25-letni Gerard Filipiak przybiegł do szpitala w Puszczykowie z obciętym kciukiem w ręku. Dyżurujący wówczas chirurg Jacek G. odmówił przyszycia palca. Pan Gerard twierdzi, że lekarz wyszydził go, twierdząc, że szkoda zachodu dla kciuka. Do dyrektora szpitala wpłynęła oficjalna skarga.
Zdarzenie miało miejsce w ubiegłą sobotę. Gerard Filipiak z Mosiny ciął drewno. Wystarczył moment nieuwagi. Piła tarczowa trafiła na kciuk lewej ręki. Pan Gerard natychmiast schował odcięty palec do woreczka foliowego i razem z nim pojechał do najbliższego szpitala, do Puszczykowa. Tu jednak spotkało go spore rozczarowanie.
Za małe naczynia
- Lekarz dyżurny po prostu odmówił przyszycia kciuka mojemu synowi - oburza się Małgorzata Filipiak, matka poszkodowanego. - Szyderczym tonem powiedział, że dla jednego palca szkoda zachodu. Aż się nie chce wierzyć.
- Lekarz dokładnie powiedział, że nie ma czym szyć, ,,a poza tym kto będzie szył te małe naczynia krwionośne’’ - dodaje Gerard Filipiak, wciąż będący w szoku po wypadku i zażytych lekach.
Gerard Filipiak jest tokarzem, więc utrata palca, nawet lewej ręki, oznacza dla niego poważne utrudnienie w wykonywaniu obowiązków pracowniczych. Może nawet stracić pracę...
- Praktycznie już nie mam pracy - komentuje pan Gerard.
Z lekarzem Jackiem G., pomimo licznych prób, nie udało nam się skontaktować.
Skarga na lekarza
Małgorzata Filipiak wysłała do szpitala pisemną skargę na lekarza.
- Skarga już do mnie dotarła; przekazał mi ją pacjent na piśmie - mówi dyrektor Wielospecjalistycznego Szpitala „Puszczykowo” Piotr Stryczyński. - Sprawę muszę oczywiście wyjaśnić. Z informacji uzyskanych do tej chwili kciuk nie nadawał się do przyszycia. Sukcesy w przyszywaniu palców w ogóle zdarzają się dość rzadko. To bardzo skomplikowana operacja.
90 proc. tego typu przypadków nadaje się do amputacji... - Kciuk nie był zmiażdżony - podkreśla Mariola Krawczyk, ciotka chłopaka. - Moim zdaniem lekarz po prostu odmówił pomocy, co w tej placówce już się zdarzało. A jeżeli w szpitalu puszczykowskim nie dałoby się kciuka przyszyć, to przecież można było zawieźć chłopaka do Poznania, do szpitala ortopedycznego przy ul. 28 Czerwca 1956 r.!
W sytuacjach, gdy trafia do nas ktoś z urazem, a my dochodzimy do wniosku, że większe doświadczenie w danej sprawie ma inny, pobliski szpital, wysyłamy tam pacjenta naszą karetką - zapewnia dyrektor. – Nie są to przypadki odmówienia pomocy, ale zapewnienia lepszego zaopatrzenia.
Choć przypadki odsyłania pacjentów do innego szpitala są niezmiernie rzadkie, ponieważ w Szpitalu „Puszczykowo” dyżuruje grupa lekarzy o szerokich możliwościach udzielania specjalistycznej pomocy lekarskiej.
Maksimum taktu
Matka pana Gerarda ma jednak również pretensje do lekarza o ,,szydercze, lekceważące podejście’’...
- Mam zamiar wyjaśnić i tę kwestię, ponieważ o- trzymałem skargę od pacjenta - obiecuje dyr. Stryczyński. - Zawsze zresztą podkreślam, że w kontaktach z pacjentem należy wykazać maksimum taktu.
Wiemy przecież, że pacjent z takim urazem lub inną dolegliwością reaguje bardzo emocjonalnie, co jest zupełnie zrozumiałe. - Według mnie lekarz nie wywiązał się z obowiązku udzielenia mi odpowiedniej pomocy, którą medycyna jest w stanie zapewnić - mówi pan Gerard. -
W efekcie zostałem kaleką.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?