Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech – ŁKS 4:0: Wreszcie się przełamali

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
lechici, lech - ŁKS 4:0
lechici, lech - ŁKS 4:0 eM
Po pięciu meczach bez zdobytego gola, w szóstym Kolejorz rozbił na Bułgarskiej ŁKS Łódź 4:0.

Lechici przystępowali do meczu z ŁKS-em z piętnem trwającej już 476 minut serii bez zdobytego gola. Efekt słabej dyspozycji drużyny było widać na trybunach – w sobotę na trybunach 40-tysięcznego stadionu zasiadło zaledwie 9 tysięcy widzów.

ŁKS to jedna z najsłabszych drużyn w lidze, z którą Lech na początku sezonu wygrał na wyjeździe aż 5:0. Po czarnej serii większość kibiców modliła się jednak chociażby nawet o skromne 1:0.

Trener Jose Mari Bakero tym razem zaskoczył posadzeniem na ławce rezerwowych Semira Stilicia.
- Mateusz Możdżeń to piłkarz o większej agresji i woli walki, a właśnie takich cech potrzebowaliśmy w tym spotkaniu – tłumaczył szkoleniowiec Kolejorza.

Spotkanie rozpoczęło się od groźnie wyglądającej akcji gości. W 10. minucie po podaniu z głębi pola Marcin Mięciel miał szansę stanąć oko w oko z Jasminem Buriciem, ale na szczęście nie opanował piłki.

Trzy minuty później po ogromnym krzyku radości nastąpiło westchnienie ulgi. Po znakomitym podaniu Artjoma Rudneva Siergiej Kriwiec uderzył zza pola karnego i piłka wylądowała w siatce.
- Poczułem, jakby ogromny kamień spadł mi z serca – przyznawał później Białorusin.

To samo było widać u jego kolegów z drużyny. Zdjęta presja sprawiła, że lechici zaczęli grać z jeszcze większym zaangażowaniem, chcąc zdobywać kolejne bramki, chociaż w 18. minucie znów swoją szansę mieli łodzianie. Jasmin Burić wybiegł poza pole karne, chcąc przejąć podanie do Mięciela, ale się spóźnił. Bramka pozostała niemal pusta. „niemal”, bo piłkę uderzoną przez napastnika ŁKS-u wybił z linii bramkowej Grzegorz Wojtkowiak.  

W 22. i 27 minucie strzałów z większej odległości próbowali Rudnev i Możdżeń, ale Pavle Velimirović był na posterunku. Skapitulował dopiero w 31. minucie, kiedy w sytuacji sam na sam szans nie dał mu Aleksandar Tonev. Wykorzystaną okazję Bułgara poprzedziło znakomite prostopadłe podanie Murawskiego.

Nie minęły dwie minuty, a już było 3:0. Fatalny błąd we własnym polu karnym popełnił Cezary Stefańczyk, który próbując zagrać piłkę do własnego bramkarza, idealnie „obsłużył” czyhającego na taki kiks Rudneva. Łotysz nie miał kłopotów z celnym uderzeniem z pięciu metrów, zdobywając tym samym swoją 15. bramkę w sezonie.

Jeszcze przed przerwą wynik na 4:0 podwyższył Możdżeń i była to kolejna bramka będąca efektem błędów gości. Tym razem to Velimirović źle piąstkował piłkę we własnym polu karnym. Możdżeń mimo ostrego kąta i sporej odległości zdołał umieścić futbolówkę w siatce, chociaż ta po drodze odbiła się jeszcze od słupka.

4:0 to był prawdziwy nokaut i zapowiadało się na jeszcze wyższy pogrom ŁKS-u. Druga połowa jednak mocno rozczarowała – Lech dalej miał przewagę, ale okazji do kolejnych goli już sobie zbyt wielu nie stwarzał i wynik się nie zmienił. Zdaniem Ryszarda Tarasiewicza, trenera ŁKS-u, był to efekt zmiany sposobu gry jego zawodników.
- W pierwszej połowie popełnialiśmy fatalne błędy, zwłaszcza w środku pola, za łatwo i za szybko traciliśmy piłkę, a Lech bezwzględnie to wykorzystywał – uważa szkoleniowiec łodzian. – Po przerwie udało się to poprawić i Lech mimo ochoty na kolejne gole,  już sobie tak dobrze z nami nie radził. Nawet gdyby nie prowadził 4:0, grałby tak samo.

Zadowolony z drugiej połowy nie był też Jose Mari Bakero, ale jego przede wszystkim cieszyło zakończenie czarnej serii.
- Cieszy mnie bardzo dobra gra Siergieja Kriwca, który ostatnio zawodził, odblokowanie Artjoma Rudneva, a także to, że gole strzelali nie tylko on, ale także pomocnicy – powiedział po spotkaniu Hiszpan.

Przełamanie fatalnej passy oczywiście cieszy, ale nie czarujmy się - w sobotę rywalem Lecha był bardzo słaby ŁKS, którego piłkarze popełniali katastrofalne błędy. Przed Kolejorzem w tym roku jeszcze jeden mecz – 12 grudnia zmierzy się na Bułgarskiej z Zagłębiem Lubin. Po tym spotkaniu zarząd ma zdecydować, czy trener Bakero będzie pracował z drużyną także na wiosnę.

Lech Poznań - ŁKS Łódź 4:0 (4:0)

Bramki: 13. Kriwiec, 31. Tonev, 33. Rudnev, 43. Możdżeń.

Żółta kartka:
Kłus.
Sędziował: Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 9000.

Lech: Burić - Wojtkowiak, Kamiński, Djurdjević, Henriquez - Murawski, Injac, Możdżeń (63. Drygas) - Tonev (71. Stilić), Rudnev (81. Ubiparip), Kriwiec.

ŁKS: Velimirović - Stefańczyk, Klepczarek, Łukasiewicz, Pruchnik - Kłus (63. Romańczuk), Kascelan - Kaczmarek, Smoliński, Szałachowski (90. Nowak) - Mięciel.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto