Dwumiesięczna przerwa w rozgrywkach sprawiła, że zarówno forma Lecha jak i Śląska pozostawały wielką niewiadomą. Dość nieoczekiwanie Kolejorz rozpoczął ten mecz w ustawieniu bez Łukasza Teodorczyka, którego w ataku zastąpił Kasper Hamaleinen. Już wcześniej trener Mariusz Rumak zapowiadał, że będzie dawał Finowi szansę gry na szpicy.
Początek meczu wskazywał, że eksperyment może się udać. W 12. minucie Barry Douglas dośrodkował piłkę z rzutu wolnego, a niepilnowany Hamalainen z bliska skierował ją do bramki.
Kolejne minuty to typowa kopanina – sędzia często przerywał grę, odgwizdując faul to jednej, to drugiej strony. Warto jedynie odnotować niezły strzał z rzutu wolnego Douglasa, po którym piłka przeleciała minimalnie obok „okienka” wrocławskiej bramki.
W 28. minucie dość nieoczekiwanie goście wyrównali. Po dośrodkowaniu w pole karne w olbrzymim zamieszaniu piłkę do siatki zdołał posłać Marco Paixao.
W 37. minucie drugiego gola mógł w tym spotkaniu strzelić Hamalainen. Uderzenie głową Marcina Kamińskiego Marek Kelemen zdołał odbić, ale piłka trafiła w stojącego obok Fina i odbita omal nie wpadła do siatki.
Początek drugiej połowy to przewaga Lecha – najgroźniej bramkę rywali atakował Gergo Lovrencsics, który jednak uderzał albo niecelnie, albo za słabo, by pokonać bramkarza.
W 69. minucie powinno być 2:1. Hamalainen otrzymał podanie w polu karnym. Miał sporo miejsca i czasu, aby dokładnie przymierzyć, ale uderzył nad poprzeczką. Tą sytuacją swoich predyspozycji do gry w ataku nie potwierdził.
A jak powinien uderzać napastnik, pokazał minutę później wpuszczony chwilę wcześniej na boisko Teodorczyk. Najlepszy strzelec Lecha w tym sezonie po ładnej, indywidualnej akcji pięknym strzałem podwyższył na 2:1.
Od tego momentu wrocławianie ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków, dając lechitom szanse gry z kontry. Niestety, żadnej nie udało się wykorzystać, a na dodatek w 80. minucie zapachniało drugim golem dla Śląska. W zamieszaniu w polu karnym Kolejorza Adam Kokoszka zdołał uderzyć piłkę w kierunku bramki, ale z linii bramkowej wybił ją Karol Linetty.
Sporo nerwów kosztowała kibiców Kolejorza także ostatnia minuta, w której goście wykonywali rzut wolny z niedużej odległości od bramki. Na szczęście strzał Sebastiana Mili pewnie wyłapał Maciej Gostomski.
Lech wygrał w raczej mało efektownym stylu, ale najważniejsze są trzy punkty, a w pierwszym meczu rundy trudno zresztą się spodziewać wirtuozerii. Spotkanie pokazało, jak ważny dla Kolejorza jest Łukasz Teodorczyk – tym bardziej musi martwić fakt, że z powodu żółtych kartek nie zagra w piątek przeciwko Pogoni Szczecin.
- Czułem, że w tym meczu decydujące mogą się okazać stałe fragmenty gry, bo i my i Śląsk mamy piłkarzy, którzy potrafią je wykorzystywać i rzeczywiście tak się stało – powiedział po meczu trener Mariusz Rumak.
Lech Poznań – Śląsk Wrocław 2:1 (1:1)
Bramki: 12. Hamalainen, 70. Teodorczyk – 28. M. Paixao.
Żółte kartki: Linetty, Kędziora, Claasen, Douglas, Teodorczyk - Gavish, Hateley, Kokoszka.
Widzów: 20 347.
Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).
Lech: Gostomski - Kędziora, Wołąkiewicz, Kamiński, Douglas - Trałka, Linetty - Pawłowski (89. Możdżeń), Claasen (62. Teodorczyk), Lovrencsics - Hamalainen (90. Kownacki).
Śląsk: Kelemen - Socha (89. Adamec), Grodzicki, Gavish, Ostrowski (75. Plaku) - Hateley (84. Zieliński), Kokoszka - Patejuk, Mila, Dudu Paraiba – M. Paixao.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?