Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podryw na magnetofon

Redakcja
Witka i Riksy - dwójka poznaniaków wraca z londyńskiej emigracji do domu - ale dookoła świata. Tym razem zwiedzają jezioro Titikaka i wyspę Taquile.

Oto ich relacja:

Późnym wieczorem wsiedliśmy do autobusu nocnego z Cusco do Puno, miasta nad jeziorem Titikaka. Obudził nas świt i słońce wynurzające się z jeziora. Niesamowite wrażenie i nie dziwimy sie Inkom, którzy wierzyli że słońce rodzi się każdego dnia właśnie w tym jeziorze.

Titicaca to święte jezioro Inków, z którego, według wierzeń, Inkowie sie zrodzili. Wielu lokalnych mówi ciągle w języku keczua I pielęgnuje inkaskie tradycje. Jezioro jest położone na ponad 3800 m n.p.m. i ma powierzchnie 8 300 km kw. Podzielone jest między Peru i Boliwię. Ma ponad 230 km długości i prawie 100 szerokości. Będąc na brzegu ma się wrażenie, że jest to morze, bo często nie widać drugiego brzegu.

Pierwszą rzeczą, która nas w Puno urzekła to ruch uliczny. W tym gęsto zabudowanym mieście, rozmieszczonym na planie siatki, na żadnym ze skrzyżowań w centrum miasta nie ma ani świateł ani znaków drogowych. Oczywiście budynki uniemożliwiają widoczność, wiec jeżeli jakiś nieszczęśnik zbliża się do skrzyżowania, swoją obecność oznajmia trąbieniem. Możemy sobie wyobrazić jak przyjemnie spaceruje się po tym mieście, kiedy dookoła wszyscy trąbią. Do tego chodniki często nie mają więcej niż pół metra szerokości. Raj komunikacyjny.

Trzcina ponad wszystko

Naszą przyjaźń z Titicaca rozpoczęliśmy od wizyty na Uros - pływających wyspach, zbudowanych z trzciny. Ludzie Uros mieszkają na tych wyspach w domach z trzciny. Do tego budują łódki. Z trzciny. Głównym źródłem pożywienia jest (niespodzianka) trzcina.

Do tego jedzą ryby. Oczywiście, teraz wyspy Uros są dość mocno skomercjalizowane na potrzeby turystów, ale ci ludzie rzeczywiście ciągle tam żyją 24 godz. na dobę, mówią w swoim języku, wielu z nich nie zna w ogóle hiszpańskiego. Ich głównym zajęciem, oprócz rybołówstwa, jest tkanie i wyszywanie. Wyszywają cuda. Kolorowo, robią to od dziecka. W wieku 14 lat są ekspertami od wyszywania. Poznaliśmy rodzinę Dalii – 22-letniej „wyszywaczki”, jej 26-letniego męża i 6-cio letniego synka. Pokazała nam swoją chatkę - mniej więcej 3×3 metry, gdzie oprócz łóżek (z trzciny) można było znaleźć telewizor (z polipropylenu) zasilany panelem słonecznym i magnetofon. Gotowanie odbywa się na świeżym powietrzu, o toaletę nie śmieliśmy spytać.

Rzuć kamieniem, zdobędziesz dziewczynę

Odwiedziliśmy też wyspę Taquile, gdzie ludzie trudnią się (niespodzianka) tkactwem. Lokalna technika i wzory zostały wpisane na listę dziedzictwa Unesco w 2005 roku. Dowiedzieliśmy się o ciekawym zwyczaju podrywania lokalnych dziewcząt przez lokalnych chłopców. Otóż sposoby są dwa. Pierwszy - chłopiec rzuca w dziewczę kamieniem. Jeżeli ona go podniesie, to znaczy że chłopak ma szanse. Jeżeli dziewczę się nie podniesie, to chłopak ma przechlapane. Druga - chłopiec przynosi dziewczynie utkaną przez siebie czapkę. Dziewczę nalewa do niej wody. Jeżeli czapka nie przecieka to znaczy, że szew jest bardzo ciasny -  czyli chłopak jest niezłym tkaczem, i ma duże szanse u dziewczyny. Oczywiście wersja z kamieniem jest bardziej popularna. Nasz przewodnik zaznaczył, że ostatnio kamienie zastępują magnetofony noszone na ramieniu. Oczywiście chłopiec nie rzuca magnetofonem w dziewczynę, lecz dumnie prezentuje jej swoją zdobycz. Im większy i droższy - tym lepiej. No cóż, na Taquile nie ma ruchu ulicznego, wiec zamiast Ferrari chłopcy szpanują magnetofonami. Albo czapkami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto