Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina na dziko według Zapolskiej

Lilia Łada
Lilia Łada
Tematem przewodnim festiwalu w tym roku jest "Święta rodzina?". Nie mogło na nim więc zabraknąć "Ich czworo. Obyczaje dzikich" Gabrieli Zapolskiej. I po raz kolejny okazało się, że Zapolska jest zawsze aktualna...

Co prawda, duża w tym zasługa nie tylko samej Zapolskiej, ale także współczesnych realizatorów spektaklu: Dany Łukasińskiej, która "uwspółcześniła" język i realia spektaklu oraz Agnieszki Korytowskiej-Mazur, która spektakl wyreżyserowała.

"Ich czworo" to rodzina profesora antropologii (Andrzej Szubski), czyli on sam, jego żona (Barbara Krasińska) i córka (Katarzyna Dałek). Czynnikiem destabilizującym jest kochanek żony (Piotr B. Dąbrowski), mężczyzna, który specjalizuje się w życiu na koszt starszych od niego, zamożnych kobiet. Obrazu dopełniają "dzicy" - trochę straszne a trochę śmieszne spersonalizowane lęki, grzeszki i zahamowania żyjące w każdym z  nas, pojawiające się jako uzupełnienie fabuły w kluczowych momentach spektaklu.

Niby wszystko proste i oczywiste: żona ma romans, romans wychodzi na jaw, wali się fasada udanego związku, wali się rodzina...

Ale to jednak nie jest takie proste. Zapolska doskonale to uchwyciła, a reżyser uwspółcześniła. Już od pierwszej sceny z "rodzinnym" Bożym Narodzeniem - rodzinnym w cudzysłowie, bo ono tak naprawdę wcale takie nie jest. Każdy z domowników siedzi skulony w swoim wewnętrznym świecie, schowany przed resztą rodziny, żeby go nie znalazła. Profesor w swojej antropologii, córka - w iPodzie, a żona - żona kryje się za bezsensownym i nielogicznym monologiem, który nazywa "rozmową z rodziną w święta". Całości groteskowego, śmiesznego, okrutnego i tragicznego obrazu dopełnia pastiszowe wykonanie przez demony kultowej świątecznej piosenki "Last Christmas"... Rewelacja!

"Ich czworo" Zapolska nazwała "tragedią ludzi głupich". Ale - jak pisze reżyser spektaklu Agnieszka Korytowska-Mazur - dla nas jest to raczej komedia, jaką grają przed sobą nawzajem ludzie niespełnieni. Ale jak oni moga być spełnienie, jeśli tak naprawdę nie mają pojęcia, czego naprawdę w życiu chcą, a jeśli już przypadkiem uda im się na tyle otworzyć, by to odkryć, to natychmiast uciekają od owego odkrycia jak najdalej w przeciwną stronę, bo ich prawdziwe dążenia moga się okazać... takie dzikie. Takie pierwotne. Takie prawdziwe.

Efekt jest łatwy do przewidzenia: kiedy romans żony wychodzi na jaw, mąż zaplątany w niemiłosiernie banalne i mętne opowieści o honorze, moralności i innych takich wyrzuca ją z domu. A sam natychmiast pakuje się w identyczny związek jeśli chodzi o prawdziwość i tempraturę uczuć ze swoją doktorantką Manią (Oriana Soika). Co prawda "pakuje się" nie jest może odpowiednim określeniem, bo stroną aktywną jest tu zdecydowanie Mania.

Sama Mania ma, czego chciała: nie jest już wykształconą, inteligentną, atrakcyjną singielką, niezależną i robiącą co i jak chce - co z niezrozumiałych przyczyn wcale jej nie odpowiadało... Jest szanowaną żoną równie szanowanego profesora. Ba, usiłuje nawet wychowywać profesorską córkę, co daje efekty dokładnie takie, jak wysiłki matki Lilki...

Rozłazi się po kościach przebłysk może nawet prawdziwego uczucia, a na pewno zauroczenia między Lilką a kochankiem jej matki. Bo znów: emocje okazały się tak prawdziwe, że przerażały, że trzeba było od nich uciec, zresztą sytuacja potem ułożyła się tak, że to nie było mozliwe, przecież nie zawsze możemy robić to, czego pragniemy, prawda...?

Skąd my to znamy? Każdemu z nas przynajmniej raz w życiu zdarzyło się, że w strachu przed swoim prawdziwym "dzikim" "ja" uciekaliśmy w bezpieczne, choć płytkie konwenanse, bojąc się zanurzyć w burzliwej głębi nas samych.

W czasach Zapolskiej takie postawienie problemu miało zupełnie inną wagę moralną niż dziś. Ale i teraz nie traci na aktualności, a wielką zaletą reżyser tego spektaklu okazała się umiejętność pokazania tej aktualności. Doskonali aktorzy, zwłaszcza niezwykle przekonujący w swojej roli Piotr B. Dąbrowski, niezwykle interesująca scenografia - wszystko to składa się na spektakl, który warto obejrzeć. Choć z pewnością to trochę przerażające doświadczenie: upłynęło sto lat, a my, ludzie, jak okłamywaliśmy siebie i kurczowo trzymalismy się konwenansów - tak robimy to nadal...


Ich czworo. Obyczaje dzikich - wg Gabrieli Zapolskiej

Teatr Polski w Poznaniu

reżyseria:     Agnieszka Korytowska-Mazur
scenografia:     Jacek Malinowski
muzyka:     Paweł Betley
dramaturgia:     Dana Łukasińska
kostiumy:     Agnieszka Stanasiuk
ruch sceniczny:     Maciej Zakliczyński
projekcje:     Sylwek Łuczak
reżyseria świateł:     Mateusz Wajda
nagrania wokalne:     Janusz Szrom

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto