Godzinna ulewa, która przeszła nad Poznaniem przed godz. 17 wystarczyła, aby boisko przy Drodze Dębińskiej zamieniło się w jezioro. Na murawie powstały ogromne kałuże i rozegranie meczu było zagrożone.
Wtedy do pracy zabrali się działacze i najwierniejsi kibice Warty. A później dołączyli do nich nawet piłkarze. Wszyscy starali się usunąć wodę z boiska wszelkimi możliwymi sposobami. W ruch poszły wiadra, szufle, mała pompa i... bandy reklamowe, którymi zgarniano wodę poza linie boczne. Rozpoczęcie meczu przesunięto najpierw o pół godziny, w końcu zadecydowano, że zawody rozpoczną się o godz. 18.15, czyli 75 minut po planowanej godzinie. W tym czasie na murawie kilkukrotnie pojawiali się sędziowie wraz z obserwatorem PZPN i oceniali stan boiska.
Decyzja o tym, że mecz zostanie rozegrany zapadła po godzinnych próbach usunięcia zalegających - głównie wzdłuż linii bocznych - kałuż wody. Mimo starań boisko nie nadawało się do gry. Sędziom to jednak nie przeszkadzało.
- Z reguły na konferencjach omawia się mecze, a żeby mówić o meczu potrzebne jest boisko, dzisiaj boiska nie było. Graliśmy w bajorze – mówił po meczu Artur Kalinowski, drugi trener Znicza Pruszków. - Na boisku rządził zupełny przypadek.
Jak przypadkowa to była gra może świadczyć sytuacja z 28. minuty pierwszej połowy, kiedy to bramkarz Warty wyszedł z własnego pola karnego, chcąc wybić piłkę na aut. Radliński kopnął futbolówkę mocno, ta jednak zamiast opuścić plac gry, zatrzymała się na boisku w wielkiej kałuży i niewiele brakowało, aby przejął ją jeden z zawodników Znicza. Szczęśliwie Radliński wdał się w drybling na środku kałuży i nie dał sobie odebrać piłki.
W takich warunkach lepiej spisali się walczący o utrzymanie piłkarze z Pruszkowa, którzy trzykrotnie wychodzili na prowadzenie i zasłużenie zdobyli cenne 3 punkty. W pierwszej połowie Zieloni zaprezentowali się bardzo słabo. Już pierwsza akcja pruszkowian przyniosła im bramkę. Falkowski wbiegł w pole karne warciarzy, przymierzył w długi róg i zdobył gola. Na wyrównanie trzeba było czekać do 38. minuty. Wtedy Iwanicki po błędzie obrońców gości przejął piłkę, podał ją do Reissa, a ten z bliska skierował futbolówkę do bramki.
Gdy wydawało się, że już nic groźnego w tej połowie nie może się wydarzyć, Ignasiński w 44. minucie sfaulował w polu karnym zawodnika gości. Rzut karny na bramkę dla pruszkowian zamienił Chałas. Zieloni zdążyli jeszcze wyrównać przed zejściem do szatni. W drugiej minucie doliczonego czasu gry po dośrodkowaniu Reissa do piłki w polu karnym dopadł Bekas i umieścił ją w siatce.
Początek drugiej połowy w wykonaniu warciarzy był zdecydowanie lepszy. W 54. minucie Zielonych na prowadzenie powinien wyprowadzić Magdziarz, jednak bramkarz Znicza w ostatniej chwili obronił jego strzał, a później odbił futbolówkę na rzut rożny po strzale Reissa. W ostatnich minutach spotkania przewagę ponownie osiągnął Znicz. W 85. minucie po dośrodkowaniu w pole karne Warty bramkę dla pruszkowian mocnym strzałem zdobył Chałas. Pruszkowianie nie dali sobie już wydrzeć zwycięstwa i po dość kuriozalnym meczu zdobyli niesłychanie cenne 3 punkty.
- Przegraliśmy mecz, który był nawet nie do zremisowania. Wydawało się, że w drugiej połowie bramka jest tylko kwestią czasu – mówił po meczu zdenerwowany Marek Czerniawski, trener Warty. - To jest nieprawdopodobne, w jaki sposób tracimy bramki. Mogliśmy dzisiaj spuścić Znicz z ligi, a tak witamy się z grupą drużyn, które do ostatniej kolejki będą walczyć o utrzymanie.
- Niestety, większość naszych akcji kończyła się w wodzie. Cała gra polegała na wykopywaniu piłki do przodu i tam szukaniu okazji – tłumaczył grę Zielonych Arkadiusz Miklosik. - Sam, w takich warunkach nigdy wcześniej nie grałem.
Do końca rozgrywek pozostały trzy kolejki. W środę Wartę czeka ciężki mecz w Zabrzu z walczącym o awans do ekstraklasy Górnikiem. Później Zieloni zmierzą się jeszcze z Górnikiem Łęczna w Poznaniu i najsłabszą drużyną ligi – Stalą Stalowa Wola – na wyjeździe.
Trener Czerniawski wierzy w swoich piłkarzy i nie przekreśla szans na zdobycie punktów w Zabrzu.
- Na porażki skazywano nas w Nowym Sączu, Szczecinie. Górnik to jest taki sam zespół, jak każdy inny w lidze. Będziemy grali na dobrze przygotowanym boisku przy licznej publiczności i wierzę, że w takich warunkach jesteśmy w stanie osiągnąć korzystny rezultat.
Oby tylko nie była to złudna wiara, bo punkty Zielonym są teraz bardzo potrzebne.
Na meczu Warty ze Zniczem gościł (zaproszony przez Piotra Reissa) bramkarz Manchesteru United, Tomasz Kuszczak.
Warta Poznań - Znicz Pruszków 2:3 (2:2)
Bramki: 38. Reiss, 45. Bekas - 5. Falkowski, 44.,85. Chałas
Żółte kartki: Seweryn, Strugarek, Reiss - Falkowski
Warta: Radliński - Ignasiński (86. Pawlak), Wichtowski, Strugarek, Otuszewski - Bekas (72. Marciniak), Seweryn (67. Miklosik), Magdziaż, Iwanicki - Reiss, Kaźmierowski
Znicz: Bieniek - Radler, Klepczarek, Kowalski, Zaborowski - Rybaczuk (63. Piesio), Osoliński, Falkowski (48. Feliksiak), Rackiewicz - Tatara (72. Kawa), Chałas
Aby zobaczyć wszystkie zdjęcia, kliknij w miniaturki pod artykułem.
wystawa pod patronatem MM Moje Miasto Poznań | Juwenalia 2010 w Poznaniu wydarzenia, koncerty, imprezy |
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?