyć kilka tysięcy widzów młodych i bardzo młodych, dla których "kiedyś" dzieje się właśnie teraz.

Zobacz film:Festiwal Rock in Arena

Dla nich Rock in Arena to prawdopodobnie jedno z pierwszych i zarazem najważniejszych koncertowych wydarzeń w życiu. Bezsensem byłoby wyśmiewanie spoconych od skakania nastolatków, z obłędem w oczach goniących swoich idoli, by zdobyć ich autografy. A z takich obrazków składała się większość sobotniego festiwalu w Arenie oczyma widza. Przecież kilka (naście) lat temu sami ściskaliśmy kartki z podpisami muzyków w spoconych od stresu dłoniach. Kto tego nie robił, musiał mieć bardzo smutne dzieciństwo.

Niemożliwa jest ocena Rock in Arena z wyłączeniem aspektu socjologicznego. Nie na darmo bramy Areny otwarto już o 14, nieprzypadkowo ostatni koncert zakończył się o 22.30. To impreza, skierowana przede wszystkim do nastoletnich fanów polskiego rocka. W końcu lwią część widzów stanowiła młodzież pomiędzy 14. a 18. rokiem życia. To oni za 10 lat będą kupować bilety na koncerty Malty czy Off Festivalu. Na razie uczą się muzyki od Myslovitz i Strachów Na Lachy. Co potem - zobaczymy.

To właśnie te dwa zespoły wzbudziły wśród poznańskiej widowni największy aplauz. Myslovitz ukłonili się młodym widzom, grając godzinny set niemal w całości wypełniony swoimi największymi hitami. Co prawda czekaliśmy, czy Artur Rojek i jego koledzy podzielą się na scenie przedpremierowo zawartością ich zbliżającej się wielkimi krokami płyty, ale i bez tego dobrze słuchało się starszych nagrań Ślązaków w energicznych, ostrych aranżach. Z kolei Grabaż i Strachy Na Lachy swoje najcięższe działo o nazwie "Dzień dobry, kocham Cię" odpalili na samym początku, by i tak przez całą godzinę bez większych próśb mobilizować widownię do kolektywnego skakania. Świadomy średniej wieku na widowni Grabaż wprowadził autocenzurę, sprytnie powstrzymując się od śpiewania słynnego, dość wulgarnego refrenu piosenki "Żyję w kraju" - po prostu oddał głos widzom...

Udanie wypadł koncert Acid Drinkers, którzy w sobotę postawili na zawartość swojej najnowszej płyty "Fishdick Zwei", czyli metalowe covery znanych, pop-rockowych szlagierów. Słabiej wypadła im własna wersja "New York, New York", lepiej - "Hit The Road, Jack" oraz "Love Shack", zaśpiewany w duecie z Anią Brachaczek z zespołu Biff. Ale widzowie i tak byli zachwyceni. "Pasuje?!" - wrzeszczał ze sceny po każdym utworze wokalista Titus. Oczywiście, że pasowało. Tak jak bardzo dobry koncert zreaktywowanych nie tak dawno temu Happy Pills, w których nowe życie tchnęła nowa wokalistka, Natalia Fiedorczuk. Tak wreszcie, jak rozpoczynające maraton wrocławskie Neony, laureaci tegorocznego festiwalu w Jarocinie. Póki co, Neony nie oślepiają wybitną muzyką, ale i tak udało im się rozruszać publikę już o 15.30. Jak na standardy rockowe to niezła sztuka.

Zaczęły Neony, skończyła Coma - i to w zasadzie wszystko, co chciałoby się napisać o występie łodzian. Trudna do zrozumienia jest sympatia polskich słuchaczy do Comy, pomnikowego przykładu artystycznej grafomanii i pretensjonalności. Ich muzyka to popłuczyny po ostrym grunge'u lat 90., nadęte teksty wołają o pomstę do nieba, wystudiowane pozy na scenie przesuwają granicę żenady o kilometry, a jakby tego było mało, wokalista Piotr Rogucki, na wstępie pozdrowił... Wrocław. Tymczasem kilka tysięcy fanów było zachwyconych. O zgrozo, Rogucki ku szalonej uciesze audytorium zapowiedział nagrywanie przez Comę kolejnej płyty. Strach się bać.

Ale małolatom się podobało. I chyba możemy być pewni, że równie tłumnie zjawią się na kolejnej edycji festiwalu Rock in Arena. A część z nich zabierze ze sobą młodsze rodzeństwo.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto