Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech – Śląsk 2:0: Samobój przerwał złą passę

Zenon Zabawny
Zenon Zabawny
lech - śląsk 2:0, radość lechitów, zwycięstwo lecha, Ubiparip,
lech - śląsk 2:0, radość lechitów, zwycięstwo lecha, Ubiparip, Przemo Wałczyński
Lechici wreszcie wygrali, chociaż ich pierwsze bramki w tym roku to gol samobójczy i wykorzystany rzut karny.

Przed meczem Mariusz Rumak zapowiadał zmiany personalne w drużynie i rzeczywiście słowa dotrzymał. Ich skala wielu jednak mogła zaskoczyć – w pierwszym składzie zabrakło m.in. Artjoma Rudneva i Semira Stilicia, bez których jeszcze na początku sezonu trudno było sobie wyobrazić Kolejorza.

- Chciałem, żeby Artjom zobaczył mecz z boku, a później wszedł na podmęczonych obrońców – tłumaczył zmiany Rumak. – Jeśli chodzi o Semira, to zadeklarował chęć odejścia latem z klubu, więc nie miałem wyboru – muszę stawiać na Szymona Drewniaka.

Młodego wychowanka kibice przywitali jednak okrzykami „Szymek, ty cwelu, tańczysz jak dziwka w burdelu”, co było aluzją do głośnego filmiku z nie najlepszym zachowaniem młodych piłkarzy Lecha, w którym główną rolę zagrał właśnie Drewniak.

Spotkanie lepiej rozpoczęli goście. Już w 2. minucie swoją szansę miał Sebastian Dudek, ale w dobrej sytuacji posłał piłkę nad poprzeczka. Kolejorz odpowiedział niezłym uderzeniem z dystansu Aleksandra Toneva, które sprawiło sporo trudności Marianowi Kelemenowi.

W 24. minucie Śląsk zmarnował wyborną sytuację do objęcia prowadzenia. Siergiej Kriwiec zagrał we własnym polu karnym tak niefrasobliwie, że sam na sam z Jasminem Buriciem znalazł się Waldemar Sobota – Bośniak jednak zdołał nogami obronić uderzenie skrzydłowego Śląska.

Trzy minuty później wrocławianie znowu popisali się niezłą akcją, ale naciskany przez obrońców Łukasz Madej nie zdołał oddać strzału.

Lechici też mieli swoje sytuacje, ale nie umieli ich wykorzystać. W 31. minucie Kriwiec ładnie przedarł się skrzydłem, ale z kilku metrów nie potrafił celnie podać do niepilnowanego w polu karnym Bartosza Ślusarskiego.

W 35. i 44. minucie bardzo dobrymi dośrodkowaniami popisał się Tonev, ale żaden z jego kolegów nie doszedł do piłki.

W przerwie Rudnev zmienił Kriwca i już w 51. minucie mógł zdobyć swojego 19. gola w sezonie. Otrzymał doskonałe podanie od Toneva, wystarczyło, aby tylko lekko trącił piłkę nogą, ale nie trafił. Na szczęście dla Kolejorza lot futbolówki przeciął Przemysław Kaźmierczak, a uczynił to w ten sposób, że... pokonał własnego bramkarza.

Licznik mierzący czas, w którym Lech nie potrafił zdobyć gola zatrzymał się zatem na 601. minucie i to prawdziwy paradoks, że niemoc strzelecką poznaniaków przełamał piłkarz innej drużyny.

Śląsk mógł wyrównać już po trzech minutach. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę uderzył głową Dudek i to powinien być gol. Strzał wydawał się nie do obrony, ale Burić instynktownie odbił piłkę nad poprzeczkę.

Goście nacierali coraz groźniej, ale ich strzały często trafiały w ofiarnie interweniujących obrońców Kolejorza. W 91. minucie wydawało się, że jednak mecz zakończy się remisem, ale Cristain Diaz uderzył w słupek, a odbitą piłkę przytomnie złapał Burić.

Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy. W 93. minucie Drewniak szybko wykonał rzut wolny, dostrzegając zupełnie niepilnowanego Rudneva. Łotysz odegrał z kolei do Vojo Ubiparipa. Ten miał przed sobą tylko pustą bramkę, w której stał Piotr Celeban i... trafił go w rękę. Za to zagranie obrońca Śląska otrzymał czerwoną kartkę, a Lechowi został przyznany rzut karny, który pewnym strzałem wykorzystał Rudnev.

- Zwycięstwo dedykuję tym wszystkim ludziom, którzy mimo nie najlepszego startu, dodawali mi otuchy - powiedział po meczu Mariusz Rumak. - Zwycięstwo oczywiście cieszy, ale styl już nie. Cieszy mnie postawa Szymona Drewniaka, który dobrą grą pokazał kibicom, że jego wcześniejszy występek powinni puścić w niepamięć.

Młody pomocnik rzeczywiście pokazał się z dobrej strony – imponował zaangażowaniem i nie unikał wracania na własną połowę, aby wspomóc obrońców. W destrukcji pomagali także Ślusarski i Ubiparip. Problemem poznaniaków pozostaje jednak nieskuteczność. Niedzielną wygraną zawdzięczają w dużej mierze szczęściu i wspaniałym interwencjom Buricia.

- Obie drużyny chciały dziś wygrać, ale gra wyglądała jak wyglądała, bo na więcej nie pozwoliło boisko – ocenił spotkanie Orest Lenczyk, trener gości. – Moim zdaniem pierwsza połowa była dla Śląska, a w drugiej było różnie. Szczęście sprzyjało dzisiaj jednak gospodarzom.

Lechici nie mają wiele czasu na cieszenie się tym zwycięstwem, bo już w środę rozegrają na Bułgarskiej zaległe spotkanie z Górnikiem Zabrze. 

Lech Poznań - Śląsk Wrocław 2:0 (0:0)

Bramki: 51. Kaźmierczak (samobójcza), 90. Rudnev (karny).

Żółte kartki: Injac - Madej, Elsner, Socha
Czerwona kartka: Celeban (90. - za zagranie ręką)
Sędziował: Dawid Piasecki (Słupsk)

Widzów: 17000.

Lech: Burić - Kikut, Kamiński, Arboleda, Wołąkiewicz (72. Możdżeń) - Injac (61. Djurdjević), Drewniak - Ubiparip, Kriwiec (46. Rudnev), Tonev – Ślusarski.

Śląsk: Kelemen - Socha (84. Gikiewicz), Celeban, Kaźmierczak, Pawelec (65. Mraz) - Elsner, Dudek - Sobota (76. Stevanović), Mila, Madej – Diaz.

Aby obejrzeć wszystkie zdjęcia, przejdź do galerii.

Wkrótce wideo z dopingiem




**

**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto