Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W czasie pandemii COVID-19 kontakt z lekarzami jest coraz trudniejszy. Pacjenci skarżą się na problem z dodzwonieniem się do przychodni

Nicole Młodziejewska
Nicole Młodziejewska
– Epidemia koronawirusa utrudniła kontakty ze sobą zarówno jednej, jak i drugiej stronie. Pacjenci skarżą się, że teleporady nie są udzielane, albo jest utrudniony kontakt z poradnią. I mają racje, bo gdy nie było epidemii koronawirusa, to mniej więcej połowa pacjentów przychodziła osobiście, a połowa dzwoniła. Teraz, te przychodzące 50 proc. również dzwoni, przez co obciąża wszystkie centrale - mówi Mirosława Wieczorek-Filipiak, pediatra, lekarz rodzinny z Zespołu Lekarza Rodzinnego ”Promyk” w Poznaniu.
– Epidemia koronawirusa utrudniła kontakty ze sobą zarówno jednej, jak i drugiej stronie. Pacjenci skarżą się, że teleporady nie są udzielane, albo jest utrudniony kontakt z poradnią. I mają racje, bo gdy nie było epidemii koronawirusa, to mniej więcej połowa pacjentów przychodziła osobiście, a połowa dzwoniła. Teraz, te przychodzące 50 proc. również dzwoni, przez co obciąża wszystkie centrale - mówi Mirosława Wieczorek-Filipiak, pediatra, lekarz rodzinny z Zespołu Lekarza Rodzinnego ”Promyk” w Poznaniu. pixabay.com
Choć z początku wydawało się, że porady telefoniczne usprawnią kontakt pacjenta z lekarzem w czasie epidemii, to w praktyce forma ta okazuje się nieskuteczna. Pacjenci wskazują również na szereg innych problemów. Jakich? O tym więcej w tym artykule.

Jednym z przykładów takich problemów może być sytuacja z jaką spotkała się pani Małgorzata. Długotrwały ból gardła skłonił ją do podejrzeń, że ma anginę. Postanowiła umówić się do lekarza, by potwierdzić swoje podejrzenia i otrzymać zwolnienie, które musiała przedstawić w pracy.

– Dzwoniłam od rana, wydzwaniałam non stop ponad 2 godziny. W końcu poszłam pod przychodnię i zaczęłam pukać w okno. Pani z okienka była bardzo zła, że się tam pojawiłam. Twierdziła, że przecież cały czas odbierają telefony. Z tego względu, gdy tylko zamknęła okienko, wciąż stojąc pod przychodnią, zadzwoniłam na recepcję jeszcze raz - opowiada pani Małgorzata.

I dodaje: – Słyszałam sygnał, ale nikt nie odbierał. Prze okno widziałam, jak panie z personelu ucinają sobie pogawędkę. Zapukałam kolejny raz i zwróciłam im uwagę, że właśnie dzwonię, a one wciąż nie odbierają. Panie z personelu były bardzo oburzone. Zaczęły mówić, jak to dużo pracy tam mają i narzekać, że ciągle ktoś coś od nich chce. Jedna z pań nawet podniosła na mnie głos i była opryskliwa.

Czytaj też: Aż 57 nowych zakażeń w powiecie kolskim! Wcześniej przez długi czas nie było żadnego. Z czego to wynika?

Po tej sytuacji pani Małgorzata zrezygnowana wróciła do domu. Wciąż jednak dzwoniła na recepcję. Dopiero po jakimś czasie udało jej się dodzwonić. Została połączona z lekarzem, a teleporada, jak twierdzi, przebiegła w miłej atmosferze i bardzo szybko.

Innym przykładem może być historia pani Moniki, niepełnosprawnej pacjentki jednej z przychodni w Poznaniu.

- Jestem pod stałą opieką poradni rehabilitacyjnej. Mimo, że moja niepełnosprawność jest trwała, procedury NFZ są takie, że co dwa lata muszę dostarczać skierowanie od lekarza rodzinnego. Pech chciał, że dwa lata od ostatniego skierowania upłynęły w czasie pandemii. Zadzwoniłam więc do przychodni, do której jestem zapisana od 2,5 roku, powiedziałam o co chodzi. W rejestracji usłyszałam, że o skierowaniu musi zdecydować pani doktor, ale nie wiadomo jak to będzie, bo moja kartoteka jest pusta – relacjonuje pani Monika.

W rejestracji obiecano pani Monice, że lekarka się z nią skontaktuje. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. - Trzy razy powtarzała się ta sama historia - mówi kobieta. - Dzwoniłam, tłumaczyłam, słyszałam, “ale pani nie bywa u pani doktor” i do dziś czekam na telefon. Nie wiem co robić. Potrzebuję nowego zaopatrzenia ortopedycznego. Żeby je kupić muszę mieć zlecenie z poradni rehabilitacyjnej. Żeby wystawić mi to zlecenie poradnia musi mieć skierowanie od lekarza rodzinnego. A tego nie dostanę, bo z powodu pandemii nie mogę pójść na wizytę. Kompletny pat.

Problemów z rejestracją nie miał pan Marcin. Jednakże ten 80-letni pacjent także doświadczył niecodziennej sytuacji podczas wizyty u lekarza.

- Od lat jestem pacjentem jednej pani doktor - mówi 80-letni pan Marcin. - Z receptami nie ma problemu, ale gdy potrzebowałem skierowań na badania i prześwietlenie musiałem pójść osobiście. Pani doktor przyjmowała mnie...przez okno. Ja stałem na ulicy, ona siedziała w gabinecie. Skierowania dostałem, ale zastanawiam się czy gdyby na przykład musiała mnie zbadać też rozbierałbym się na chodniku? To jakiś obłęd.

Również lekarze przyznają, że sytuacja pandemii nie jest łatwa także dla nich. – Epidemia koronawirusa utrudniła kontakty ze sobą zarówno jednej, jak i drugiej stronie. Pacjenci skarżą się, że teleporady nie są udzielane, albo jest utrudniony kontakt z poradnią. I mają racje, bo gdy nie było epidemii koronawirusa, to mniej więcej połowa pacjentów przychodziła osobiście, a połowa dzwoniła. Teraz, te przychodzące 50 proc. również dzwoni, przez co obciąża wszystkie centrale - mówi Mirosława Wieczorek-Filipiak, pediatra, lekarz rodzinny z Zespołu Lekarza Rodzinnego ”Promyk” w Poznaniu.

Zobacz także: Sanepid sprawdza, czy poznaniacy noszą maseczki w restauracjach, sklepach i innych obiektach

I dodaje: – Praca na teleporadzie dla nas, lekarzy jest dużo gorsza, ponieważ nie widzimy pacjenta, a tylko z nim rozmawiamy. Jednak w badaniu niejednokrotnie trzeba dotknąć czy osłuchać pacjenta, a przede wszystkim go zobaczyć. Oczywiście, w sytuacjach szczególnie tego wymagających, pacjent jest umawiany na wizytę osobistą.

Pediatra zaznacza jednak, że tak, jak pacjenci mogą mieć zarzuty, tak samo mają je lekarze.

– Pacjenci bywają różni - albo czegoś nie dopowiedzą podczas teleporady, albo wyolbrzymią problem. Np. słyszę przez telefon, że dziecko strasznie kaszle. Drugi, trzeci telefon, sytuacja się nie zmienia. Zapraszam więc na wizytę. Podczas niej okazuje się, że to najzdrowsze dziecko pod słońcem, ale jego babcia stwierdziła, że dla świętego spokoju powinno być zbadane. Takich pacjentów jest wielu.

I dodaje: – Owszem, pacjent ma prawo do badania i kontaktu z lekarzem, musi być traktowany z szacunkiem i godnością, ale ten sam pacjent musi także pamiętać, że taki szacunek należy się osobie, z którą ma kontakt.

Sprawdź też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto