Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dwoje bezdomnych zginęło w płomieniach

Grzegorz OKOŃSKI, Bogdan LEWICKI
Na miejscu pożaru eksperci starali się ustalić jego przyczynę.
Na miejscu pożaru eksperci starali się ustalić jego przyczynę.
Dwoje bezdomnych zginęło wczoraj w pożarze. Ogień wybuchł w szopie, którą zamieszkiwali od kilku lat. W płomieniach rannych zostało także troje innych bezdomnych mieszkających w tym samym miejscu.

Dwoje bezdomnych zginęło wczoraj w pożarze. Ogień wybuchł w szopie, którą zamieszkiwali od kilku lat. W płomieniach rannych zostało także troje innych bezdomnych mieszkających w tym samym miejscu. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Poznańscy strażacy otrzymali zgłoszenie od policji około godz. 4.00 nad ranem. Gdy przybyli na miejsce zdarzenia cała szopa stała w ogniu.
- Barak był cały wykonany z drewna. Bezdomni ocieplili go gąbkami. Nie było żadnych szans na jego uratowanie - tłumaczyli strażacy biorący udział w akcji gaśniczej.

Ukryta szopa

Sporym problemem było dotarcie na miejsce pożaru. Bezdomni mieli swoje lokum niemal pod wiaduktem PST, w parku im Wodziczki. Barak otoczony był gęstymi krzakami, a prowadziła do niego tylko wąska droga z płyt betonowych oraz parkowa alejka.
Kiedy strażacy rozpoczynali akcję, dowiedzieli się, iż w środku zostało jeszcze dwoje ludzi.
- Na pierwsze ciało natknęliśmy się niemal w drzwiach wejściowych - wyjaśniał Jerzy Ranecki, z-ca komendanta miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Poznaniu. - Drugie zwłoki znajdowały się wewnątrz.
Ci, którzy przeżyli, próbowali wyciągnąć kolegów, ale w tak gwałtownym pożarze nie zdołali. Rano, kiedy policjanci i strażacy dokonywali oględzin pogorzeliska, okazało się, że bezdomni jeszcze nie ogrzewali baraku. W piecu stojącym przy zgliszczach nie było bowiem śladów popiołu.

Mieszkali od lat

Rano na parkowych alejkach pojawili się poznaniacy wyprowadzający tu swoje psy na spacer.
- Oni mieszkali tu od kilku lat. Przedtem stał tu chyba jakiś barakowóz - zapewniał nas starszy jegomość z jamnikiem. - Byli bardzo grzeczni, dzień dobry to po trzy razy dziennie mówili. Ale trunkowi też byli. Mój pies, jak nietrzeźwych wyczuje, to od razu szczeka. Ich oszczekiwał za każdym razem.
Jak wynika ze słów spacerowiczów, bezdomni nie przeszkadzali nikomu. Od rana zbierali złom puszki i makulaturę, i znosili to do swojego baraku.
- Byli tu z własnej woli - dodał inny mężczyzna. - Przecież mogli iść do schroniska, ale woleli być tu, bo tu mogli pić do woli...

Pożar od papierosa?

Gdy odjechali strażacy, rozpoczęto oględziny pogorzeliska. Podczas przesłuchania uratowani bezdomni twierdzili bowiem, iż ktoś ich podpalił. Późnym popołudniem okazało się, że przyczyna była inna...
- Biegli ustalili, że ogień powstał nisko. Kilkanaście centymetrów nad ziemią. Zupełnie tak, jakby ktoś zasnął z papierosem w ustach lub ręce - mówi Waldemar Kmiecik, zastępca komendanta KP Jeżyce. - W dodatku było to pod ścianą bez okna. Wykluczone jest więc, wrzucenie czy wlanie czegoś łatwopalnego. Prawdopodobnie mamy do czynienia z zaprószeniem ognia.

Ze szpitala na komisariat

Kobieta i dwóch mężczyzn, którzy ocaleli z pożaru, zostali przewiezieni do szpitala Raszei. Tam przebywali dość krótko - opatrzono im oparzenia, które zwłaszcza w przypadku panów były poważne. Następnie przewieziono ich na jeżycki komisariat, skąd po przesłuchaniu, trafili do schroniska Fundacji Barka.
- Policja interesuje się losem pokrzywdzonych - zapewnia W.Kmiecik. - Otrzymaliśmy już zapewnienie, że tam otrzymają ubrania i przynajmniej na dwa dni dach nad głową.
Tymczasem do Barki poparzeni bezdomni dotarli około godz. 15.30. Wcześniej cały czas spędzili na komisariacie.
- Gdy do nas przyjechali, byli wprawdzie opatrzeni po porannej wizycie w szpitalu, ale jednocześnie bardzo poważnie poparzeni - mówi Zbigniew Popadiuk, pracownik socjalny w Fundacji ,,Barka’’. - Mimo najszczerszych chęci nie można było ich zatrzymać u nas. Wezwaliśmy zatem pogotowie.
Lekarz pogotowia zawyrokował, że obu poszkodowanych zabiera do szpitala. Wieczorem dowiedzieliśmy się, iż w szpitalu na noc pozostał tylko mocno poparzony mężczyzna.

Jerzy Ranecki
z-ca Komendanta Miejskiego PSP w Poznaniu

W przypadku, gdy palą się tworzywa sztuczne (ocieplenie) wytwarza się bardzo dużo toksycznego dymu. Bezdomni, którzy próbowali wyciągnąć współmieszkańców, nie mieli na to w takich warunkach żadnych szans.

Nie ma miejsc dla bezdomnych

Schroniska dla bezdomnych są przepełnione i w podobnych przypadkach mogą przyjmować jedynie awaryjnie na okres dwóch- trzech dni. Po prostu, wraz z nadejściem chłodów nie ma w nich miejsc.
- Nie narzekamy na zaopatrzenie w artykuły sanitarne, żywność i ubrania - podkreśla Zbigniew Popadiuk z ,,Barki’’ - Nie mamy tylko już miejsc noclegowych. ,,Barka’’ może co najwyżej przyjąć na czas dwóch dni, kiedy to staramy się dogadać z władzami gmin, na których terenie był dany bezdomny ostatnio zameldowany. Gminy muszą zapewnić im schronienie, bo jeśli nie - to my ludzi gdzieś lokujemy, ale informujemy gminę, że kosztami obciążymy właśnie ją.
Teraz w Barce zwolnią się akurat dwa miejsca - lokatorzy wyjadą do nowych lokali, zapewnionych przez gminy. Na pewno jednak te miejsca nie będą długo wolne...

Strażacki bilans

W III kwartale 2000 roku w województwie wielkopolskim śmierć w płomieniach poniosły trzy osoby. W tym samym okresie rannych z powodu pożarów zostało 29 osób. Od lipca do końca sierpnia strażacy z naszego województwa brali udział w 4333 akcjach ratowniczych.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto