To był mecz wielkich podtekstów, jeśli chodzi o trenerów. Jose Bakero i Jacek Zieliński sezon zaczynali na ławkach drużyn, przeciwko którym w piątkowy wieczór przyszło im zagrać.
Hiszpan zdołał już tej wiosny utrzeć nosa byłemu pracodawcy, eliminując Polonię z Pucharu Polski, ale po ostatnich rozczarowujących remisach ze Śląskiem Wrocław i Podbeskidziem Bielsko-Biała na Konwiktorską znów jechał z nastawieniem, że musi tu odnieść zwycięstwo.
Mecz zdecydowanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy już w 7. minucie powinni prowadzić. Artur Sobiech oszukał Bartka Bosackiego i Manuela Arboledę i stanął oko w oko z Krzysztofem Kotorowskim. Niedoszły napastnik... Lecha uderzył jednak prosto w bramkarza. Szansę na dobitkę miał jeszcze Euzebiusz Smolarek, ale nie trafił w bramkę.
Lech przebudził się w 14. minucie, kiedy to po dośrodkowaniu Marcina Kikuta Tomasz Mikołajczak odegrał do Siergieja Kriwca, ale ten uderzył w gąszcz obrońców Polonii. Cztery minuty później z trudnej pozycji strzelał Bartosz Ślusarski, ale za słabo, by zaskoczyć Sebastiana Przyrowskiego.
W 23. minucie z bardzo dobrej strony pokazał się ostro ostatnio krytykowany Mikołajczak, który przejął piłkę na własnej połowie i wyprowadził bardzo groźną kontrę – Ślusarski podał jednak nie w tempo do Kriwca, którego strzał został zablokowany.
Sześć minut później gorąco zrobiło się pod bramką Kolejorza – na szczęście podanie Tomasza Brzyskiego wzdłuż bramki okazało się za głębokie, aby mógł przeciąć je nadbiegający Artur Sobiech.
Ogólnie po pierwszej bezbramkowej połowie poznańscy kibice mieli prawo do optymizmu – ich drużyna częściej była przy piłce, potrafiła zamknąć rywali na własnej połowie, a do pełni szczęście brakowało jedynie skutecznego wykończenia akcji.
Gdy w 62. minucie za brutalny faul na Arboledzie z boiska wyleciał Smolarek, wydawało się, że teraz Lech będzie miał „z górki”. Niestety, było dokładnie odwrotnie – poznaniacy z każdą minutą grali coraz słabiej, nie umiejąc stworzyć choćby jednej sytuacji strzeleckiej. Bakero starał się reagować zmianami, ale z pozoru logiczne wejście Wilka i Ubiparipa za Mikołajczaka i Ślusarskiego można skwitować jedynie powiedzeniem „zamienił stryjek siekierkę na kijek”.
Broniąca się Polonia szukała szczęścia w kontrach i znalazła je w 83. minucie, kiedy to Adrian Mierzejewski dokładnie dośrodkował na głowę Bruno, a ten zagrał idealnie do Sobiecha, który mimo trudnej sytuacji strzeleckiej posłał piłkę pod poprzeczkę.
Mecz kończył się w bardzo gorącej atmosferze, czego efektem był las kartek, w tym dwóch żółtych dla Rafała Murawskiego.
Sam wynik już się nie zmienił i Lech przegrał na Konwiktorskiej 0:1 ku nieukrywanej satysfakcji Jacka Zielińskiego, dla którego było to drugie z rzędu zwycięstwo z nowym zespołem.
Porażka poznaniaków sprawia, że tylko cud może im jeszcze pozwolić na obronę mistrzowskiego tytułu. O tym chyba już jednak nikt nie myśli, bo grająca bardzo słabo i bez choćby śladu jakiejkolwiek myśli taktycznej drużyna może mieć spore kłopoty z zakwalifikowaniem się do europejskich pucharów.
Polonia Warszawa - Lech Poznań 1:0 (0:0)
Bramka: 83. Sobiech
Żółte kartki: Sobiech, Bruno, Tosik - Arboleda, Murawski, Kikut.
Czerwona kartka: 62. Smolarek (za uderzenie Arboledy), 90. Murawski (za drugą żółtą).
Sędziował: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 4.500.
Polonia: Przyrowski - Tosik, Jodłowiec, Kokoszka, Brzyski - Trałka, Piątek (69. Andreu Mayoral) - Mierzejewski, Bruno Coutinho (90. J. Gancarczyk), Smolarek - Sobiech (90. Gołębiewski).
Lech: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda (69. Injac), Henriquez - RMurawski, Djurdjević - Mikołajczak (72. Wilk), Kriwiec, Stilić - Ślusarski (77. Ubiparip).
Czytaj więcej wiadomości sportowych z Poznania
Festiwal Kultury Studenckiej ARTenalia 6, 7, 8 maja 2011 Stara Rzeźnia |
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?